#TerazPasyWYWIAD - Virgil Ghiță: Wspólnie jesteśmy w stanie góry przenosić
- Skończyć w pierwszej szóstce ligi to cel minimum, biorąc pod uwagę nasze możliwości, naszą kadrę, nasze realne szanse. Co oczywiście nie znaczy, że nie chcemy być wyżej. Walczymy o Mistrzostwo Polski - tak samo jak Jagiellonia i Śląsk w poprzednim sezonie. Natomiast dla mnie osobiście miejsce poniżej 6. będzie stanowiło zawód – mówi dla Terazpasy.pl obrońca Cracovii Virgil Ghita w obszernym wywiadzie z red. Marcinem Tytko.
- Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem? Czy to zawsze, od samego początku była tylko piłka, czy może miałeś też inne dyscypliny, którymi się interesowałeś jako dziecko?
- Zawsze na pierwszym miejscu była tylko piłka i mogę powiedzieć, że byłem nią zarażany już od dnia narodzin. Mój ojciec jest wielkim fanem futbolu, cała moja rodzina kocha zresztą ten sport, a ja sam od najmłodszych lat zawsze wychowywałem się "z piłką przy nodze". Zwłaszcza, że dorastałem tuż obok boiska piłkarskiego, na którym dosłownie odkąd pamiętam potrafiłem spędzać całe dnie.
- A czy oprócz Ciebie ktoś jeszcze w Twojej rodzinie uprawia sport zawodowo?
- Moja młodsza siostra przez pewien czas trenowała piłkę ręczną, próbowała też sił w tenisie, ale jeśli chodzi o sport zawodowy to jestem w rodzinie "rodzynkiem" - tylko mnie się udało.
- A gdyby Ci się nie udało? Gdybyś nie grał zawodowo w piłkę to czym byś się zajmował, jak sądzisz?
- Prawdę powiedziawszy nie mam pojęcia. Miałem takie momenty, że się nad tym zastanawiałem, ale nigdy nie znalazłem odpowiedzi, co do której byłbym przekonany. Po prostu nie było nigdy takiej sytuacji, która zawróciłaby mnie z drogi, przeciwnie - byłem powoływany do młodzieżowych reprezentacji kraju, a mając 17, czy 18 lat byłem już zawodnikiem pierwszoligowego Viitorulu i dość regularnie grałem w rumuńskiej elicie.
Dlatego nie miałem czasu dobrze się zastanowić na tym, co by było, gdyby się nie udało - skupiałem się na ciężkiej pracy, która szybko przyniosła mi wymierne efekty i pewnie też nie znajduję odpowiedniego dystansu do tego pytania. Piłka zawsze była na pierwszym miejscu i nigdy życie nie zmusiło mnie do zmiany tych priorytetów.
- Czy pamiętasz swój pierwszy poważny mecz w seniorskiej piłce i uczucie, które ci wtedy towarzyszyło?
- Tak, pamiętam doskonale mój debiut w rumuńskiej pierwszej lidze. Wybiegłem na boisko około 70. minuty drugiej połowy meczu z ówczesnym mistrzem Rumunii, przy wyniku 1:1. Byłem bardzo podekscytowany, ale też dla mnie, wchodzącego na środek obrony w takim momencie, kompletnie bez doświadczenia ligowego był to duży stres - myślałem: "żeby tylko nie popełnić jakiegoś błędu, przez który przegramy!". Ale ostatecznie poradziłem sobie z tremą i mój debiut był bardzo udany. W kolejnym sezonie grałem już w lidze dość regularnie.
- Co jest, Twoim zdaniem, najtrudniejszą rzeczą w codziennym życiu profesjonalnego piłkarza?
- Nie wiem i w zasadzie w ogóle nie postrzegam mojego życia jako zawodowego piłkarza przez pryzmat trudności. Jakichkolwiek. Chciałbym być dobrze zrozumiany: każdy ma w życiu jakieś trudności i problemy dnia codziennego, ale wiem, że jestem szczęściarzem, mogąc realizować się w ten sposób, który kocham.
- Oczywiście, nie sądzę, żebyś miał się na co żalić, ale chodzi mi raczej o takie rzeczy, które pozostają za zasłoną i o których kibice zwykle nie myślą w stosunku do piłkarzy.
