Do dziesięciu razy sztuka
To że grałem w 9 meczach derbowych jest z jednej strony zaszczytem, a z drugiej nie. Bo uczestniczyć w derbach jest dla każdego piłkarza z Krakowa czymś szczególnym. Szkoda jednak, że do tej pory nie wygraliśmy z Wisłą - mówi bramkarz Cracovii Marcin Cabaj. W dzieciństwie trzymał kciuki za... Hutnika. Wtedy jedenastka z Suchych Stawów była najsilniejsza w mieście.
.
.
- Pochodzę z Nowej Huty, więc na Hutnika miałem najbliżej. Razem z tatą oglądnęliśmy wiele meczów, także te w Pucharze UEFA, ale nie byłem typem szalikowca. Unikałem awantur, po prostu przychodziłem na dobrą piłkę - wspomina.
W 2003 roku, po paru wojażach, przyszedł do Cracovii. Jego konkurentami byli Łukasz Paluch i Sławomir Olszewski. Pierwszy odszedł po awansie do II ligi, drugi został przy Kałuży do dziś. Ale to Cabaj od lat dzierży palmę pierwszeństwa. Rozegrał 119 meczów w ekstraklasie. A gdy weźmiemy pod uwagę ostatnie 4,5 roku, wyjdzie nam, że jest najbardziej ogranym bramkarzem w lidze. Poza nim tylko Sebastian Przyrowski przekroczył barierę 100 występów.
- Omijały mnie kontuzje, jeśli pauzowałem to za kartki. Stawia na mnie trener Artur Płatek, a przed nim Stefan Majewski i Albin Mikulski.
Wojciech Stawowy po awansie do ekstraklasy najpierw dał szansę Sławkowi, lecz wkrótce zmienił zdanie i kilkoma dobrymi występami zaskarbiłem sobie jego zaufanie - opowiada golkiper, który źle wspomina współpracę tylko ze Stefanem Białasem. - On miał zasadę rotacji wśród bramkarzy. Raz wystawiał Sławka, raz mnie i ja, a Sławek chyba też, odczuwaliśmy brak stabilności. Jestem zdania, że o ile w ofensywie zmiany czasem pomagają, to w defensywie najczęściej przynoszą negatywny skutek. Bramkarze i środkowy obrońcy muszą mieć komfort psychiczny, bo stale wisi nad nimi zagrożenie popełnienia błędu, który jest brzemienny w skutkach - tłumaczy.
Majewski mówi zwięźle: -Marcin ma ogromne możliwości fizyczne i wielkie umiejętności techniczne, ale nie wykorzystuje do końca swego potencjału. Problem leży w jego psychice. Miałem wrażenie, że nie zawsze był na sto procent skoncentrowany.
Niezły początek
Stawowy broni golkipera przed zarzutami stawianymi przez niektórych fachowców, iż Cabaj zbyt często popełnia klopsy. - Proszę policzyć, ile razy grał w lidze, a ile zrobił błędów. Wyjdzie liczba podobna jak w przypadku innych bramkarzy. Kiedyś Tomasz Kuszczak koszmarnie pomylił się w meczu z Kolumbią. Mimo tego jest bramkarzem Manchesteru United. Czy ktoś pamięta taki błąd Cabaja? - pyta obecny trener Łęcznej.
Białas pracował z kolei przy Kałuży tak krótko, że nie popsuł Cabajowi ligowej i derbowej statystyki. Dlatego bramkarz doskonale pamięta wszystkie ostatnie konfrontacje w ekstraklasie z Wisłą. Pierwszy mecz zakończył się remisem 0:0. - To był nasz duży sukces. Kto przyjeżdżał na Reymonta, ten dostawał trzy, cztery gole, bo Wisła w tamtym czasie stanowiła połowę reprezentacji Polski. Byliśmy skazani na pożarcie, a jednak wywieźliśmy stamtąd punkt - opowiada Cabaj. Rewanż w sezonie 2004/05 Pasy przegrały 0:1.- Zapamiętałem to spotkanie jako bardzo dobry, ciekawy mecz. Pokonał mnie Tomek Frankowski. Stałem na nogach długo, a on i tak zrobił tę firmową podcinkę. Mówi pan, że można to było przewidzieć? Łatwo się mówi, minęło parę lat i ostatnio ?Franek" wrzucił piłkę za kołnierz Janowi Musze. A Słowak też jest słabym bramkarzem? - replikuje wyczulony na krytykę Cabaj.
