Prasa o zatrzymaniu Prezesa Cracovii

Poniedziałkowa prasa obszernie pisze na temat skandalicznego zatrzymania przez krakowską Policję Prezesa Cracovii. Poniżej przedstawiamy artykuły na ten temat z Dziennika Polskiego, Gazety Wyborczej, POLSKA Gazeta Krakowska, Rzeczpospolitej i Przeglądu Sportowego.

DP: Profesor w kajdankach

Prezes Cracovii twierdzi, że sposób zatrzymania był niewspółmierny do zarzutów

Profesor Janusz Filipiak, właściciel klubu piłkarskiego Cracovia, a także giełdowej spółki informatycznej ComArch SA jest podejrzany o pomocnictwo w antydatowaniu kontraktu byłego piłkarza Cracovii Pawła Drumlaka i naruszanie jego praw pracowniczych. - Sposób zatrzymania był niewspółmierny do zarzucanych mi oficjalnie przez prokuraturę czynów - twierdzi prof. Filipiak.

Oprócz Janusza Filipiaka (w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" wyraził zgodę na opublikowanie imienia i nazwiska) zarzuty usłyszało też trzech innych działaczy Cracovii. Wobec wszystkich podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe.

Janusz Filipiak został zatrzymany w sobotę po południu na lotnisku w Balicach, tuż po powrocie z Rzymu, gdzie kilka godzin wcześniej odbierał nagrodę przyznaną ComArchowi. Skutego w kajdanki prezesa doprowadzono najpierw na policję, a potem do Prokuratury Rejonowej dla Krakowa-Krowodrzy. - Zatrzymano mnie o godz. 14.35, potem przetrzymywano w areszcie. O godz. 3 nad ranem zostałem obudzony i doprowadzony na przesłuchanie. O godz. 6 rano opuściłem areszt - twierdzi właściciel Cracovii.

W tym samym czasie policjanci zapukali też do drzwi Rafała W., Jakuba T. oraz Pawła M. - dwóch obecnych i jednego byłego członka zarządu Cracovii. Ich również doprowadzono do prokuratury.

- Czy konieczne było zatrzymanie Janusza Filipiaka i innych członków Cracovii, skoro śledztwo toczyło się od kilku miesięcy, więc zainteresowani mogli wcześniej uzgadniać wersje wydarzeń? Dlaczego nie wezwano ich na przesłuchania? - zapytaliśmy wczoraj w krakowskiej prokuraturze.

- Zarzuty dotyczyły przestępstw popełnionych wspólnie i w porozumieniu, a w takich sytuacjach zawsze istnieje groźba uzgadniania wersji, ukrywania czy niszczenia dowodów. Prawdą jest, że śledztwo toczyło się od początku roku i działacze Cracovii mogli domniemywać, że niebawem staną przed prokuratorem, jednak nie wiedzieli, jaki jest zakres tego postępowania - usłyszeliśmy nieoficjalnie w prokuraturze.

Policjanci zapewniają, że zatrzymanie odbyło się w sposób kulturalny. Problem jednak w tym, że Janusz Filipiak został skuty w kajdanki.

- Tego wymagają procedury. Błędem w sztuce byłoby ich niezałożenie. Policjanci nie mają wyboru. Osoby zatrzymywane z reguły są w stresie, tu chodzi też o ich bezpieczeństwo - twierdzi Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.

Jak powiedziała "Dziennikowi Polskiemu" prokurator Bogusława Marcinkowska, zatrzymania mają związek z kontraktem byłego zawodnika Cracovii. Chodzi o Pawła Drumlaka, który w marcu 2005 r. mając dług wobec menedżera, umówił się z członkami zarządu Cracovii, że kontrakt będzie opiewał na niewielką kwotę, a resztę pieniędzy otrzyma nieoficjalnie. Do tych uzgodnień miało dojść wówczas, gdy klub otrzymał pismo od komornika, który zamierzał zająć wynagrodzenie piłkarza.