- Oczywiście wiem, co masz na myśli i zgadzam się, że nasi kibice nie widzą całej tej pracy, całego naszego trudu wkładanego w treningi, obozy, diety, czy medycznych restrykcji, w ten cały schemat codziennego funkcjonowania, który sprawia, że trudno na nas patrzeć jak na "common people".
Z najbardziej prozaicznych rzeczy: choćby i to, że nie pracujemy od poniedziałku do piątku od ósmej do szesnastej, ale najczęściej i tak spędzamy na stadionie około sześciu-siedmiu godzin dziennie, bo oprócz treningu jest: a to odnowa, a to analiza, a to jakieś badania. Z kolei w weekendy czasami jedziemy na drugi koniec Polski. I tak jak nasi kibice mamy przecież rodziny: dziewczyny, żony, dzieci, ale żyjemy bardzo często "na walizkach".
Z kolei gdy jesteśmy chorzy to też łatwa sprawa zamienia się w skomplikowaną - nie możemy przyjąć sobie po prostu jakichś tam tabletek na grypę czy inne przeziębienie, musimy działać zawsze zgodnie z wytycznymi sztabu medycznego. To są takie aspekty życia - o których raczej się nie mówi - do których musisz nawyknąć, będąc piłkarzem zawodowym.
- No właśnie. Trochę kontynuując te rozważania: doniesieniach dotyczących transferów czasami można przeczytać doniesienia, że dziewczyna, czy żona piłkarza nie zgodziła się na jego transfer, bo nie podobało jej się miejsce, w którym miałaby mieszkać. Czy Twoim zdaniem takie sytuacje w ogóle się zdarzają, czy opinia partnerki piłkarza może mieć decydujący wpływ na transfer, lub na jego brak?
- Na pewno takie sytuacje się zdarzają. Gdy masz żonę, gdy masz rodzinę - jesteście jednym, bo to już nie jest tak, że jesteś TY i ONA. Tam, gdzie Ty idziesz pracować jedzie z Toba także Twoja rodzina, więc mniej czy bardziej musi to być wspólna decyzja.
Idziesz grać do nowego klubu, przenosisz się do nowego miasta, ale jeśli nie jesteś singlem, to nie robisz tego na własny rachunek. Musisz myśleć o tym, żeby im też było dobrze w nowym miejscu. I tak jak piłkarz musi się skupić na graniu w piłkę, tak lepiej może się skupić na graniu, gdy wie, że jego rodzina ma dobre warunki, że jest zdrowa, bezpieczna, szczęśliwa. Jeśli oni są szczęśliwi, to ja też jestem i mam "wolną głowę", mogę się w pełni skupić na graniu.
- Przechodząc do grania: czy miałeś kiedyś ulubionego piłkarza, na którym wzorowałeś się, któremu chciałeś dorównać? Takiego ulubionego super-bohatera?
- Moim idolem zawsze był - i jest nim nadal - Sergio Ramos. To jest zawodnik, który pokazuje od lat wszystkie przymioty, które powinno się posiadać jako kompletny środkowy obrońca. Zawsze oglądam go z wielkim podziwem i prawdę powiedziawszy znam chyba każdy jego filmik na YouTube. Staram się go podpatrywać i nie chcę powiedzieć, że próbuję go w jakiś sposób kopiować, ale na pewno staram się jak najwięcej z jego gry wynieść i nauczyć się, jak być lepszym obrońcą. Sergio Ramos jest dla mnie obrońcą idealnym.
- Czy od samego początku grania w piłkę zawsze byłeś wystawiany na pozycji środkowego obrońcy?
- W zasadzie od początku grałem na środku obrony, choć zdarzało się, że jako nastolatek grywałem też na pozycji defensywnego pomocnika.
- To z perspektywy tych lat Twojego grania, a także z perspektywy nauk wyniesionych z podpatrywania stylu gry Sergio Ramosa - jakie są Twoim zdaniem najważniejsze cechy dobrego środkowego obrońcy?
