Kopciuszek
Od czasu przyjścia do klubu trenera Oresta Lenczyka sytuacja w klubie wyglądać zaczyna na bajkową, bowiem Cracovia okazuje się być Kopciuszkiem polskiej ligi.
Początkowo pomiatano nią, odsyłając na zaplecze ekstraklasy, tymczasem po dwóch tygodniach liftingu u nestora polskich trenerów okazuje się, że ten biedny, wpół bezdomny ?kocmołuch? jeszcze niedawno leżakujący na dole tabeli jeździ sobie to tu to tam, zachwyca Warszawę, bądź Sosnowiec, po czym uradowany ucieka do Krakowa. Z punktem, bądź punktami oczywiście.
.
.
A przecież jeszcze dwa tygodnie temu niczego oczywistego w tym punktowaniu Cracovii nie było! Wszystkim wydawało się, że perspektywy są raczej marne, terminarz prezentował się dramatycznie. Jakże jednak inne nastroje panują wśród kibiców teraz, kiedy znów zaczynają się sny o potędze, a zbliżające się spotkanie z Koroną Kielce zamiast trwogi budzi wielkie nadzieje!
Na pewno głównym autorem tego ?przeistoczenia? jest trener Orest Lenczyk, bez którego Cracovia pewnie nie zdobyłaby w dwóch meczach nawet połowy z czterech punktów, które teraz ma na swoim koncie. To właśnie Lenczyk w czasie niewyobrażalnym dla przeciętnego trenera poukładał tak wszystkie klocki na boisku, że drużyna z niebytu wystrzeliła w pogoń za zespołami, które lepiej rozpoczęły sezon.
I tak jak przedtem nieliczni zawodnicy rozgrywający lepsze mecze byli ?ściągani? do poziomu reszty drużyny, gubiąc się gdzieś w chaosie i bezładzie taktycznym, tak teraz zawodnicy, którzy nawet prezentują się nieco słabiej umykają gdzieś uwadze, zlewają się ze znakomitą, zdeterminowaną postawą całego zespołu.
Jest jeszcze jedna nowa rzecz w poczynaniach Cracovii, która musi cieszyć. Zespół, który zawsze miał problemy z wykazaniem się boiskowym ?cwaniactwem?, czy też zwykłym wyrachowaniem ? podaniem do tyłu, poszanowaniem piłki ? zaczyna coraz częściej okazywać dojrzałość. W meczu z Legią, a zwłaszcza w meczu z Lechem zawodnicy Cracovii z pełną konsekwencją i ze spokojem potrafili przesuwać się raz po raz o kilkadziesiąt metrów w stronę pola karnego przeciwnika tym tylko sposobem, że nabijali Lechitów ?na auty? ? za każdym razem bliżej ich bramki. Kiedy przy wyprowadzaniu akcji piłka ugrzęzła w pojedynkach na ?przebitki? w środku pola zawodnicy Cracovii potrafili ?zawczasu? zdecydowanym, kilkudziesięciometrowym podaniem do tyłu uspokoić sytuację i po prostu zacząć atak pozycyjny od nowa. Zaś samo wyprowadzanie piłki z obrony od dwóch tygodni nareszcie wygląda tak, jak powinno wyglądać w klasowej drużynie ? bez wybijania ?na pałę?, z dokładnym, szybkim i celnym dograniem do kolegi, bez strachu przed zagraniem w trójkącie, ?z klepki?.
Jednocześnie w sytuacjach pod własną bramką zamiast wahania jest również pewność zdecydowanie ? kiedy potrzebny jest natychmiastowy ?kop oswobadzający? to zawsze znajduje się zawodnik, który takie zagranie wykona na czas. A gdyby mu nie wyszło, to zawsze asekuruje go kolega. W samym tylko meczu z Lechem było co najmniej kilka sytuacji, w których Cracovia zdołała to udowodnić, jednak najbardziej modelowa wydaje się sytuacja z 86 minuty, kiedy to Marcin Cabaj w trudnej sytuacji nie zdołał złapać piłki i ta odbiła się od zawodnika Lecha na słupek. O tym, że nie padła wtedy bramka zadecydowało w dużej mierze świetne zachowanie Piotra Polczka, który wyblokowała zawodnika Kolejorza i ułatwił powtórna interwencję swojemu bramkarzowi. Taka postawa obrońców jest dokładnym przeciwieństwem ich zachowania przed dwoma tygodniami, kiedy Lechia Gdańsk oddawała na bramkę Cracovii po trzy strzały z rzędu, a Marcin Cabaj wydawał się być całkowicie osamotniony w swych interwencjach.
