Rafał Ulatowski: - Zejście jak szczur z tonącego okrętu nie jest w moim stylu (mp3)
- Oddaję się mądrości kogoś kto jest nade mną, czyli właściciela Klubu, żeby on to wszystko swoim rozumem ogarnął i sam wyciągnął odpowiednie wnioski - mówi po meczu z Lechią specjalnie dla Terazpasy.pl trener Cracovii Rafał Ulatowski .
- Panie trenerze, dwie godziny temu, na konferencji prasowej oddał się Pan do dyspozycji Zarządu Klubu...
- Myślę, że doczekaliśmy takiego bardzo nieprzyjemnego momentu. Pierwszy raz spotyka mnie coś takiego, że zespół przeze mnie prowadzony dotyka takie pasmo porażek. Jako trener odpowiadam za to wszystko i oddając się do dyspozycji Zarządu, decyzję dotyczącą mojej przyszłości oddaję w ręce właściciela Pana Profesora Filipiaka. Zobaczymy co on na ten temat myśli. Bardzo często ze spotykamy się ze sobą, rozmawiamy, analizujemy, wyciągamy wnioski. Dużo jest tych spotkań, a efekt punktowy jest żaden. Profesor jest człowiekiem doświadczonym w kierowaniu ludźmi i sam będzie wiedział, czy widzi jeszcze czy ja nadaję się do tego, czy mam szansę. Zobaczymy.
- A Pan sam jak uważa, czy można w czasie realnym zmienić oblicze tej drużyny na tyle, aby zdobywała punkty?
- Cały czas mówimy sobie: następny mecz, następny mecz, następny mecz... A tu się okazuje, że następny mecz to kolejna porażka. Tak na dobrą sprawę znowu zadecydował stały fragment gry. Teraz znowu świta jakaś nadzieja w sercu, że jak przestaniemy być "bezdomni", jak będziemy mieć już swój stadion to być może wtedy zaczniemy wygrywać... Ja się nigdy nie poddaję. To jest moja praca. To jest moja pasja i nie wyobrażam sobie, że ja teraz mógłbym... - po tym wszystkim co przeżyłem z tymi chłopakami, bo to na pewno jakaś więź się tworzy emocjonalna, rozmawiamy ze sobą na odprawie i wychodzimy na boisko z nastawieniem, że chcemy dać z siebie wszystko - ... i nagle tak przyjść po meczu i powiedzieć: "Panowie ja jestem pierwszy, który się z tego wypisuje, bo w Was nie wierzę", to nie jestem ja. Dlatego oddaję się mądrości kogoś kto jest nade mną, czyli właściciela Klubu, żeby on to wszystko swoim rozumem ogarnął i sam wyciągnął odpowiednie wnioski. Nie chcę też być tutaj postrzegany jako ten, który trzyma się za wszelką cenę stołka, bo gdyby tak było to pewnie nie oddałbym się do dyspozycji. Nie mogę podać się do dymisji, ponieważ nie mogę tego zrobić tym chłopakom. Wartości jakimi ja się kieruję i jakie wpajam tym chłopakom są takie a nie inne. Zejście jako szczur z tonącego okrętu nie jest w moim stylu.
- Przed meczem z Lechią w rozmowach z Profesorem Filipiakiem były rozważane jakieś scenariusze na wypadek porażki w tym meczu?
- Aż tak to nie. Nie zakładaliśmy, że przegramy. Rozmawialiśmy w tygodniu na roboczo, analizowaliśmy niepowodzenia w meczu z Górnikiem Zabrze, wydawało się, że znaleźliśmy mądre wnioski, ale okazało się, że nic nam to nie pomogło i... trzeba dalej pracować, trzeba walczyć. Ja wiem, że nie jest różowo nikomu, a mnie szczególnie bo ja za to odpowiadam, ja jestem trenerem. Mogę mówić, że ja biorę odpowiedzialność na siebie, ale wychodzimy na mecz i to piłkarze mają w swoich nogach i nie udaje nam się po raz kolejny zdobyć choćby punktu.
- Latem drużyna Cracovii bardzo zmieniła się kadrowo. Przyszło siedmiu nowych piłkarzy, a dwóch wróciło z wypożyczeń. Może paradoksalnie te transfery osłabiły zespół?
- Nie mam argumentów żeby z Panem polemizować. Bo co ja mogę Panu powiedzieć? Że wydaje mi się, że...
- Ja nie stawiam takiej tezy tylko to może być jakaś hipotetyczna przyczyna niepowodzeń drużyny. Piłkarze, którzy przyszli, którzy grają, są słabsi...
