Tomasz Rząsa: - Ściągnę Jurka Dudka

rzasa-tomasz-2008-12-15

- Rolą dyrektora sportowego nie są wyłącznie transfery, lecz przede wszystkim stworzenie takiej struktury sportowej, by praca z młodzieżą dawała efekty - mówi Tomasz Rząsa , który wkrótce ma zostać dyrektorem sportowym Cracovii.

- Można już zwracać się do Pana per ?dyrektorze"?

- (śmiech) Nie, jeszcze nic nie jest ustalone.

- Z wypowiedzi prezesa Janusza Filipiaka można wyciągnąć inny wniosek.

- Spotkaliśmy się z prezesem w piątek i z obu stron jest wola współpracy. Rozmawiałem też z trenerem Płatkiem na temat przyszłości i perspektyw zespołu. Mogę więc powiedzieć tyle, że wszystko jest na dobrej drodze, aby ten układ wypalił.

.

rzasa-tomasz-2008-12-15

.

- Wizja pracy w Cracovii, czyli klubie, w którym zaczynał Pan grać w piłkę, jest bardzo kusząca?

- To na pewno duże wyzwanie. Dyrektor sportowy to bardzo odpowiedzialna funkcja.

- Referencje Pan ma: doświadczenie - olbrzymie, znajomości - pozazdrościć.

- Na pewno tak, ale niczego nie przesądzajmy. Jeszcze nie jestem związany z klubem, więc ciężko mi jest cokolwiek powiedzieć. O szczegółach będę mówił, gdy dopniemy wszystko na ostatni guzik.

- Przed rokiem prowadził Pan podobne rozmowy z prezesem Filipiakiem, ale nie doszliście do porozumienia. Co się zmieniło?

- Wtedy nie było takiej oferty ze strony klubu. Były jedynie ogólne rozmowy na temat klubu i pytania, czy chciałbym jakoś pomóc. Ja jednak wróciłem wówczas do Krakowa po czternastu latach gry za granicą i to nie był dla mnie odpowiedni moment na podejmowanie nowych zobowiązań.

- Już rozmyśla Pan jak zreformować Cracovię?

- Jeszcze nie, choć wiem, że czas będzie naglił. Na razie jednak, przez zamieszanie w polskim futbolu, zespół nawet nie wie, na czym stoi.

- Decyzję o podjęciu pracy uzależnia Pan od tego, czy Cracovia zagra w ekstraklasie?

- Nie, to nie ma znaczenia.

- Nie będzie Pan dziwnie się czuł siedząc za biurkiem, zważywszy, że nadal mógłby Pan być gwiazdą ekstraklasy?

- Mój czas już minął. Rok temu podjąłem przemyślaną i dojrzałą decyzję, że kończę karierę. Tego dreszczyku emocji, gdy wychodzi się na boisko, zupełnie mi nie brakuje.

- Wiosną komentował Pan mecze ekstraklasy dla Orange Sport. To bodaj jedyny taki przypadek, że gdyby telewizyjny ekspert wyszedł na boisko, to byłby lepszy od ocenianych przez siebie piłkarzy.

- (śmiech) Dziękuję za taką opinię. U piłkarza wszystko jednak odbywa się w głowie. Gdybym miał potrzebę i chęci, żeby coś innym, a przede wszystkim sobie udowodnić, to bym grał w lidze. Teraz mi jednak w zupełności wystarcza, gdy dwa-trzy razy w tygodniu zagram gdzieś wieczorem z kolegami dla przyjemności.

- Skończył Pan karierę w wieku 35 lat. Wiele osób uważa, że za wcześnie.

- Czułem się już piłkarsko spełniony. Uważałem, że sportowo osiągnąłem sporo i więcej już pewnie nie osiągnę, więc to jest dobry czas, żeby powiedzieć sobie ?dość". A poza wszystkim czternaście lat spędzonych poza granicami kraju wystarczyło, by zapewnić byt rodzinie.

- Większość piłkarzy postępuje odwrotnie. Wracają do polskiej ligi i odcinają kupony od dawnej sławy.

- Ja nie czułem takiej potrzeby, żeby grać w kraju. Być może byłoby miło się przypomnieć i skończyć karierę w Cracovii, w której stawiałem pierwsze piłkarskie kroki, ale takiej propozycji nie było.