Bardzo ważną poprawę widać też przy stałych fragmentach gry. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Cracovia wydaje się stwarzać przy stałych fragmentach większe zagrożenie pod bramką przeciwnika niż pod swoją. Od dłuższego czasu Pasy przyzwyczaiły kibiców, że każde niemal dośrodkowanie ? czy to z rzutu wolnego, czy to z rzutu rożnego ? stanowiło śmiertelne nieomal zagrożenie. Po pierwszych meczach tego sezonu okazało się, że nawet rzuty z autu są niekiedy zabójczą bronią na Cracovię. Na szczęście te czasy ? wydaje się ? odeszły, co oczywiście nie oznacza, że Pasy więcej bramki po stałym fragmencie nie stracą. Po prostu nareszcie widać, że każdy zawodnik wie co ma robić w takiej sytuacji i wszyscy wykonują zalecenia trenera jak na razie bardzo dobrze. To na pewno dobry prognostyk na zażegnanie palącego problemu pod własną bramką.
Co zaś się tyczy sytuacji podbramkowych pod bramką przeciwnika, to na pewno należy kilka słów poświęcić pierwszemu transferowi dokonanemu przez trenera Lenczyka. Radosław Matusiak po jednym treningu z drużyną Cracovii okazał się być w meczu z Lechem bezcennym atutem Pasów. Gdyby ktoś nie wiedział, że dla RadoMatu jest to pierwszy mecz w biało-czerwonych barwach nigdy w życiu nie zgadłby, że wcześniej Matusiak nie był częścią tej drużyny.
Oczywiście nasuwa się w tej sytuacji pewna refleksja: czy takiego napastnika jak Matusiak nie można było pozyskać zaraz po odejściu z klubu Piotra Bani? Bo też i Matusiak budową, stylem gry i poruszaniem się po boisku przypomina nieco Piotrka Banię z jego najlepszych czasów. A tej drużynie bardzo potrzebny był tego typu napastnik ? dobrze zbudowany, świetnie grający głową, obdarzony dobrym strzałem, myślący na boisku.
W przypadku Bartka Ślusarskiego z wielu przyczyn jego umiejętności przy ustawianiu go samotnie na szpicy nie mogły być często w pełni wykorzystane ? oprócz nadmiaru zadań w ofensywie jakie mu narzucono jednym z powodów było choćby i to, że większość ?aptekarsko? sędziujących w Polsce arbitrów jego pojedynki powietrzne, czy też bark w bark, kwalifikuje jako faule. Podczas gdy w Anglii bez takiego twardego grania zawodnik nigdy w życiu by się nie przebił, u nas taka postawa jest tępiona, co zresztą potem kończy się niekiedy przegranymi z Irlandią, czy Słowacją.
Wracając jednak do meritum sprawy, czyli do współpracy Matusiaka i Ślusarskiego, na pewno będzie to współprac owocna i powinni na niej zyskać obaj zawodnicy, a zwłaszcza nieco ?odciążony? Ślusarski. A na marginesie kwestii napastników należałoby jeszcze przypomnieć, że tak jak wcześniej w Cracovii na napastników była od dawna wielka posucha, tak teraz jest ich prawdziwe zatrzęsienie. Poza Matusiakiem i Ślusarskim w odwodzie pozostają Kaszuba, Szczoczarz, Witkowski, Grzegorzewski, Dudzic i Moskała ? choć ten ostatni częściej grywa ostatnio na pozycji lewoskrzydłowego i czyni to z powodzeniem. Każdy z tych zawodników zdobywał już bramki w Ekstraklasie i na pewno zarówno konkurowanie, jak i współpraca ze ?Ślusarem? i ?RadoMatu? każdemu z nich może dać bardzo dużo doświadczenia.
Można by jeszcze pisać i pisać: o następnej dobrej zmianie Pawła Sasina, o linii środkowej, o znakomitym przesuwaniu się tej formacji, o kolejnym świetnym występie Arka Barana, Sławka Szeligi, albo Darka Pawlusińskiego i Tomka Moskały. O tym, że piłkarze Lecha, podobnie jak tydzień temu Legioniści, momentami byli bezradni jak dzieci, miotając się od skrzydła do skrzydła na czterdziestym metrze przed bramką Cracovii, niezdolni do rozegrania akcji, pozbawieni nie tylko swojego firmowego ?rozmachu?, ale i wszelkiego pomysłu na grę. Że pewnie nieprzypadkowo zarówno Legia, jak i Kolejorz oddawali swoje pierwsze celne strzały na bramkę Pasów dopiero w ostatnim kwadransie gry.
Można by pisać, ale i tak już jest przydługo. Zostawmy więc coś na następny raz. Tym bardziej, że ?Kopciuszek? to w gruncie rzeczy krótka bajka, w której na końcu bohaterka wchodzi do elity.
I zaczyna się high life.
Depesz
Fot. Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Orest Lenczyk
kibic z b7
10:25 / 26.08.09
Zaloguj aby komentować