- Przede wszystkim musi wiedzieć, jak należy się ustawiać, jak komunikować z kolegami i bramkarzem, koniecznie musi dobrze grać głową, powinien być też silny fizycznie. Mówiąc w dużym uproszczeniu: musi potrafić bronić. Chociaż w dzisiejszej piłce obrońcy, którzy odpowiadają tylko za grę defensywną tak naprawdę nie mają już racji bytu.
A więc kontynuując tę wyliczankę: potrzebne jest także radzenie sobie z piłką przy nodze, dobre wyprowadzenie podania, no i zawsze pomaga także skuteczność w ataku - zwłaszcza przy rzutach rożnych. Ale... każdy piłkarz, także i obrońca, jest inny i posiada swoje specyficzne umiejętności. Musi też realizować zadania nakreślone przez trenera.
Tak samo więc jak obrońcy muszą angażować się w grę ofensywną, tak też i napastnicy są "pierwszymi obrońcami", pomagając w rozbijaniu akcji rywala. Obecna piłka lubi piłkarzy uniwersalnych i nawet ci, którzy są współczesnymi wirtuozami odpowiadają zarówno za ofensywę, jak i destrukcję.
- Przejdźmy teraz do momentu, gdy trafiłeś do Cracovii - było to w lutym 2022. Co przekonało Cię do tej decyzji?
- W tamtym momencie potrzebowałem przede wszystkim zmiany i byłem tego pewien. To nie była jakaś wątpliwość, lecz podjęta decyzja: uznałem, że na tym etapie mojej kariery muszę wyjechać z Rumunii. Oferta Cracovii pojawiła się pod koniec okienka transferowego - mógłbym nawet powiedzieć, że była ostatnia. Uznałem, że to jest moja wielka szansa i wskoczyłem na "odpływający od nabrzeża statek".
- Dlaczego zdecydowałeś się na transfer właśnie do ligi polskiej, dlaczego wybrałeś właśnie "Pasy"? Czy w podjęciu tej decyzji pomogli inni rumuńscy gracze, którzy wówczas występowali w Cracovii?
- Oczywiście, że tak. Oni bardzo mi pomogli w aklimatyzacji, we wprowadzeniu się do zespołu. Cała drużyna była dla mnie bardzo otwarta, wszyscy przyjęli mnie serdecznie i od samego początku czułem się w Krakowie znakomicie, ale to chyba zrozumiałe, że moi rodacy samą swoją obecnością pomagali mi w szczególny sposób.
- Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po przyjeździe? Pamiętasz swój pierwszy mecz w barwach Cracovii?
- Tak, pamiętam mój debiut, choć to nie był dobry mecz. Przegraliśmy 0:3 z Górnikiem Zabrze. Ale ogólny odbiór, pierwsze wrażenie było fantastyczne: od razu polubiłem piękny stadion, nowoczesne centrum treningowe, naszych wspaniałych kibiców. Wszystko to chłonąłem przez te pierwsze tygodnie i utwierdzałem się w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję przychodząc do Cracovii.
- Czy w tej chwili masz takie jedno szczególne wspomnienie, o którym mógłbyś powiedzieć, że jak dotąd był to Twój najlepszy moment w "Pasach"?
- Nie mam takiego jednego wspomnienia, takiego jednego konkretnego wydarzenia, ale myślę, że moim dobrym okresem gry był ten pierwszy sezon po przyjściu. Byłem wtedy nominowany do nagrody najlepszego obrońcy Ekstraklasy i miałem takie uczucie, że to nie była nominacja na wyrost.
Chciałbym znów pokazywać w każdym meczu swoje najlepsze oblicze i może powalczyć o ten tytuł indywidualny. Te ostatnie miesiące, ogólnie rzecz biorąc rok 2024 też są dla mnie bardzo dobre, czuję się coraz pewniej i staram się wrócić na ten poziom, który pozwalał we mnie dostrzegać wyróżniającego się obrońcę ligi. Mam nadzieję, że w dalszej części trwającego sezonu uda się to kontynuować.
- Czujesz się więc w klubie i w mieście, w którym żyjesz całkiem dobrze - z tego co wiem Kraków Ci się podoba, w Cracovii jesteś już także zadomowiony. A jak w Polsce odnalazła się Twoja rodzina? Twoje dziecko urodziło się tuż przed Waszą przeprowadzką do Krakowa, ale dorasta od samego początku właśnie tutaj.
