#SiemionOdSerca: Zły czas trzeba umieć przetrwać
Chciałbym w każdym z moich felietonów wygospodarować na ich zakończenie takie dodatkowe "okienko tematyczne", w których zamierzam poświęcić osobne "dwa słowa" pewnym kwestiom problemowym. Dziś proponowałbym zwrócić uwagę na wyniki finansowe klubu w ostatnim okresie – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik MKS Cracovia SSA.
Powrót trenera Zielińskiego "do domu"
Można by zacząć w ten sposób: umarł król, niech żyje król! Pewnie nigdy nie poznamy dokładnie okoliczności zwolnienia trenera Probierza, bo sam jeszcze trzy dni wcześniej pisałem, że nie ma takiej opcji, a tymczasem okazało się, że opcja jest. Ale to już nieważne.
Przyszedł do Cracovii stary-nowy trener – Jacek Zieliński i miał niespełna dwa tygodnie na przygotowanie drużyny. Właściwie nawet lepiej byłoby powiedzieć, że miał dwa tygodnie na poznanie drużyny, bo ciężko mówić tu o jakimś gruntownym przygotowaniu – kończy się runda jesienna i trzeba bazować na tym co jest. Być może trener Zieliński nauczy tych graczy paru rzeczy, ale też nie sądzę, że zadzieje się to w oka mgnieniu.
Zmiany w meczu z Rakowem były jednak duże: przede wszystkim wyszliśmy w ustawieniu z trzema obrońcami, wyszliśmy z wahadłami po bokach. Moim zdaniem było to spowodowane tym, że Jacek Zieliński ustawił drużynę pod system taktyczny Rakowa – i to mi się podobało.
Jak wiadomo Raków gra także trójką obrońców, więc chodziło o to, żeby wyjść takim samym systemem i dzięki temu mieć na każdej pozycji takie same proporcje. Gdybyśmy wyszli czterema obrońcami to w pomocy mielibyśmy o jednego mniej i to by mogło wpłynąć na fakt, że Raków zdominowałby środek pola. Co prawda i tak to zrobili i w pierwszej połowie rządzili w środku, ale per saldo wyszło to nam na dobre. Krawiec kraje ile mu materii staje, no i trener Zieliński widząc czym dysponuje, w jakiej formie są zawodnicy, musi optymalnie dobierać taktykę i ustawienie meczowe dla poszczególnych zawodników.
Pierwsze wrażenia po pierwszej połowie
Muszę powiedzieć, że mimo wszystko byłem zaskoczony wyjściem na Raków trójką, bo była to jednak zmiana duża, zmiana bardzo odważna i zasadnicza jak na kilkanaście dni pracy z zespołem. Nie byłem jednak zaskoczony, że ten obrany system pod względem tego konkretnego rywala się sprawdził. Nie bez znaczenia było też to, że pozbyliśmy się dzięki temu pociągnięciu największego problemu naszej linii defensywnej – czyli Jugasa, który wszedł dopiero na końcówkę i niczego na szczęście nie zawalił. Że nie wspomnę o drugim załatwionym problemie, czyli o Sadikoviciu, który nawet nie wstał z ławki rezerwowych.
Liczyłem z drugiej strony, że trener wcześniej wpuści na boisko Kakabadze, bo co do tego zawodnika, to nie byłem nigdy jego totalnym przeciwnikiem; uważałem, że patrząc na jego występy w kadrze trzeba i u nas dać mu trochę więcej szans i trochę więcej zaufania. Tak, jak Sadiković, Jugas, czy Balaj zniechęcili mnie do siebie tak dalece, że szybko zdania na ich temat nie zmienię, tak akurat Kakabadze zawsze wydawał mi się obiecującym transferem i widać po nim było, że to nie jest chłopak "z pierwszej łapanki". (Okej, jeśli Balaj strzeli teraz ze dwadzieścia bramek to będę się musiał przyznać do błędu, ale na razie się na to nie zanosi.)