- Zainteresowani sporządzili umowę z datą wcześniejszą niż dokument dotyczący zajęcia komorniczego. Zamiast kwoty około 25 tys. zł widniało na nim wynagrodzenie w wysokości 1200 zł. Tym sposobem działali na niekorzyść wierzycieli - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w krakowskiej prokuraturze.

Po kilku miesiącach piłkarz spłacił komornika. Zaczęły obowiązywać też pierwotne warunki umowy. Problem w tym, że zarząd klubu przestał się z nich wywiązywać. Wówczas wyszło na jaw istnienie aneksu, w którym wynagrodzenie piłkarza zmniejszone zostało z około 25 tys. zł do 20 tys. zł. O tym dokumencie sportowiec jednak nic nie wiedział. Biegły grafolog ustalił, że podpis Drumlaka został sfałszowany.

W styczniu tego roku piłkarz zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przestępstwa i od tego czasu toczy się śledztwo. Jego pierwsze efekty zobaczyliśmy w minioną sobotę. Najpierw zarzuty usłyszał prof. Filipiak. Dotyczyły one pomocnictwa w antydatowaniu kontraktu Pawła Drumlaka i działania tym samym na niekorzyść jego wierzyciela oraz naruszanie praw pracowniczych piłkarza.

- Nakładano na niego rażące, niczym nieuzasadnione kary finansowe. Nie wypłacano mu też wynagrodzenia. Był zobowiązywany do przebywania w klubie po około dziesięć godzin przez siedem dni w tygodniu. Bezzasadnie został odsunięty od treningów w pierwszej drużynie seniorów - opowiada prok. Marcinkowska.

Prezes nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i złożył wyjaśnienia. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, tłumaczył, że nic nie wiedział o antydatowanym kontrakcie.

Po przesłuchaniu prof. Filipiak został zwolniony do domu. Zastosowano wobec niego środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. zł.

W sobotę zarzuty usłyszał także Paweł M., były prezes i wiceprezes Cracovii. Jest on podejrzany o pomocnictwo w działaniu na szkodę wierzycieli poprzez antydatowanie kontraktu. Obecnym członkom zarządu: Rafałowi W. i Jakubowi T. postawiono po pięć zarzutów. Oprócz takich, jak Januszowi F., także usiłowanie oszustwa poprzez sporządzenie aneksu do kontraktu Drumlaka z podrobionym jego podpisem, posłużenie się tym dokumentem w PZPN oraz zmuszanie zawodnika do przystania na warunki ugody przedstawione przez klub. Żaden z trzech działaczy Cracovii nie przyznał się do winy.

Wszyscy złożyli obszerne wyjaśnienia. Po przesłuchaniu zostali zwolnieni za poręczeniem majątkowym w wysokości po 20 tys. zł.

Niewykluczone, że niebawem zarzuty usłyszy też Paweł Drumlak. Co prawda poinformował organa ścigania o nieprawidłowościach w klubie sportowym, jednak - jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie - w jego przypadku również rozważane jest pociągnięcie do odpowiedzialności karnej. Sprawa ta najprawdopodobniej zostanie wyłączona do odrębnego postępowania.

W rozmowie z "Dziennikiem Polskim" Paweł Drumlak nie chciał komentować działań prokuratury. Jedynie wyraził zdziwienie, że złożone przez niego doniesienie zakończyło się postawieniem zarzutów członkom zarządu Cracovii.

Paweł Drumlak był piłkarzem Cracovii w latach 2004-2007. W zeszłym roku klub zwrócił się do Wydziału Gier Polskiego Związku Piłki Nożnej z wnioskiem o rozwiązanie z nim umowy, twierdząc, że piłkarz wielokrotnie naruszył dobre imię Cracovii, rozpowszechniając niezgodne z prawdą informacje.

Klub zarzucił mu także symulowanie kontuzji, unikanie treningów i słabą grę. W oświadczeniu złożonym wczoraj do mediów, piłkarz poinformował, że złożony przez Cracovię wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy zawodnika został w całości prawomocnie oddalony.

