#SiemionOdSerca: Transfery last minute, planowanie fast forward

siemion-rapa

Mam wrażenie, że trener Zieliński, lub dyrektor Majewski - albo być może obaj - muszą się czasami godzić na tego typu sytuacje, że lepiej wziąć kogokolwiek, niż nie wziąć nikogo. I to jest wyjaśnienie dlaczego bierzemy dwóch środkowych obrońców, których - jeśli wierzyć deklaracjom z "Gabinetu Otwartego" - nawet nie chcieliśmy specjalnie szukać – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii.

W ostatnim meczu mieliśmy jedno zaskoczenie przed jego rozpoczęciem, a mianowicie brak w składzie Pawła Jaroszyńskiego. Wcześniej nie było informacji o tym, że doznał drobnej kontuzji, liczyliśmy wszyscy, że normalnie zagra, a tymczasem trener musiał jednak znaleźć jakąś alternatywę na tej pozycji. A jak wiadomo akurat w tamtym segmencie boiska tych alternatyw u nas jest jak na lekarstwo - mamy niestety jednego lewonożnego lewoskrzydłowego i możemy mieć z ta pozycją problem. Tym bardziej, jeśli wiemy, że "Jaro" - który wyglądał w ostatnich meczach bardzo dobrze - jest takiej "konstrukcji", że te urazy mniejsze, czy większe lubią mu się przytrafiać.

Niestety, takie sytuacje będą się zdarzały coraz częściej, że ktoś nam z "żelaznego składu" wypadnie i można już spojrzeć jakie są tego efekty. O ile jedenastka meczowa wcale nie wyglądała źle, o tyle ławka wyglądała fatalnie. Nie mieliśmy praktycznie w zanadrzu zawodników ogranych w Ekstraklasie: nie licząc bramkarza, czyli Lukáša Hroššo, ŻADEN zawodnik z pola siedzący na ławce w Grodzisku nie miał na koncie więcej niż 60 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej.

siemion-rapa

Sprawdziłem zresztą i myślę, że to jest wiele mówiąca o naszej sytuacji ciekawostka: z tej grupy zawodników najwięcej występów w Ekstraklasie ma na koncie Sylwester Lusiusz, z tym "drobnym" zastrzeżeniem, że po raz ostatni wystąpił on w meczu elity... w maju 2022 roku! Kolejny jest w tej klasyfikacji Karol Knap - 56 występów w Ekstraklasie, a potem Jakub Myszor, który 49 razy pojawiał się na ekstraklasowej murawie. I jeszcze można do tego dorzucić Patryka Zauchę z 15 występami (choć zwykle epizodycznymi). Tak prezentował się potencjał naszej ławki rezerwowych w liczbach.
 Dalszy komentarz wydaje mi się zbędny.

Co do samego meczu, to nie za dużo można na jego temat napisać. I nawet chyba lepiej pisać jak najmniej, bo był to spektakl nie nadający się do oglądania dla postronnego widza. Obligowało mnie do oglądnięcia tego w całości tylko to, że jestem kibicem Cracovii i to, że łudziłem się do końca: "a może coś jednak strzelimy". Od samej gry jednak bolały zęby i pewien jestem, że nikt nie będący kibicem "Pasów", lub Warty nie sprostał obejrzeniu tego w telewizji w całości. Fakt, że wyglądało to w ten sposób, że to Cracovia prowadziła grę, ale z tego nic nie wynikało.

Dopiero w samej końcówce zaczęliśmy zagrażać jakoś poważniej bramce Warty, pierwszy celny strzał w światło bramki oddaliśmy bodaj w 90. minucie, a jedyna NAPRAWDĘ groźna sytuacja miała miejsce w minucie 92., kiedy Makuch strzelił w poprzeczkę.

Sam mecz był jednak przeciętny w wykonaniu każdego z osobna i drużyny jako całości. Trener Zieliński powiedział, że to były szachy, ale dla mnie to określenie jednak zanadto dowartościowuje poczynania piłkarzy obu zespołów. Ja bym tego nawet nie określił mianem "ligowej szarzyzny", bo jeśli do przerwy żadna z drużyn nie jest w stanie stworzyć sobie choćby sytuacji bramkowej, że o oddaniu strzału celnego nie wspomnę to o co tu w ogóle chodzi? Warta zresztą do przerwy pozostawała bez jakiegokolwiek strzału - nawet niecelnego - na nasza bramkę, nie miała też ani jednego rogu. Grając u siebie! Zresztą aż do końca meczu "Warciarzom" nie udało się strzelić celnie na bramkę Madejskiego...

