Jeden dzień pracy piłkarskiego menedżera
Pracują przez cały rok, ale pensję pobierają tylko dwa razy, zimą i latem. Życie piłkarskiego menedżera nie przypomina losów przeciętnego Kowalskiego. Dla ludzi kochających piłkę nożną to jednak wymarzona praca.
- Często psioczy się na nas, że żerujemy na piłkarzach. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, ile wnosi nasza działalność. Gdyby nie ja, nikt w Polsce nie poznałby Rogera czy Edsona - mówi były reprezentant Polski, a obecnie menedżer, Mariusz Piekarski .
- Aby maszyna dobrze chodziła, trzeba ją naoliwić. W piłce to my pełnimy rolę tej oliwy - twierdzi z kolei czołowy polski agent Jarosław Kołakowski .
Dziennik "Polska" postanowił sprawdzić, na czym dokładnie polega praca menedżera, śledząc jeden dzień pracy kilku z nich.
Godzina 9. rano
Radosław Osuch , menedżer m.in. Pawła Brożka i Łukasza Garguły, wchodzi do swojego biura. Czekają już na niego asystent i prawnik. Po chwili po raz pierwszy dzwoni telefon, najważniejszy przedmiot w biurze Osucha.
- Dzwonią przedstawiciele klubów z Polski i Europy. Ci z zagranicy pytają o różnych piłkarzy, nie tylko moich. Prezesi naszych klubów mówią najczęściej coś w stylu: Radek, kogo masz dla mnie na lewą obronę - opowiada Osuch.
W tym samym czasie Przemysław Erdman , dbający o interesy m.in. Sebastiana Przyrowskiego, wsiada na pokład samolotu do Londynu. - W ciągu roku zaliczam kilkadziesiąt lotów. Samochodem przejeżdżam jakieś 150 tys. kilometrów. Praca menedżera wymaga ciągłych podróży - mówi Erdman, który opiekuje się kilkunastoma zawodnikami. - Uważam, że nie można mieć za wielu piłkarzy. W ten sposób mogę poświęcić im wystarczająco dużo uwagi - dodaje.
Dla odróżnienia Kołakowski pilotuje kariery kilkudziesięciu zawodników. Dla menedżera najgorętszy okres wiąże się z dwoma oknami transferowymi - letnim i zimowym. Wcześniej muszą się do nich odpowiednio przygotować.
- W ciągu sezonu pracuję nad sylwetkami moich zawodników. Nagrywam mecze. Spisuję osiągnięcia. Potem, dwa razy w roku, rozsyłam te informacje po Polsce i Europie - mówi Osuch. (...)
Godzina 12.
Radosław Osuch odbiera w swoim biurze kolejny telefon. Jeden z piłkarzy klubu z ekstraklasy nieśmiało pyta, czy agent zgodzi się reprezentować jego interesy. - Zależy mi, by moimi klientami byli jak najlepsi zawodnicy. To podnosi rangę menedżera. Częściej odzywają się zachodnie kluby i interes zaczyna się kręcić. Mam też zasadę, że zajmuję się tylko polskimi piłkarzami - wyjaśnia Osuch.
W każdej pracy ważne jest wynagrodzenie. Menedżer żyje z prowizji od zawieranych przez piłkarzy kontraktów. W czasie okien transferowych musi uzbierać środki na całoroczną działalność.
- To jest biznes, nie otrzymujemy stałej pensji. Szanujący się agent nie myśli jednak o finansach, a o rozwoju piłkarza. Pieniądze przychodzą same. Jeżeli załatwiłbym panu podwyżkę w pracy, uznałby pan, że należy mi się nagroda? - retorycznie pyta Kołakowski.
Nieoficjalnie podaje się, że tej zimy zarobił już około pół miliona złotych. - Zimowe okna są gorsze od letnich. Kluby w zasadzie tylko uzupełniają kadry i nie mają takich transferowych budżetów, jak latem, przed początkiem sezonu - mówi Kołakowski.
Rozmawiamy, gdy ogląda sparing jednego z klubów ekstraklasy. - To też część naszej pracy. Wraz z asystentem staramy się być na jak największej liczbie spotkań, także tych z niższych lig. Jesteśmy w kontakcie ze scoutami wielu klubów. W ten sposób wyszukujemy piłkarskie talenty - twierdzi Przemysław Erdman.
Godzina 20.
Dziś żaden z czterech menedżerów nie sprzedał nigdzie swojego piłkarza. Wieczór nie oznacza jednak końca dnia pracy. - Cały czas jestem pod telefonem. W przeszłości różnie bywało. Kluby decydowały się na sprowadzenie zawodnika w godzinach nocnych. Najlepszy przykład mieliśmy ostatnio, gdy po legionistę Jakuba Wawrzyniaka o 21 zwrócił się Panathinaikos Ateny. Trzeba liczyć się z takimi przypadkami - kończy Piekarski.
- Cały artykuł "Dla menedżera przerwa w lidze to gorący okres" w dzienniku "POLSKA"
Maciej Stolarczyk - POLSKA
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.