Pojawiło się jednak pytanie, dlaczego prokuratura dokonała zatrzymania na dzień przed zjazdem Polskiego Związku Piłki Nożnej? Oficjalnie usłyszeliśmy, że to przypadek. Ponoć miał o tym zadecydować fakt, że w sobotę w Krakowie przebywali wszyscy czterej działacze Cracovii, dzięki czemu policjanci mieli łatwiejsze zadanie.

GW: Prezes Cracovii z zarzutami

Janusz F., prezes Cracovii, podejrzany o nieprawidłowości przy podpisywaniu kontraktu z piłkarzem Pawłem Drumlakiem oraz łamanie jego praw pracowniczych. Prokuratura przesłuchała go w sobotę, po czym wyszedł na wolność za kaucją. Zarzuty postawiono pozostałym członkom zarządu klubu oraz byłemu wiceprezesowi.

Kilka miesięcy temu "Gazeta" jako pierwsza napisała o nieprawidłowościach związanych z kontraktem Drumlaka. Piłkarz złożył zawiadomienie do prokuratury, w którym twierdził, że podrobiono jego podpis pod jednym z aneksów do umowy z klubem. Przy okazji wyszło na jaw, że część należności krakowski klub miał płacić Drumlakowi "pod stołem".

Właśnie w oparciu o zawiadomienie piłkarza wszczęto śledztwo, którego efektem była sobotnia akcja prokuratury i policji. Zanim piłkarze Cracovii wyszli na mecz z Koroną, na lotnisku w Balicach policjanci z wydziału do walki z korupcją zatrzymali wracającego z Rzymu Janusza F., prezesa klubu i właściciela informatycznej firmy Comarch.

Biznesmenowi założono kajdanki, przewieziono do policyjnej izby zatrzymań. Inna grupa policjantów przeszukała pomieszczenia Cracovii, zajmując komputery i dokumenty. W tym samym czasie zatrzymano także Rafała W. i Jakuba T. - obecnych członków zarządu klubu, oraz jej byłego wiceprezesa Pawła M., który wieczorem, jako pierwszy stanął przed obliczem prokuratora. Po g. 22 z prokuratury wyszli obrońcy Janusza F. - Nasz klient ma zostać przesłuchany dopiero w niedzielę w południe - rzucił do dziennikarza "Gazety" jeden z adwokatów. Nieoczekiwanie jednak po godzinie sprawa nabrała przyspieszenia. Do prokuratury na nowo zostali wezwani adwokaci wszystkich podejrzanych. Janusz F. jako ostatni stanął przed prokuratorem. - Obudzono mnie o trzeciej w nocy i do godziny szóstej byłem przesłuchiwany - relacjonuje prezes Cracovii. Rano wyszedł za kaucją, tak jak inni podejrzani. Janusz F. ma wpłacić 100 tysięcy złotych. Pozostała trójka - po 20 tysięcy.

Cała historia ma swój początek wiosną 2005 r. Wtedy do klubu z Kałuży zgłosił się komornik, który chciał zająć kilkaset tysięcy złotych z poborów Pawła Drumlaka. Piłkarz był winny te pieniądze poprzedniemu menedżerowi. Żeby uniknąć egzekucji, zawodnik i klub dogadali się: jego zarobki na kilka miesięcy z 25 tys. zł zmalały na papierze do 1,2 tys. zł, a umowę podpisano z datą wsteczną.

Za antydatowanie dokumentów zarzuty teraz dostali Janusz F. i Paweł M., czyli ówczesny prezes i wiceprezes klubu - wg prokuratury wiedzieli o machinacjach i mieli sygnować związane z tym materiały.

Rok później, gdy klub był już w konflikcie z piłkarzem (zarzucano mu m.in. symulowanie kontuzji), pojawił się drugi aneks: tym razem z 25 tys. zł zarobki Drumlaka spadły do 20 tys. zł. Tyle, że piłkarz nic o tym dokumencie nie wiedział, a jego podpis został podrobiony.

Do dziś jednak nie wiadomo, kto sfałszował sygnaturę. Ale zdaniem prokuratury zamieszani są w to obecni wiceprezesi Rafał W. i Jakub T. - zarzucono im usiłowanie oszustwa przez sporządzenie aneksu do kontraktu z podrobionym podpisem piłkarza, posłużenie się nim w PZPN oraz zmuszanie zawodnika do przystania na proponowane przez klub warunki ugody.