To, że w podstawowym składzie wybiegł Niemczycki nie zaskoczyło mnie zupełnie, po wiedziałem o problemach zdrowotnych Hroššo. Byłem jednak zaskoczony tym, że na boku pomocy wyszedł Pestka, a nie Sipľak. Przez ostatnie lata, kiedy tylko Pestka był próbowany na boku pomocy to zawsze kończyło się to źle – raz dostał "wędkę", drugi raz został zmieniony w przerwie i ogólnie wyglądał fatalnie. Tymczasem wiemy przecież, że Sipľak ma ciągotki ofensywne, że też potrafi dośrodkować, a nawet mocno uderzyć i lepiej dotąd wyglądał na tej pozycji. I po tym meczu w zasadzie zdania nie zmieniłem: moim zdaniem zamienienie miejscami tej dwójki byłoby dobrym pomysłem.
Ogólnie jednak w pomocy graliśmy w pierwszej połowie słabo. Wynika to z tego, że trener cały czas musi bazować na tym, co zastał, a brakuje tu klasycznych wahadłowych z ciągiem na bramkę. Wyszliśmy też na mecz właściwie z dwoma dziesiątkami – bez napastnika. Byliśmy ustawieni teoretycznie pod szybka kontrę, ale w przodzie nie mieliśmy zawodnika pod taką szybką kontrę, któremu można byłoby zagrywać tego rodzaju piłki. Do wymuszonej zmiany Alvareza i do momentu wejścia na murawę Piszczka to rozwiązanie w zasadzie nie funkcjonowało w żadnym elemencie.
Ja nie mówię, że "Piszczu" to jest jakiś super-ekstra zawodnik, bo po tym jednym sezonie, w którym strzelił sześć goli w lidze już mu się coś takiego nie przydarzyło – w poprzednim strzelił tylko dwa. No ale mimo wszystko ze wszystkich naszych klasycznych napastników, czyli: Balaj, Rivaldinho i Piszczek to jednak w obecnej dyspozycji ten ostatni bije innych na głowę. Wygląda on dużo lepiej, jest szybszy, szuka pozycji, walczy, gra lepiej głową... No trochę tych przymiotów Piszczka można jednak wymieniać, choć przecież nie porównuję go do Piątka, czy nawet innych napastników tej ligi, którzy umieją się zdecydowanie lepiej zachować pod bramką. W każdym razie po wejściu Piszczka coś tam się w przodzie zaczęło dziać, cos tam udało się wywalczyć. Opisując jednak mecz do przerwy: była to walka gołej dupy z batem. Nie zrobiliśmy w pierwszej połowie sztycha i można było chyba powiedzieć, że gramy jedno z najgorszych spotkań w tym sezonie.
Na szczęście DOTRWALIŚMY do przerwy – piszę to drukowanymi literami z premedytacją, bo inaczej się tego nie da napisać. Byliśmy uwięzieni na własnej połowie jak w oblężonej twierdzy. Wytrwaliśmy to i chwała nam za to.
Zmiany wygrały nam mecz
W drugiej połowie sytuacja zmieniła się bardzo mocno. Chwała trenerowi za udane zmiany, bo Knap i Loshaj wyglądali w tym meczu słabo, ale ja też ściągnąłbym w pierwszej kolejności Knapa, bo on wyglądał gorzej; zresztą Knap od kontuzji, której nabawił się podczas pobytu na kadrze wygląda słabiej, niż przedtem.
Najważniejszym, przełomowym wydarzeniem było jednak wejście Lusiusza – to była kluczowa zmiana w meczu. Gość opanował środek pola, w którym w pierwszych minutach my biegaliśmy jak dzieci we mgle. Nagle wszedł "Lucek" – przyostrzył trochę grę, trochę więcej pobiegał, ambitniej powalczył, zanotował parę ważnych odbiorów i nagle się okazało, że może nadal Raków częściej ma piłkę, ale to już nie jest takie groźne, jak było wcześniej, a i my też możemy odetchnąć i czasem coś sensownego zrobić pod ich bramką.
Kolejne cegiełki to były wejścia Otara i "Myszy" – ich wejścia dały impuls dla ofensywy. Każdy gracz, który wchodzi do gry i przenosi ciężar akcji pod bramkę rywala jednocześnie odciąża defensywę i w zasadzie trudno nie zauważyć, że w pierwszych kilku minutach po wejściu obu tych zawodników Cracovia zrobiła pod bramką Rakowa więcej, niż przez całe poprzednie sześćdziesiąt kilka minut spotkania.