- Gdyby się wtedy pojawiła, to przyjąłby ją Pan?

- Ciężko gdybać. Chciałem już przestać grać w piłkę - i tak płynnie i naturalnie się ta moja kariera skończyła.

- Przynajmniej nikt nie zarzuci Panu, że rozmienił się na drobne i nie wiedział, kiedy zejść ze sceny.

- Coś w tym jest. Nie bałem się jednak krytycznych ocen, wytykania błędów. Nie chciałem po prostu szukać na siłę motywacji, nie czułem potrzeby udowadniania, że jestem przydatny, zdrowy, lepszy od innych. A jeśli nie ma motywacji, to lepiej dać sobie spokój.

- Jest Pan spełniony, zamożny, a mimo to rozgląda się za pracą. Z nudów?

- Na pewno nie z nudów. Zawód piłkarza jest bardzo specyficzny. Mam 36 lat, niedawno skończyłem pewien etap w życiu, ale dalej chcę się rozwijać. Czuję, że nie wolno mi stanąć w miejscu, bo nadal jestem młodym człowiekiem. A dla piłkarza szukanie zajęcia w futbolu jest czymś naturalnym. Znają cię w tym środowisku, masz kontakty, doświadczenie. Dlatego tak wielu zawodników próbuje po karierze swoich sił na futbolowych frontach.

- Piłkarze wybierają z reguły cztery drogi: trener, menedżer, komentator telewizyjny, dyrektor sportowy. Rozumiem, że dla Pana ta ostatnia koszula jest najbliższa ciału.

- Myślę, że najprostsza i najwłaściwsza dla mnie byłaby jednak menedżerka. Bywałem w wielu krajach, poznałem wielu ludzi, mam szerokie kontakty w całej Europie. Podejrzewam, że moje działanie na polskim rynku mogłaby zaowocować jakimiś fajnymi zagranicznymi transferami. Takie zajęcie na pewno byłoby w mojej sytuacji najłatwiejsze i najbardziej intratne finansowo. Człowiek jednak przez tyle lat był obieżyświatem i wiódł cygańskie życie, przenosząc się z miejsca na miejsce, że teraz potrzebuje stabilizacji. Perspektywa pracy na miejscu, choćby w Krakowie, jest dla mnie dużo ciekawsza.

- To, co Pan powiedział o znajomościach, zabrzmiało jak obietnica spektakularnych transferów do Cracovii.

- Co mam panu odpowiedzieć? Trudno mi dziś cokolwiek na ten temat mówić.

- Ale kibic od razu sobie pomyśli: ?O, jak ten Rząsa do nas przyjdzie, to od razu ściągnie Michała Żewłakowa, bo razem W kadrze grali".

- Co tam Michała, Jurka Dudka przede wszystkim. Może z Realem nie podpisze kontraktu i przyjdzie do Cracovii (śmiech). A mówiąc serio, to w kwestii transferów wszystko jest uzależnione od polityki i możliwości klubu. Naprawdę jednak nie chciałbym akurat teraz wdawać się w szczegóły.

- Jest Pan wychowankiem Cracovii. To w jakimś stopniu będzie determinować charakter Pańskich działań? "Pasy" staną się przyjazne dla młodzieży i będą przystanią dla uzdolnionych piłkarzy z regionu?

- Chciałbym. Rolą dyrektora sportowego nie są bowiem wyłącznie transfery, lecz przede wszystkim stworzenie takiej struktury sportowej, by praca z młodzieżą dawała efekty.

- Cracovia stanie się polskim... tu proszę wstawić nazwę zachodniego klubu.

- Z Zachodu można czerpać wiele wzorców, ale i tak wszystko rozbija się o naszą polską rzeczywistość. Dlatego na pewno trzeba będzie znaleźć złoty środek, który zafunkcjonuje w naszych realiach. Chciałbym, żeby praca z młodzieżą dawała wymierne efekty. Teraz widzę, że drużyna Cracovii zajęła w Młodej Ekstraklasie ostatnie miejsce. To nie wróży dobrze na przyszłość. A ja jestem krakusem i wiem, że w naszym regionie potencjał jest olbrzymi. Szukanie i szlifowanie talentów nie jest jednak zajęciem na tydzień, miesiąc czy rok. To praca długofalowa.