W tym wątku prokuratura zarzuca F. łamanie praw pracowniczych piłkarza: bezzasadnie odsunięto go od treningów z pierwszą drużyną, nakładano na niego kary pieniężne, Drumlak musiał pisać codziennie raporty z zajęć z drużynami młodzieżowymi.

Sam Paweł Drumlak wczoraj nie chciał komentować zatrzymania szefów Cracovii. Z naszych informacji wynika, że sam może usłyszeć zarzuty za udział w machinacjach przy kontrakcie.

Janusz F. nie przyznaje się do winy. Podobnie pozostali podejrzani działacze. - Uważam, że akcja policji i prokuratury jest niewspółmierna do zarzutów na mnie ciążących. Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed kilkunastu miesięcy, a prokuratura nie przedstawiła mi żadnych dowodów winy - powiedział nam wczoraj prezes Cracovii. Wspólnie z adwokatami zastanawia się nad złożeniem zażalenia na zatrzymanie.

Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury: - Zarzuty dotyczą działania wspólnie i w porozumieniu kilku osób. Dlatego musieliśmy uczynić wszystko, by nie doszło do uzgodnienia wyjaśnień. Takiej gwarancji nie ma, gdybyśmy wysłali wezwanie do stawienia się - tłumaczy sobotnią akcję. Prokuratorzy twierdzą też, że decyzję o sobotnich zatrzymaniach podjęto, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu cała czwórka podejrzanych przebywała równocześnie w Krakowie.

Janusz F. kontroluje 49 proc. udziałów w MKS Cracovia SSA (51 proc. należy do miasta), prezes Comarchu w znacznej części finansuje klub. Czy sobotnie zatrzymania mogą wpłynąć na decyzję o jego dalszym zaangażowaniu w klub? - Nie chcę odpowiadać na to pytanie w tym momencie, muszę się pozbierać po tej sytuacji - powiedział nam wzburzony prezes Cracovii.

GK: Czarny dzień prof. Filipiaka

Prezes Cracovii Janusz Filipiak (36. na liście najbogatszych Polaków wg. "Wprost"), wraca w sobotę z zagranicznej podróży. Ma zamiar wybrać się na mecz swoich piłkarzy z Koroną Kielce. Nie przypuszcza, że jego przypadek splecie się być może z tak znanymi osobami jak prezes Orlenu Andrzej Modrzejewski, b. minister Emil Wąsacz czy biznesmen Roman Kluska.

Wszystkich demonstracyjnie zatrzymywano jak groźnych przestępców, choć nie ukrywali się, i można ich było wezwać na przesłuchanie. Godz. 14.35 Prof. Filipaka, który wylądował w Balicach zatrzymują policjanci działający na zlecenie krakowskiej prokuratury.

Zakutego w kajdanki wiozą do aresztu. W telewizyjnych programach informacyjnych przez pierwsze godziny zatrzymanie łączy się z korupcją w polskiej piłce. Wrażenie potęgują wieści,że razem z Filipiakiem, właścicielem ComArchu, jednej z największych firm informatycznych w Europie, zatrzymano członków zarządu Cracovii: Jakuba T. i Rafała W. oraz byłego prezesa Pawła M., że przeszukano siedzibę klubu... Zatrzymanie z aferą korupcyjną nie ma jednak nic wspólnego.

Jest zaskakującym epilogiem konfliktu działaczy z Pawłem Drumlakiem, piłkarzem, który z "Pasami" rozstał się w kwietniu zeszłego roku. Wróćmy jednak do nocy z soboty na niedzielę. Przesłuchanie zaczyna się dopiero o 3 w nocy. Prezes Cracovii słyszy dwa zarzuty. O świcie wychodzi do domu. Wcześniej musi wpłacić 100 tys. zł poręczenia majątkowego. - Sposób zatrzymania był niewspółmierny do zarzucanych mi oficjalnie przez prokuraturę czynów - wyjaśnia biznesmen w niedzielne popołudnie, w specjalnym oświadczeniu.