Podsumowując: każda zmiana wnosiła dużo, ale najwięcej wniosła zmiana Lusiusza. Nie wiem, czy był to jego najlepszy jak dotąd mecz, ale na pewno jeden z lepszych.
Efekt tego wszystkiego był taki, że strzeliliśmy fantastyczną bramkę, stworzyliśmy sobie przynajmniej jeszcze dwie groźne sytuacje, po których mogliśmy strzelić kolejną. Akcje oskrzydlające – szczególnie po stronie Myszora – wyglądały bardzo fajnie. Oczywiście Raków dalej miał coś do powiedzenia, ale w dalszym ciągu nie potrafił się przebić. No i ostatecznie dowieźliśmy trzy punkty, których na naszym koncie mało kto się chyba spodziewał zwłaszcza po pierwszych czterdziestu minutach meczu.
Indywidualne cenzurki za mecz z Rakowem
Dla mnie – z podstawowego składu – bohaterem był na pewno Rodin. Muszę tu uderzyć się w pierś, bo nie podejrzewałem go o tak dobra grę, a w meczu z Rakowem on był szefem obrony i trzymał to wszystko w tyłach. Rodin miał naprawdę dużo bardzo dobrych interwencji, dobrych decyzji i naprawdę muszę tu powiedzieć "chapeau bas", bo po takim meczu na pewno należą się mu takie słowa.
Nieźle zagrał Sipľak – tak długo, jak starczyło mu siły; szkoda tylko, że na początku dostał żółtą kartkę. No ale i tak jak na powrót po kontuzji wyglądał przyzwoicie. Dobrze prezentował się też Râpă, ale wydaje mi się, że wynikało to w jego przypadku również z tego, że przy grze trójka obrońców Cornel nie angażuje się aż tak często w grę ofensywną – nie ma tych jego irytujących wrzutek, więc nie ma też specjalnie powodów, by się na niego pieklić. Wiadomo, że jakby na to nie patrzeć Râpă w defensywie spisuje się bardzo dobrze i pretensje pod jego adresem nie dotyczyły tego aspektu, ale właśnie jego nieefektywnej gry do przodu. No więc uważam, że cała ta trójka zrobiła w defensywie bardzo dużo, wykonała swoją robotę bardzo solidnie i głównie dzięki nim tego meczu nie przegraliśmy.
Nie napisałem jeszcze o Karolu Niemczyckim, a przecież jego też nie da się pominąć. Choć początek meczu miał trochę niepewny, widać było że długo nie grał, to jednak z minuty na minutę przy tych dobrze grających obrońcach i Karol "rósł" i nabierał spokoju. Zanotował kilka ważnych interwencji.
Pomoc? Do przerwy właściwie nie istniała – o tym już pisałem, a zwłaszcza o Knapie i Loshaju. Pestka w defensywie dawał sobie radę, ale w ofensywie nie pokazywał niczego ciekawego. Hanca też wprawdzie walczył i biegał, ale zaliczył znów dość przeciętne spotkanie i nadal mam wrażenie, że nie może się odnaleźć, że nie ma dobrej formy.
Najbardziej jednak zawiódł mnie Pelle, bo o ile gdy graliśmy z Alvarezem to można było tłumaczyć w jakiś sposób słabszą grę Van Amersfoorta, który nie występował na swojej pozycji. Po zejściu Alvareza nie było już "za mało miejsca", Pelle miał pole do popisu i w zasadzie nie tylko nie wykorzystał tego pola, ale miało się wrażenie, że także opuścił plac, bo nie istniał na boisku.
Alvarez z kolei wprawdzie próbował wywalczyć faule, ale niewiele mu się udawało. Potem wszedł Piszczek i sytuacja trochę się zmieniła. No bo o ile Alvarez to jest gość, który daje się sfaulować, o tyle Piszczek, to jest taki zawodnik, który prędzej sam sfauluje, niż się położy "pod faul". Obrońcy nie lubią takich graczy. Uważam więc, że to też była trafiona zmiana – choć wymuszona.
