Klub, czyli komisariat
Posłowie wymyślili ustawę, która niszczy futbol
Spisywanie danych osobowych, numerów PESEL i archiwizacja - takie obowiązki nakłada na klub nowelizacja ustawy o organizacji imprez masowych podwyższonego ryzyka. - Ta ustawa zabije futbol - twierdzą działacze piłkarscy.
Mówi się, że dodane do artykułu 5 wspomnianej ustawy punkty 2a, 2b i 2c są tak niebezpieczne, bo oderwane od rzeczywistości. - Nikt z nami nie konsultował tej zmiany - broni się wiceprezes PZPN Eugeniusz Kolator.
Morderczy eksperyment
Brak konsultacji ma przełożenie na pustoszejące stadiony. Kluby niższych lig, zamiast realizować ustawę, stosują wytrych i grają bez udziału publiczności. Ale granie bez kibiców nie ma sensu. Tym bardziej, że hasło o imprezach podwyższonego ryzyka dotyczy tych najbardziej atrakcyjnych spotkań. I to jest właśnie owo zabijanie piłki ustawą.
Po co więc te zmiany? - Po pierwsze chodzi o to, żeby każdy wchodzący na stadion kibic był spisany z imienia i nazwiska. Oczywiście kibic musi mieć ze sobą dowód, albo inny dokument potwierdzający jego tożsamość, tak by można było spisać numer PESEL. Po drugie klub musi, przez trzy miesiące, przechowywać wszystkie zgromadzone w ten sposób dane - wyjaśnia prezes Piłkarskiej Ligi Polskiej Józef Drabicki.
Ale spisywanie danych trwa. - Robiliśmy eksperyment i jeśli wszystko przebiega sprawnie, to jeden kibic spisywany jest przez trzydzieści sekund. A jak takich kibiców jest tysiąc, albo więcej to tworzą się kolejki - tłumaczy Drabicki.
Wyjściem jest mecz bez udziału publiczności. - Mamy poważne sygnały z terenu, że mecze trzeciej i niższych lig już są rozgrywane bez kibiców. A ja się pytam, jaki to ma sens? W ogóle jaki sens ma taka ustawa chociażby w A klasie, gdzie grają dwie sąsiadujące ze sobą wioski - zastanawia się wiceprezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Padewski.
- Trzeba też zmodyfikować przepis o obowiązku zgłaszania się chuliganów na policję w dniu organizowania imprezy masowej - dodaje Paweł Zalewski, szef do spraw bezpieczeństwa w Dolnośląskim ZPN. - Teraz jest tak, że osoba, co do której są zastrzeżenia, ma się zameldować w trakcie trwania imprezy. Ale to pojęcie bardzo pojemne, bo impreza rozpoczyna się trzy, cztery godziny przed otwarciem bram. Czyli cwany chuligan zamelduje się na komisariacie, a prosto stamtąd pójdzie na stadion - uważa Zalewski.
Pogoda dla bogaczy
Usunięcie luki w przepisie o obowiązku stawiania się chuliganów na komisariacie i nawet monitoring to jednak za mało. Potrzebne są dodatkowe zabezpieczenia, zwłaszcza w przypadku spotkań I i II ligi. - Tylko że nie może być tak, iż posłowie nakładają obowiązki wyłącznie na klub. Władze miasta, policja i klub muszą iść ręka w rękę. U nas klub jest sam. Właśnie dlatego Pelikan Łowicz nie dostał w ogóle zgody na zorganizowanie imprezy masowej i przegrał z Wisłą Płock walkowerem - przypomina Marcin Stefański, szef departamentu rozgrywek Orange Ekstraklasy.
Okazuje się, że jeśli na tym samym terenie, a tak było w przypadku Pelikana, będą się odbywać dwie imprezy masowe (w Łowiczu było spotkanie piłkarskie i festyn), to mecze, których organizacja jest w samorządach uznawana przeważnie za zło konieczne, będą rozgrywane przy zielonym stoliku. A to już absurd.
Próbą rozwiązania problemu jest pomysł karty chipowych dla kibiców. - Ale to nie jest pomysł dla biednych. Czyli wkrótce mecz piłkarski może stać się towarem luksusowym, a przez to niedostępnym dla ogółu. - Ta ustawa może zabić polską piłkę, szczególnie na niższym szczeblu - wyrokuje Padewski.