- Otóż to. Podziela Pan pogląd, że właścicieli klubów najtrudniej jest przekonać do inwestowania w młodzież? Często słyszymy od nich: ?Zrobimy tutaj drugi Ajax Amsterdam", ale za deklaracjami nie idą konkrety: dobra baza, profesjonalne sztaby trenerskie, opieka. Bo to kosztuje ciężkie miliony.

- Zgadza się. Każdy właściciel, który wydaje pieniądze - nie tylko w sporcie, ale w każdej innej dziedzinie - chciałby mieć szybkie i dobre efekty. Tymczasem inwestując w młodzież długo czeka się na owoce. Sprawa nie jest więc prosta, czasem ciężko to pogodzić.

- W Cracovii spróbuje Pan to zrobić?

- (śmiech) Hm, nie jestem jeszcze dyrektorem, ale jeśli miałbym gdzieś pracować, to chciałbym, żeby praca z młodzieżą wyglądała jak najlepiej. I nie chodzi mi tylko o dobro klubu, ale polskiej piłki w ogóle. Organizujemy EURO 2012, więc nie można przegapić takiej szansy. Być może mistrzostwa zmotywują i zachęcą do futbolu wielką liczbę młodych ludzi. Dajmy im szansę i stwórzmy im optymalne warunki.

- Uda się do tego przekonać prezesa Filipiaka? Dotychczas głównym problemem Cracovii było jedynowładztwo. Dyrektorów sportowych było kilku, ale realizowali oni wizje prezesa, a nie własne. Pan negocjuje dla siebie mocniejszą pozycję i większe przywileje?

- Na razie trudno mówić o negocjacjach. Z prezesem Filipiakiem rozmawialiśmy przez kwadrans. O szczegółach zdążymy jeszcze pogadać. Na razie, podkreślę to po raz kolejny, do podpisania umowy jest jeszcze kawałek drogi. Choć ja chętnie podjąłbym się tego zadania, a i u prezesa widzę dużą chęć współpracy.

- No to kiedy będzie pierwsza konferencja prasowa na Cracovii z Pańskim udziałem?

- (śmiech) Nie wiem, nie wiem. Na razie jadę pograć sobie w piłkę. Radek Gilewicz kończy karierę i organizuje pożegnalny mecz.

- Pan oficjalnego pożegnania chyba nie miał?

- Nie miałem i raczej nie będę robił. Kto wie, może jeszcze wrócę do gry? (śmiech)

- Mógłby być Pan pierwszym i jedynym w ekstraklasie grającym dyrektorem sportowym.

- O, dobry pomysł. Nie, nie, żartuję. Kariera piłkarska jest już zamknięta. Czas na nowe wyzwania.

Rozmawiał: Przemysław Franczak - POLSKA Gazeta Krakowska

Fot. Uluśka

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

hej lio

nie napinaj sie tak bo ci żyłka pęknie

Zaloguj aby komentować

TAKIEGO NAM TRZEBA!

Podpisuję się pod słowami poprzednika. Święta racja!
Tomek Rząsa to Pasiak z krwi i kości. Symbol Cracovii, zaryzykuję stwierdzenie że najwybitniejszy jej piłkarz po wojnie (po Kałuży).
To tacy ludzie powinni pracować w Klubie a nie cwaniaczki i karierowicze z zamiłowaniami do psów jak tabisz czy obecny szef marketingu, także psi-fan.
Mam nadzieję że pojawienie się Tomka w Klubie rozpocznie zmianę nie tylko widoczną na boisku ale i we władzach Cracovii.

Zaloguj aby komentować

mam nadzieje

ze Pan Filipiak przejrzy szerzej na oczy i poslucha głosu ludu Cracovi w temacie Tomka Rzasy!!! To jest jedyny prawdziwy i najlepszy typ na Nowego Dyrektora sportowego!!!TO człowiek nie tylko oddany Cracovi ale i inteligentny i majacy wiele pomysłów!!!! Nie mowiac o ukladach w europie i nie tylko!!!

Tak wiec Panie Filipiak!!!!!!!!!!!!! NIe oszczedzaj Pan na Tego człowieka tylko umowa i do pracy bo za bardzo to my czasu nie mamy!!!!!!!!!!

=== CRACOVIA ===

Zaloguj aby komentować

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.