- Moja rodzina czuje się tutaj znakomicie. Myślę, że nie mogliśmy lepiej trafić - kochamy Kraków i dzielnicę, w której mieszkamy, serdecznych ludzi których tu spotykamy. Jesteśmy tu wszyscy bardzo szczęśliwi i nawet jeśli kiedyś stąd wyjedziemy Kraków pozostanie na zawsze częścią naszego życia.
- "Jeśli kiedyś stąd wyjedziesz". Hm... Myślisz o tym?
- Nie będę udawał, że nie. Oczywiście - każdy piłkarz, który chce się rozwijać ma swoje marzenia. Nie jestem typem piłkarza, który całą karierę spędza w jednym klubie i myślę też o rozwoju mojej kariery. Na pewno chciałbym spróbować kiedyś sił w mocniejszej lidze niż polska, ale to wciąż jeszcze melodia przyszłości.
- Jaka jest Twoja wymarzona liga?
- LaLiga. Choć to jest cel, do którego mam wciąż daleko i zdaję sobie z tego sprawę. Ale też uważam, że nie jest to dla mnie cel nieosiągalny. Dlatego też powiedziałem o tym, że może kiedyś stąd wyjedziemy - to jest naturalna konsekwencja tego marzenia o grze w lidze hiszpańskiej. Nie wiem, czy to mi się uda, ale wiem, że im lepszym staję się zawodnikiem, im więcej jestem w stanie dać z każdym sezonem Cracovii - tym bliżej mi do gry w LaLiga (śmiech).
- Wracając jednak do Krakowa - czy masz tu swoje ulubione miejsca, w których lubisz się relaksować, spędzać czas z rodziną?
- Nie mam jakichś ustalonych, stałych lokalizacji. Staramy się chodzić w różne nowe miejsca, korzystać z możliwości, jakie daje miasto. Z małym dzieckiem trudno jest zresztą ciągle chodzić w to samo miejsce, bo szybko się nudzi. Staramy się eksplorować: raz idziemy do tego parku, raz do innego, placów zabaw w Krakowie jest bez liku - więc je też zwiedzamy intensywnie (śmiech).
Ale gdybym miał trochę generalizować: ulubionym miejscem dla mnie i chyba dla całej mojej rodziny są krakowskie parki. I wypada mi w tym miejscu powiedzieć, że Kraków ma najpiękniejsze parki miejskie jakie kiedykolwiek widziałem. Uwielbiamy naturę, której możemy tu doświadczać.
- Gdybyś miał dzisiaj odpowiedzieć: sądzisz, że Twój syn także zostanie piłkarzem?
- W tej chwili jestem tego stuprocentowo pewien (śmiech!). Ale jeśli wymarzy sobie coś innego to nie będę go od tych planów odwodził. Tak naprawdę wszystkim, którzy są "poza piłką", którzy patrzą na nią z zewnątrz przez pryzmat dnia meczowego wydaje się, że wszystkie dzieciaki chcą być piłkarzami. I że "bycie piłkarzem" dzieje się niejako samo z siebie.
Tak naprawdę to jest ciężka praca, pełna wyrzeczeń - i zwłaszcza w okresie dziecięcym, czy nastoletnim potrzeba dużo poświęceń, żeby potem coś osiągnąć. Nie każdy jest na to gotowy, nie każdy ma też dostatecznie dużo samozaparcia, determinacji. Nie mówię, że bycie piłkarzem to lepsza, czy gorsza praca od innej - ale podkreślam, że to jest praca.
Jeśli mój syn będzie więc chciał być piłkarzem to pewnie, że będę zadowolony, tylko będę się starał od samego początku uświadomić go, że to jest długa i wymagająca droga.
- W tej chwili mieszkasz w Polsce już od ponad 2,5 roku. Jakie widzisz największe różnice pomiędzy życiem w Polsce i w Rumunii?
- Na pewno są pewne różnice kulturowe i powiedziałbym, że ta inna mentalność sprawia też, że w Krakowie jest "więcej powietrza", by oddychać. Natomiast najbardziej dostrzegalny i wręcz bijący po oczach jest fakt, że infrastruktura jest tu na nieporównywalnie wyższym poziomie.