Jak twierdzi, prokurator nie przedstawił mu żadnych dowodów winy. Jakie zarzuty stawia się Filipiakowi? Pierwszy to pomoc w antydatowaniu kontraktu zawodnika. Drugi - działanie na jego szkodę poprzez naruszanie praw pracowniczych. Dwaj jego zastępcy mają ich więcej: m.in. usiłowanie oszustwa przez sporządzenie aneksu do umowy Drumlaka z jego podrobionym podpisem oraz posłużenie się tym dokumentem w PZPN. Paweł M., były prezes jest podejrzany o pomoc przy antydatowaniu kontraktu. Nikt nie przyznaje się do winy. Śledztwo w tej sprawie trwa od grudnia ub.r. Prokuratura zajmowała się sfałszowanym podpisem - doniesienie o popełnieniu przestępstwa złożył Drumlak - ale szybko pojawił się inny wątek. Śledczy sprawdzali czy piłkarz nie umówił się z klubem na podzielenie zarobków na część oficjalną i tę przekazywaną "pod stołem".

Filipiak zdecydowanie zaprzeczał, że takie praktyki miały miejsce. Powoływał się na korzystną dla klubu ekspertyzę grafologa. Drumlak przedstawił opinię własnego eksperta. I to wersja piłkarza jest zgodna z ustaleniami biegłego powołanego przez prokuraturę. - Niezależny grafolog potwierdził fakt antydatowania kontraktu i podrobienie podpisu - poinformowała nas wczoraj Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury. W aneksie Drumlak miał zgodzić się na obniżenie pensji. Zdaniem piłkarza, sporządzenie tego dokumentu było elementem strategii działaczy, którzy chcieli wymusić na nim zerwanie kontraktu. Wojna z zawodnikiem trwa od ponad dwóch lat. Filipiak nie przepadał za Drumlakiem, któremu dał niezły kontrakt, a potem - rozeźlony jego chimeryczną formą - zarzucał symulowanie kontuzji.

Klub próbował się pozbyć piłkarza na wiele sposobów (nie wypłacając pensji, wlepiając pod byle pretekstem kary finansowe i nakazując wykonywanie wydumanych poleceń, jak siedzenie w klubie od rana do wieczora). W ub. roku na wniosek piłkarza PZPN rozwiązał jego kontrakt z winy Cracovii. - Z tak specyficznym przypadkiem spotkałem się po raz pierwszy w życiu - twierdził wtedy przewodniczący Wydziału Gier Wojciech Jugo. Dziwne jest jeszcze coś innego. Czas i forma zatrzymania prezesa. Konieczne było robienie przedstawienia na lotnisku? - Celem prokuratora było, aby wszystkie osoby były doprowadzone równocześnie. Chciał uniknąć ustalenia przez podejrzanych wyjaśnień - tłumaczy rzecznik prokuratury. Tyle, że Filipiak miał na ewentualne ustalenia 5 miesięcy.

RP: Prezes Cracovii usłyszał zarzuty

Policja zatrzymała w sobotę znanego biznesmena i prezesa pierwszoligowej Cracovii prof. Janusza Filipiaka. Po przesłuchaniu wyszedł na wolność. Podejrzany jest o nieprawidłowości w rozliczeniach z jednym z piłkarzy.

Na polecenie krakowskiej prokuratury policjanci zatrzymali Janusza Filipiaka ok. godz. 15 na lotnisku w Balicach, gdy wracał z podróży zagranicznej. Przeszukali też pomieszczenia klubu oraz zatrzymali trzech innych działaczy Cracovii. Nad ranem w niedzielę cała czwórka została zwolniona za poręczeniem majątkowym (Filipiak 100 tys. zł, pozostali działacze po 20 tys.).

Sprawa dotyczy finansowych należności dla byłego zawodnika Cracovii Pawła Drumlaka. ? Janusz Filipiak usłyszał zarzut pomocnictwa do działania na szkodę wierzycieli Cracovii, co wiązało się z antydatowaniem przez klub kontraktu obniżającego wynagrodzenie piłkarza. Drugi zarzut dotyczy naruszania praw pracowniczych Drumlaka ? informuje rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.