Pomeczowe spostrzeżenia
Trzeba pochwalić zespół za wynik – tym bardziej mając na uwadze to, jak ten mecz wyglądał do przerwy. Cenzurki indywidualne wystawiłem, więc teraz patrzę już dalej.
Moim zdaniem trener Zieliński ma teraz wiele do przemyślenia. Sądzę, że do końca tego roku on będzie poznawał tych zawodników i rozważał alternatywy. Bo wszyscy mówią: wziąć, wyrzucić tego, czy tamtego. Kibicowi jest to oczywiście łatwo powiedzieć, bo te słowa nie pociągają za sobą żadnych konsekwencji. Ale te decyzje często miałyby dotyczyć zawodników, którzy mają ważne kontrakty, którzy mają pewną wartość rynkową. To wszystko trzeba skalkulować i rozsądzić co się opłaca, a co nie. Tu w grę wchodzą umowy, w grę wchodzą pieniądze – nie wszystkie umowy da się zerwać, za nie wszystkie pieniądze odzyskać. Potrzebny jest jednak gruntowny przegląd kadry i w związku z tym trener Zieliński będzie miał bardzo trudny kawałek chleba w najbliższych miesiącach. Obym się mylił, ale nie spodziewam się, że dostanie taką moc sprawczą, że będzie mógł ściągnąć tylu zawodników – nawet w tych pierwszych okienkach – jaką miał wiceprezes Probierz.
Z mojego punktu widzenia minimum transferowe to: dwóch wahadłowych, co najmniej jeden, a może i dwóch napastników. Już nie wspominając o innych pozycjach, jak na przykład klasyczny rozgrywający.
W tej chwili naszym jedynym klasycznym wahadłowym jest Myszor, no i Zaucha – który od dawna już nie pojawia się w pierwszej drużynie. Do tego jest jeszcze Pik, któremu kontrakt się niedługo kończy i są trudności z jego przedłużeniem. Nie rozumiem dlaczego Pelle, któremu kontrakt się kończy w czerwcu gra, a Pik – któremu kontrakt kończy się tak samo – nie gra. To jest sytuacja, jaką trener Zieliński zastał i też musi ją jakoś rozwiązać.
Wyjazd do Płocka: łatwo nie będzie, ale nie jesteśmy bez szans
Teraz czeka nas trudny wyjazd do Płock. Trudny nie dlatego, że Wisła Płock jest taką wspaniałą drużyną, bo piłkarsko na pewno są w naszym zasięgu, ale jednak na własnym stadionie podopieczni trenera Bartoszka mają w tym sezonie bilans piorunujący: 17 punktów w 7 meczach.
Na wyjazdach idzie im znacznie gorzej (choć akurat teraz zdobyli pierwsze w tym sezonie wyjazdowe punkty wygrywając z Wartą), ale u siebie są mocni. W dodatku z naszej perspektywy ten mecz będzie trudniejszy i dlatego, że nie da się prawdopodobnie zagrać po raz kolejny tak jak z Rakowem. Częstochowianie dominowali, grali otwartą piłkę, szli do ofensywy, więc my się mogliśmy bronić i nastawić na kontry. Wisła pewnie nie pójdzie do przodu tak chętnie, nie będzie nas tak gniotła, co wcale sprawy nam nie ułatwi, bo my też będziemy musieli dać coś więcej od siebie, coś wykreować. Chciałbym, żebyśmy tam powalczyli jednak o punkty.
O jedno się nie martwię: wiem, że za trenera Zielińskiego będziemy pod względem wolicjonalnym wyglądali fajnie. Zresztą nawet czytając wywiad pomeczowy, jakiego udzielił Karol Niemczycki po Rakowie to dostrzegłem, że czują się lepiej, że wiedzą co mają robić i ta zmiana dała pozytywny efekt, że zespół zareagował na nią dobrze. Jest powiew świeżości; zresztą po 4,5 roku pracy jednego szkoleniowca – kimkolwiek by nie był – w zasadzie jest to naturalne. Ale też moim zdaniem sytuacja w zespole jest teraz ciut normalniejsza i to widać gołym okiem.