Oczywiście Kraków jest jednym z najlepszych i największych miast w Polsce, pełnym turystów, co też pewnie ma swój wpływ na niektóre aspekty życia tutaj. Ale jeśli mówimy o różnicach to powiem tak: do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja i bardzo łatwo mi czuć się pod Wawelem jak w domu.
- A czy lubisz też polskie jedzenie?
- Tak, lubię polską kuchnię. Ona zresztą nie jest aż tak bardzo różna od rumuńskiej, choć ma trochę inaczej rozłożone akcenty. Polskie jedzenie jest trochę bardziej tłuste od rumuńskiego, ale myślę, że w gruncie rzeczy mamy podobne smaki.
- Masz ulubioną polską potrawę?
- Bardzo lubię oczywiście pierogi, ale moje ulubione danie to żurek.
- Przeplatając tematy boiskowe z poza-boiskowymi mam ochotę zapytać czy skoro rumuńska kuchnia jest podobna do polskiej to tak samo podobnie oceniłbyś ligę rumuńską i ligę polską. Więcej tu różnic, czy więcej podobieństw?
- Zdecydowanie w tym aspekcie jest więcej różnic i te różnic odczuwa się od pierwszej chwili. Intensywność gry w polskiej lidze jest zdecydowanie wyższa, liga jest zdecydowanie bardziej fizyczna, jest wyższe tempo, zaś na boisku pozostaje mniej miejsca i czasu na podejmowanie decyzji.
To wszystko wpływa oczywiście na fakt, że stajesz się coraz lepszym piłkarzem, że nadrabiasz braki w tych aspektach swojej gry, w której po prostu nie byłeś egzaminowany przez rywali. Nawet jeśli na początku czasami zderzasz się ze ścianą, to jest nauka z której szybko wyciągasz wnioski.
- Czy na koniec chciałbyś coś przekazać kibicom? Chciałbyś coś im powiedzieć, życzyć, lub o coś poprosić?
- Życzę im, żeby nasza gra w obecnym sezonie dostarczyła im więcej powodów do radości, niż w poprzednim. Wiemy, że w poprzednich rozgrywkach nie pokazaliśmy swoich najmocniejszych stron i tak samo jak nasi fani mieliśmy do siebie o to dużo pretensji.
Cracovia zasługuje na dużo wyższe miejsce w tabeli, niż to, które zajęliśmy w ostatniej kampanii i zarówno ja, jak i wszyscy moi koledzy chcemy się doskonalić, chcemy wygrywać, chcemy piąć się w górę. Gdybym miał określić jaki jest cel minimum na ten rok to chciałbym, żeby Cracovia skończyła rozgrywki ligowe wyżej niż przed dwoma laty, kiedy zajęliśmy miejsce 7.
Skończyć w pierwszej szóstce ligi to, jak mówię, cel minimum, biorąc pod uwagę nasze możliwości, naszą kadrę, nasze realne szanse. Co oczywiście nie znaczy, że nie chcemy być wyżej. Walczymy o Mistrzostwo Polski - tak samo jak Jagiellonia i Śląsk w poprzednim sezonie. Natomiast dla mnie osobiście miejsce poniżej 6. będzie stanowiło zawód.
- Odważnie powiedziane.
- Bardzo też dziękuję w imieniu swoim i drużyny za okazywane nam wsparcie i proszę o więcej. Niosące nas trybuny, żywiołowy doping naszych fanów są w stanie dać nam dodatkowego kopa i czujemy, że wspólnie jesteśmy w stanie góry przenosić.
Mamy tej jesieni wiele meczów domowych, więc bardzo proszę naszych kibiców - bądźcie z nami przy Kałuży, w miarę możliwości wspierajcie nas też na wyjazdach, a mam nadzieję, że na koniec sezonu wspólnie będziemy mogli się też cieszyć z efektów i z naszego wysokiego miejsca w tabeli.
- Niczego innego nie moglibyśmy sobie życzyć. Powodzenia w realizacji tych marzeń - swoich i kibiców - i do zobaczenia na boisku!
- Dziękuję i do zobaczenia!
Rozmawiał: Marcin Tytko
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
cracovio
Poldek
10:55 / 12.09.24
Zaloguj aby komentować