Członkowie zarządu Cracovii Rafał W. i Jakub T. podejrzani są o usiłowanie oszustwa poprzez sporządzenie aneksu do kontraktu Drumlaka z podrobionym jego podpisem, posłużenie się tym dokumentem w PZPN oraz zmuszanie zawodnika do zaakceptowania warunków ugody przedstawionych przez klub. Byłemu wiceprezesowi klubu Pawłowi M. postawiono zarzut działania na szkodę wierzyciela poprzez antydatowanie kontraktu. Prezes Filipiak oraz pozostali działacze nie przyznali się do winy.

Prokuratura nie chce ujawniać szczegółów tej sprawy. Jak ustalili reporterzy RMF FM, wszystko zaczęło się od tego, że Drumlak miał długi wobec swojego menedżera, który chciał je ściągnąć wprost z zarobków piłkarza. Drumlak umówił się więc z władzami klubu, że oficjalnie będzie zarabiał mniej, a resztę dostanie nieoficjalnie bez żadnych potwierdzeń w dokumentacji. Potem ? jak twierdzi piłkarz ? klub przestał wywiązywać się z tej umowy. Drumlak zawiadomił więc o całym procederze prokuraturę, wskazując, że jego zdaniem podpis na aneksie do kontraktu został sfałszowany.

W zeszłym roku MKS Cracovia SSA wystąpił do Wydziału Gier Polskiego Związku Piłki Nożnej z wnioskiem o rozwiązanie umowy z Drumlakiem. Zdaniem władz klubu piłkarz ten wielokrotnie naruszył dobre imię Cracovii, rozpowszechniając niezgodne z prawdą informacje. Klub zarzucił mu także symulowanie kontuzji, unikanie treningów i bardzo słabą grę.W przesłanym w sobotę do PAP oświadczeniu Drumlak wyjaśnia, w jakich okolicznościach rozstał się z krakowskim klubem. Pisze, że wniosek Cracovii do PZPN o rozwiązanie z nim kontraktu został oddalony. Potem na jego wniosek Wydział Gier orzekł o rozwiązaniu kontraktu z winy klubu. Były piłkarz Cracovii informuje też, że do Piłkarskiego Sądu Polubownego PZPN złożył powództwa przeciwko klubowi o wypłatę zaległego wynagrodzenia oraz odszkodowanie. W tych sprawach w pierwszej instancji zapadł korzystny dla niego werdykt.

Profesor Janusz Filipiak to założyciel i prezes giełdowej spółki informatycznej ComArch. Sponsorowanie Cracovii rozpoczął w 2002 r., kiedy klub znajdował się w trzeciej lidze. ComArch, wykupując udziały w MKS Cracovia SSA, stał się jej głównym udziałowcem. W 2004 r. klub awansował do ekstraklasy, w której gra do dziś.

Rzeczniczka prokuratury tłumaczy, dlaczego Janusza Filipiaka i pozostałych działaczy nie wzywano na przesłuchania, tylko zlecono policji ich zatrzymanie. ? Gdy jest kilka osób działających wspólnie i w porozumieniu, konieczne jest ich zatrzymanie, by nie mogli uzgodnić składanych wyjaśnień ? mówi Bogusława Marcinkowska.

- działanie w celu udaremnienia egzekucji komorniczej z majątku Pawła Drumlaka poprzez obniżenie wynagrodzenia z tytułu kontraktu zawodniczego

- naruszanie praw pracownika poprzez nakładanie na Pawła Drumlaka kar finansowych, niewypłacanie wynagrodzeń oraz premii, a także poprzez niezapewnianie Pawłowi Drumlakowi warunków do profesjonalnego uprawnia sportu poprzez między innymi niezapewnienie personelu do gry i treningu, bezzasadne odsunięcie od treningów z pierwszą drużyną seniorów oraz nakazanie sporządzania i dostarczania pisemnych raportów z zajęć sportowych dla grup młodzieżowych.

