Coś optymistycznego
Do tej pory Pasy wygrały raz w lecie i raz na jesieni ? wypada mieć nadzieję, że na kolejne zwycięstwo nie przyjdzie kibicom czekać do zimy.
Skąd ten sarkazm w dniu tak szczęśliwym? Cóż, kiedy spojrzeć na statystyki meczów wyjazdowych Cracovii to mimo wszystko ciężko się radować. Wygrana z ?Czarnymi Koszulami? w Warszawie była pierwszą wyjazdową wiktorią Pasów od... 16 listopada 2008 roku. Przypomnijmy datę meczu Polonia ? Cracovia: 7 listopada 2009. No nie jest to szczyt marzeń, doprawdy. Oby jednak kolejny rok był bardziej obfity w tego typu osiągnięcia jak wyjazdowe trzy punkty, bo naprawdę do ideału jeszcze daleko.
.
.
Tym bardziej, że mecz przyjaźni przy Konwiktorskiej nie należał do najładniejszych widowisk. Nie da się powiedzieć, żeby gra Cracovii w ostatni weekend powalała na kolana, oj nie. Poczynania zawodników Pasów wciąż jeszcze są zbyt mało finezyjne, zbyt wolne, a przede wszystkim zbyt mało skuteczne jeśli idzie o konstruowanie akcji pod bramką przeciwnika. Można natomiast i trzeba jednak zaznaczyć, że krakowscy zawodnicy wykazali się wielką wolą walki, determinacją i zaangażowaniem, co nawet niektórzy przypłacili mniej, lub bardziej poważnymi kontuzjami.
Z dobrej strony pokazał się Kamil Witkowski, który nie tylko miał udział przy zwycięskiej bramce, ale tez bliski był podwyższenia wyniku na 2:0. Kontuzja, która wykluczyła ?Wicia? jest jednak tyleż przykra, co dość logiczna ? zawodnik, który od dwóch miesięcy nie trenował normalnie grający na pełnym obciążeniu w meczu ligowym jest z pewnością bardziej na tego typu urazy podatny niż piłkarz będący w pełnym cyklu treningowym. Należy jedynie trzymać teraz kciuki, aby Witkowski mógł do drużyny powrócić jak najszybciej, bo to, że jest w stanie nieco jej pomóc udowodnił w Warszawie.
Kolejną osobą o której warto napisać kilka ciepłych słów jest bodaj najlepszy piłkarz sobotniego meczu, Mariusz Sacha. Ten młody prawoskrzydłowy, pozyskany przed rokiem przez trenera Artura Płatka z pierwszoligowego Podbeskidzia, jest w tym sezonie wybijającą się postacią zespołu, a także jego najlepszym strzelcem ? z trzema bramkami na koncie. Nie jest to może dorobek na miarę króla strzelców, ale w przypadku zespołu, który nie stwarza sobie zbyt wielu sytuacji pod bramką rywala ? a takim zespołem jest niestety w tej chwili Cracovia ? zimna krew, którą Sacha wykazuje w sytuacjach podbramkowych są dla drużyny na wagę złota. Także gol zdobyty przez ?Saszkę? w Warszawie zrodził się przecież z pierwszej groźnej sytuacji jaką stworzyli krakowianie pod bramką Przyrowskiego. Bramka Sachy ustawiła więc, nie po raz pierwszy, mecz dla Cracovii. Po raz pierwszy jednak drużyna Pasów była w stanie w pełni zdyskontować umiejętności strzeleckie Sachy i obronić korzystny rezultat.
Na liście pochwał na pewno znaleźć się musi także Marek Wasiluk, który zagrał bardzo poprawnie, a asysta przy zwycięskiej bramce jeszcze bardziej podwyższa ocenę jego występu. Także ?Polo?, któremu ostatnio przydarzały się słabe, by nie rzec: żenujące, występy tym razem spisał się naprawdę pewnie. Nie tylko zresztą w obronie: jedno z jego wyjść do kontry było wprost popisowe ? tylko zbyt długi moment zawahania kolegi z drużyny przeszkodził Piotrkowi w wyjściu ?sam na sam? z bramkarzem gospodarzy.