- Od tych co byli, tak?
- Są słabsi od tych, którzy grali w poprzednim sezonie...
- Ciężko jest mi dyskutować. Po pierwsze nie prowadziłem tego zespołu w poprzednim sezonie. Po drugie nie zdobywszy nawet punktu ja nie mogę w rozmowie z Panem nawet wychylić nosa na centymetr, bo Pan zawsze ma swoje racje i może mnie skontrować. Mamy tych piłkarzy, których mamy. Ja wierzę w pracę, wierzę w ich umiejętności, w ich honor reprezentowania pasiastej koszulki. Tak jak siedzimy teraz przy kolacji widzi Pan, że chłopcy ze sobą rozmawiają, starają się znaleźć antidotum na to co nas dotknęło. Być może nie jesteśmy jeszcze skończeni, choć niektórzy nas już pogrzebali. Będziemy walczyć. Pytanie: ze mną, czy z kimś innym. Ale Klub zawsze będzie, bo klub jest najważniejszy.
- Ta wiara musi wzajemna: trenera w drużynę i drużyny w trenera. Czuje Pan jakieś wsparcie zespołu?
- Ja zawsze powtarzam, że jakbym zobaczył, że nie jest nam po drodze ze sobą, piłkarzom ze mną to sam bym zrezygnował. Powiedziałbym: "Panowie nie to miejsce nie ten czas, pomyliliśmy się, rozejdźmy się jak przyjaciele". Ale tak jak rozmawiam, tak jak trenuję, tak jak robię odprawy widzę zaangażowanie chłopaków. Bo można ganić nas za braki w umiejętnościach, za braki takie a nie inne, ale ja nie ganię ich za... Oni dzisiaj też pokazali tyle ile mogli. To, że nie wystarczyło to nam do zdobycia punktu czy zwycięstw to już jest inny temat. Ale w każdym była wiara, że wychodzimy po to, aby odbić się od zerowego dorobku. Nie udało się po raz kolejny.
- Jutro [sobota] wracacie do Krakowa. Do kolejnego meczu pozostaną trzy dni. We wtorek mecz Pucharu Polski z GKP w Gorzowie Wielkopolskim...
- Chciałbym dać pograć piłkarzom, których nie używałem za dużo do tej pory. Myślę tu przede wszystkim o Miloszu Kosanoviczu. Chcę się przekonać na dobrym seniorskim poziomie - bo GKP to zespół z czołówki I ligi - jak ten zawodnik wygląda na środku obrony. Chcę też dać szansę Łukaszowi Mierzejewskiemu, bo jemu brakuje grania. Po trzech i pół miesiąca wszedł dzisiaj po raz drugi i zaprezentował się tak jak mógł. Myślę, też o tym, aby Hesdey Suart zagrał w tym meczu nie na obronie, ale przesunę go trochę wyżej. Muszę być przygotowany na wszystko, bo jako lider nie mogę powiedzieć, że nie wiem co będzie, kto będzie. Ja muszę być przygotowany na to, że pojedziemy jeszcze wspólnie do Gorzowa. Gdybym nie był pewny swoich umiejętności i tych piłkarzy to powiedziałbym na konferencji nie że oddaję się do dyspozycji tylko że rezygnuję, bo jestem bezsilny. A ja nie czuję się bezsilny, choć co z tego, że ja tak mówię jak jest kolejny mecz i kolejna porażka...
- Czy ma Pan jakiś sygnał od Zarządu, od Profesora Filipiaka w związku z oddaniem się do dyspozycji Zarządu?
- Osobisty nie, osobistego nie mam. Ktoś gdzieś powiedział, że niby dzwonił do Profesora i że Profesor nie przyjmuje mojego oddania się do dyspozycji Zarządu. Ale to nie padło z jego ust tylko z ust osób trzecich. Ja też takich decyzji nie podejmuję pod wpływem emocji, bo wiadomo, że po meczu głowa jest "zagrzana". Już raz się przekonałem o tym na własnej skórze. Ja mogę być wściekły na chłopaków, mogę być rozczarowany tym jak gramy, ale przychodzą wszyscy na kolację i wyciągają jakieś konstruktywne wnioski, rozmawiają i widać, że im zależy na tym, aby tu być i aby nasza drużyna nie była na ostatnim miejscu.
Rozmawiał: Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Tak na dobrą sprawę znowu zadecydował stały fragment gry.
Cracus
13:46 / 20.09.10
Zaloguj aby komentować