Kamyczek do ogródka
Chciałbym w każdym z moich felietonów wygospodarować na ich zakończenie takie dodatkowe "okienko tematyczne", w których zamierzam poświęcić osobne "dwa słowa" pewnym kwestiom problemowym.
Dziś proponowałbym zwrócić uwagę na wyniki finansowe klubu w ostatnim okresie. Może warto się zastanowić, czy te dramatyczne obecnie finanse Cracovii nie mają związku z tymi 4,5-letnimi rządami trenera Probierza (i jednocześnie przez prawie 2 lata – wiceprezesa)?
Chciałbym na przykład zwrócić uwagę na odejście Janusza Gola: przyjrzyjmy się temu w jakich okolicznościach ten zawodnik opuszczał klub i jakie był efekty tego odejścia. Rozstanie z Golem spowodowało przecież kilka bardzo konkretnych rzeczy z którymi ciężko komukolwiek polemizować.
Po pierwsze: na polskim piłkarskim rynku nasza pozycja spadła na łeb na szyję. No bo który szanujący się zawodnik chciałby przyjść do klubu, który wyrzuca z dnia na dzień swojego kapitana i oczernia go w prasie?
Po drugie: warto zapytać ile musieliśmy zapłacić Golowi za wyrzucenie go z drużyny i zerwanie jego dwuletniego kontraktu (niewiele wcześniej przedłużonego)? Straciliśmy w ten sposób jednego z najlepszych zawodników, który w poprzednim sezonie został uznany za topowego środkowego pomocnika Ligi i jednocześnie tracimy na tym furę pieniędzy – czy to się nie kwalifikuje jako podwójna niegospodarność?
I pytanie trzecie: kto za to odpowiada (albo powinien odpowiadać)?
Tak więc to jest mój pierwszy "kamyczek do ogródka" – obiecuję, że nie ostatni.
Teraz hokej
Dużo już tego dzisiaj napisałem, ale jeszcze jedno słowo na temat hokeja: rewelacja! W Pucharze Kontynentalnym już pokazaliśmy się z dobrej strony i nasza przygoda trwa nadal. Jedyne czego się boję to czy my mamy na tyle szeroką kadrę, żebyśmy dali radę "obskoczyć" Puchar Kontynentalny i ligę.
Widać było, że fajnie gramy w pucharach, a potem przychodzi szara ligowa rzeczywistość i my jesteśmy już wypompowani. A nie ukrywam, że bardzo chciałbym, żebyśmy w tym sezonie jednak zdobyli Mistrzostwo Polski.
Lidera mamy – przez zimę go nie oddamy
W ostatnim tegorocznym meczy rezerw Cracovii Rubio strzelił klasycznego hat-tricka i wygraliśmy 5:1. Dzięki tej wygranej wylądowaliśmy na pierwszym miejscu i tam będziemy zimować.
Gratulacje w tym miejscu należą sie Piotrkowi Gizie, który jako trener rezerw robi wspaniałą robotę. To jest bardzo fajna i miła niespodzianka, że trenerowi Gizie udało się z tych naszych młodych chłopaków złożyć zespół, który dziś prezentuje w wielu spotkaniach poziom drugoligowy.
Byłoby idealnie, gdyby udało się awansować, bo jednak ten wyższy poziom daje więcej alternatyw w szkoleniu, w próbowaniu juniorów starszych, ale także i wpuszczanie zawodników po kontuzjach, czy też wchodzących z ławki w pierwszym zespole. Życzyłbym sobie tego awansu, tylko zastanawiam się: czy nas na to stać? Bo to już są ogólnopolskie wyjazdy, to już jest bardziej rozbudowana kadra, to już są zawodnicy, którzy oczekują wyższego poziomu zarobków.
Dlatego trzeba już w tej sprawie myśleć do przodu: na pewno pod względem promowania młodzieży i wpisywania się w wykorzystanie bazy w Rącznej to jest idealne rozwiązanie, ale podejrzewam, że decyzja może być podyktowana chłodną kalkulacją finansową.
Tomasz Siemieniec „Siemion”
Od redakcji:
- #SiemionOdSerca – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
- Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Panie Siemieniec
Kibic1995
11:25 / 28.11.21
Zaloguj aby komentować