Jak zwykle piłkarze z pełną kurtuazją podkreślali po meczu, że wynik jest efektem pracy całej drużyny, co oczywiście nie ulega kwestii. Wszyscy uczestnicy tego spotkania po stronie Cracovii dołożyli swoją pokaźną cegiełkę do tego niezwykle cennego ? bądź, co bądź pierwszego od roku ? wyjazdowego zwycięstwa. Dlaczego więc wyróżniam z imienia i nazwiska właśnie tych? Ano dlatego, że ? poza Sachą ? do tej pory wyżej wymienieni albo nie grali wcale pod pretekstem nieprzydatności (Witkowski), albo też byli dość mocno za swoje występy krytykowani. Tym razem udowodnili, że potrafią zaprezentować się godnie, czyli tak, jak na piłkarza Pasów przystało, dlatego też warto by dla równowagi psychicznej tak jak za zły występ ich łajano, za dobry ? pochwalić.
Nie bez znaczenia była w tym meczu także strona taktyczna ? gracze Cracovii bardzo skrzętnie wypełniali czytelne zalecenie trenera, by rozgrywać piłkę długo pomiędzy obrońcami i bramkarzem, ?wciągać? zawodników ?Czarnych Koszul? i wydatnie ułatwiało skonstruowanie kontrataku. Na marginesie wspomnieć jednak też należy, że kilka razy krakowianie zbyt długo ?wózkowali? piłkę i w efekcie tracili ją na trzydziestym metrze, prokurując niebezpieczne historie pod własną bramką. Nie było takich zdarzeń wiele, ale w kolejnej ligowej kolejce nie może ich być wcale, bowiem następny rywal z pewnością jest mimo wszystko bardziej udolny piłkarsko niż całkowicie rozbita psychicznie i taktycznie Polonia.
O ile zatem tym występem udało się dodać nieco otuchy piłkarzom i kibicom przed nadchodzącymi derbami i przed niełatwą ?końcówką? zmagań ligowych w tym roku trzeba jeszcze wspomnieć o drugiej stronie medalu, czyli o postawie Polonii.
Jak już napisałem uprzednio: mecz nie był wielkim widowiskiem. Na pocieszenie, choć wątpliwe, dopowiedzieć można, że niewiele w polskiej lidze oglądamy ostatnimi czasy wielkich widowisk, a cytat, którym Piotrek Giza podsumował w przerwie ostatni mecz Wisły z Legią (?mamy tutaj taką małą kopaninkę?) dałoby się zastosować do większości meczów naszej Ekstraklasy. Być może nawet hasło ?Taka mała kopaninka? mogłoby zostać sloganem marketingowym naszej rodzimej ligi ? byłoby to coś jak ?Joga bonito?, tylko po naszemu.
Wracając jednak do naszych przyjaciół z Konwiktorskiej, to po prostu nie sposób im nie współczuć. Polonia, która niedawno jeszcze walczyła w pucharach europejskich obecnie została rozmontowana na czynniki pierwsze. Zespół nie posiada absolutnie żadnej koncepcji gry, a już o duchu walki to wspominać nawet nie wypada. Najbardziej kuriozalną postacią drużyny jest obrońca Piotr Dziewicki ? prawdopodobnie najsłabszy obrońca polskiej Ekstraklasy, którego poczynania wywołują śmiech (rzecz jasna przez łzy) nawet u kibiców Polonii. Niestety dla ?Czarnych Koszul? z bliżej niesprecyzowanych powodów ten doświadczony skądinąd defensor gra pomimo swojej, niezmiennie beznadziejnej, formy i co mecz uszczęśliwia przeciwników swoimi koślawymi interwencjami i podaniami do nikogo.
Z liderami pomocy, czy linii ataku nie jest zresztą lepiej ? o ile w ogóle w Polonii tacy liderzy są. Dotychczas ?zespołem napędowym?, ciągnącym drużynę do przodu byli przy Konwiktorskiej Majewski i Lato, jednak obu oddano z klubu lekką ręką i obecnie przereklamowany Trałka w żaden sposób nie jest w stanie rozruszać ofensywy. Przypomina to do złudzenia niedawną sytuację w Cracovii: odesłanie Gizy do Legii i Bojarskiego do Piasta. Jak widać efekty lekkomyślności są zawsze i wszędzie równie opłakane.
Świętując zatem to pierwsze od roku wyjazdowe zwycięstwo Cracovii pamiętać należy, że odniesione ono zostało nad drużyną, która jest w potężnym kryzysie. I choć fakt ten nie umniejsza wagi trzech punktów wywiezionych z Warszawy, które pozwoliły Pasom opuścić strefę spadkową, to jednak nie można powiedzieć, że mecz na Polonii pokazał na co stać Cracovię. Pokazał jedynie na co jej nie stać: na przegranie z obecnie najsłabszą drużyną występującą w Ekstraklasie.
Depesz
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
hehehe
Nowahuta
22:32 / 12.11.09
Zaloguj aby komentować