Czyny zagrożone są odpowiednio karą pozbawienia wolności do lat trzech oraz karą grzywny, karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

PS: Bardzo przykre skutki sprawy Drumlaka

Prokuratura Rejonowa Kraków-Krowodrza postawiła zarzuty prezesowi Cracovii Januszowi Filipiakowi, jego dwóm zastępcom Jakubowi Tabiszowi i Rafałowi Wysockiemu oraz byłemu sternikowi Pasów Pawłowi Misiorowi. Dotyczą one sprawy Pawła Drumlaka. Działaczom grozi kara pozbawienia wolności do lat 5.

O godzinie 14.35 w sobotę Filipiak został zakuty w kajdanki. Nastąpiło to na lotnisku w Balicach. Prezes prosto z targów informatycznych w Rzymie wybierał się na wieczorny mecz Pasów z Koroną. Zamiast tam, trafił do aresztu, a wraz z nim wspomniana trójka. Postawiono im zarzuty działania na szkodę wierzyciela oraz naruszenie praw pracownika, którym Drumlak był w Cracovii od marca 2004 do kwietnia 2007 r.

Piłkarz i klub wojują od ponad 2 lat. Litania wzajemnych zarzutów jest bardzo długa. Główny ze strony Pasów dotyczy rzekomego lenistwa piłkarza. - Drumlak, gdy chciał podpisać kontrakt, grał bardzo ładnie. Gdy go podpisał, przestał przejmować się klubem, grą, piłką, zaangażowaniem - powiedział nam niedawno Filipiak, dodając: To Cracovia jest tu biedna, bo on był naszym piłkarzem. Wiedząc, jaki to jest człowiek, chcieliśmy się go konsekwentnie pozbyć. I jeżeli mam ewidentnie złego pracownika, to prawo pracy pozwala mi go zwolnić. A tu okazuje się, że Drumlak nie jest zwalniamy. Jak się go zwolni, to jeszcze rozrabia.

32-letni zawodnik bronił się zaświadczeniami lekarskimi, które wskazywały, że jest niezdolny do gry. Skarżył się na szykanowanie, czego przejawem miał być przede wszystkim nakaz przebywania na klubowych obiektach przez 8-10 godzin dziennie. Z działaniem na szkodę wierzyciela ma się wiązać pochodzący z 2005 r. aneks do kontraktu piłkarza, pod którym - jak utrzymywał Drumlak - jego podpis został podrobiony! W aneksie zawodnik zrzekał się połowy zarobków (z 30 na 15 tys. zł miesięcznie), by mniej oddawać komornikowi działającemu w imieniu menedżera Marka Profusa. Drugie 15 tys. miał dostawać w ramach pożyczek, których część klub mu potem zabrał na poczet kar dyscyplinarnych.

W 2007 r. strony miały się na tyle dość, że złożyły odrębne wnioski o rozwiązanie kontraktu. Wydział Gier PZPN przyznał rację Drumlakowi. Za rozwiązanie umowy z winy klubu dostał on 274 tys. zł plus odsetki, ale domaga się - to wersja piłkarza - kolejnych 375 tys. zł z odsetkami.

Filipiak powiedział nam: Chcieliśmy zawrzeć z nim ugodę, żeby uniknąć tego syfu medialnego, sądów, pomówień, ale dla Drumlaka porozumienie było na poziomie 1,2 min zł. Jeśli pan wie, że ktoś jest kombinatorem i cwaniakiem, a pan ma mu za to tyle zapłacić, to nie jest pan szczęśliwy.

W niedzielę nad ranem, za poręczeniem majątkowym 100 tys. zł właściciel Cracovii opuścił areszt, po czym z żalem oświadczył: Sposób zatrzymania był niewspółmierny do zarzucanych mi oficjalnie przez prokuraturę czynów. Przetrzymano mnie w areszcie i o 3 w nocy w niedzielę doprowadzono na przesłuchanie, w trakcie którego nie przedstawiono mi żadnych dowodów mojej rzekomej winy. Zostałem stamtąd zwolniony o godzinie 6 nad ranem.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.