Kolejne starcie to 0:3. - Byliśmy na fali wznoszącej i sporo osób twierdziło, że jesteśmy faworytem, bo Wisła miała wtedy dołek. Nie widziałem, by kiedykolwiek nasz przeciwnik grał z taką pianą na ustach, jak wtedy wiślacy. Po meczu doszliśmy do wniosku, że za dużo gadaliśmy przed pierwszym gwizdkiem, a na boisku odnosiło się wrażenie, że każdy nasz zawodnik jest kryty przez trzech rywali. Tamto spotkanie wiele mnie nauczyło - podkreśla
Wiosną 2006 roku Cracovia była bliska sukcesu. - Piotrek Giza strzelił gola na 1:0, a wyrównał Kłos z główki. Nie miałem szans. Cisnęliśmy ich, ale kiedy sędzia wyrzucił Arka Barana, Wisła przejęła inicjatywę. Zasłużony remis, ale do pewnego momentu wszystko układało się znakomicie.
Przy następnej wizycie na Reymonta też było 0:3. To był chyba nasz najgorszy występ w derbach, bo Wisła nie zagrała nic wielkiego, a rozniosła nas już w pierwszej połowie. Wtedy też popełniłem ewidentny błąd, bo już w pierwszej minucie wpuściłem dośrodkowanie Clebera, któremu wyszedł... strzał - przyznaje.
Myśleli, że to blef
0:0 wiosną 2007 roku to mecz do zapomnienia. - Wielkie nudy, zero walki z obu stron. Pamiętam piknikową pogodę. Miałem jedną konkretną interwencję. Jak nie derby - dziwi się Cabaj. Niepowodzeniem była też konfrontacja z jesieni 2007. Wisła wygrała przy Kałuży 2:1. - Tak, Zieńczuk i Boguski! Gol Zieńczuka był fantastyczny, nie miałem nic do powiedzenia. Strzał Boguskiego przeszedł mi po palcach, ale nie wiem, czy mogłem coś więcej zrobić. Mieliśmy wtedy poczucie, że skrzywdził nas sędzia' Gil. Powinien wyrzucić z boiska Głowackiego za faul na Darku Pawlusińskim - irytuje się krakowski bramkarz. No i dwa ostatnie starcia. 1:2 na Wiśle i 1:1 u siebie. - Przy Reymonta dwa gole z główek strzelił Paweł Brożek. Dobrze to zrobił. W końcówce jednak trafił Przemek Kulig i atakowaliśmy na remis. Poszła kontra Wisły. Jak już przebiegłem linię szesnastki, to wiedziałem co robię. Sfaulowałem Zieńczuka, gdy próbował mnie minąć i wyleciałem z boiska. Można powiedzieć, że miałem dość trzybramkowych popisów Wisły i skończyło się na dwóch golach -tłumaczy Cabaj.
- Ostatni mecz... słabo pamiętam. Aha, bronił Juszczyk, bo Pawełek był chory. Byliśmy przekonani, że to blef ze strony Wisły. Znów pokonał mnie Boguski. Szkoda, bo obroniłem kilka trudnych piłek - przypomina. Oto zwierzenia weterana derbowych bojów. Cabaj wie o nich praktycznie wszystko. - Kiedyś bardziej przeżywałem te mecze. Nagle brałem piłki lekarskie, więcej trenowałem, bo zbliżała się Wisła. To obsesyjne myślenie było złe. Teraz wolę się wyciszyć, poczytać dobrą książkę - zaznacza.
W całej rozmowie nie padło ani jedno zapewnienie, że Cracovia wreszcie pokona Wisłę. Jeśli się tak stanie, to nie będzie wątpliwości, że cegłę do sukcesu Pasów dołożył Marcin Cabaj.
Marek Gilarski - Przegląd Sportowy
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.