Mam wrażenie, że piszę o tym meczu więcej, niż można napisać, więc może już pora skończyć, bo kto z krwawiącymi oczami to obejrzał, ten wie. Kończąc już przejdę tylko jeszcze do tego, od czego zacząłem, czyli do ławki rezerwowych, którą nie mieliśmy co straszyć. Jeśli zawodnicy grający w meczu grają źle, to zawsze pozostaje jeszcze szansa, że ten kto wejdzie na boisko jako zmiennik będzie chciał się pokazać, żeby dostać się do składu. W naszym przypadku jest jednak jeden problem, który już pokazałem na początku; my po prostu nie mamy kogo wpuścić. "Mysza" dochodzący do formy, "Lucek" szukający swojego grania sprzed 1,5 roku, Zaucha, który gra wyłącznie "ogony', Śmiglewski pozostający też pod formą. To nie jest normalna sytuacja.

Tym sposobem mogliśmy w czasie dwóch godzin, gdy Warta i Cracovia biegały po boisku za piłką zrobić mnóstwo rzeczy, ale zmarnowaliśmy je na obejrzenie w zasadzie nie wiadomo czego. Utwierdziło nas jednak to oglądanie - a przynajmniej mnie - w przekonaniu, że z drużynami, które będą się z nami przede wszystkim bronić będzie nam szło jak po grudzie. Wszystkie nasze akcje rozgrywane były powoli, ten atak pozycyjny, do którego byliśmy zmuszeni, nie kleił nam się. Dużo było centr, ale prawie wszystkie z miejsca, a nie w pełnym biegu - raz była centra w pełnym biegu Myszora, to od razu Makuch miał swoją sytuację. Jak będziemy tak grać przeciwko defensywnym drużynom to będzie się nam grało ciężko.

Transfery last minute nadchodzą

Ponieważ na gwałt potrzebowaliśmy transferów, a więc nareszcie te transfery są. One są dokonywane tak jak przewidywałem, czyli w ostatniej chwili i zupełnie bezplanowo.
 Nie chodzi o to, że jestem malkontentem, bo z przyjścia Kamila Glika do Cracovii ciężko się nie cieszyć - zyskamy na tym na pewno medialnie, jest też duża szansa, że zyskamy również sportowo jeśli tylko ten weteran reprezentacji będzie zdrowy. Trudno nie liczyć na jego doświadczenie i ogranie.
 Tyle, że ja mam jedno "ale" i już wyjaśniam jakie.

Podczas pierwszego "Gabinetu Otwartego" z dyrektorem Stefanem Majewskim i wicedyrektorem Filipem Trubalskim my jako kibice rzucaliśmy pewne nazwiska, "podpowiedzi" jeśli idzie o to kogo można byłoby pozyskać do Cracovii. Padło ze strony kibiców nazwisko Milośa Kosanovića, który jest w tej chwili wolnym zawodnikiem. Wtedy dowiedzieliśmy się, że 33-letni "Kosa" jest zbyt stary i kompletnie nie wpisuje się w profil poszukiwań Cracovii. Wyjaśniono nam, że klub nie jest zainteresowany pozyskiwaniem zawodników powyżej 27. roku życia. Po pierwsze mają to być zawodnicy młodzi, a po drugie Polacy.

Wszyscy kibice, którzy byli na spotkaniu podczas gabinetu otwartego z wicedyrektorem Filipem Trubalskim i dyrektorem Stefanem Majewskim to słyszeli.

No i teraz czytam co następuje: że my się interesujemy 31-letnim Góralskim i sprowadzamy 35-letniego Glika. Na miłość boską: w porządku, ale jaki z tego płynie przekaz?! Najpierw dostajemy informację, że nas interesują tylko młodzi zawodnicy, najlepiej Polacy, do 27. roku życia, a potem się okazuje, że jeśli interesujemy się kimś W MIARĘ młodym to są to zawodnicy zagraniczni - pozyskujemy 26-letniego Duńczyka, a chcieliśmy też pozyskać 27-letniego Hiszpana - a jeśli interesujemy się Polakami to takimi, o których można powiedzieć dużo rzeczy, ale nie to, że są młodzi.

No więc albo nasza długofalowa strategia jest zaplanowana na (w porywach) miesiąc, co prawdopodobnie jest prawdą, albo przekaz pomiędzy właścicielem klubu, a wykonawcami owej strategii jest dramatycznie zaburzony - co również nie jest wykluczone. Bo moim zdaniem to wygląda tak, jakby ktoś pomysły, które przynieśli dyrektorzy na okno transferowe po prostu wyrzucił im do kosza.

Musimy kogoś ściągnąć, bo kibice gadają. No i ściągamy, zgodnie z tym co zapowiadałem jakiś czas temu. Pamiętajmy jednak o tym, że opieramy się w tej sytuacji na zawodnikach, których nikt nie chciał, lub też na zawodnikach, którzy są mega drodzy (ewentualnie jedno i drugie). Nie rozumiem jednocześnie tego tłumaczenia w klubie, które stało za odesłaniem do domu Hiszpana: że on jest nieprzygotowany do grania, a my nie mamy czasu, żeby go przygotowywać. Ale pozyskujemy Glika, który swój ostatni mecz rozegrał w maju - podobno - do Legii nie trafił "ze względów sportowych" (czytaj: aktualnej formy). Tak samo Góralski, którym byliśmy zainteresowani - w ostatnim sezonie rozegrał 4 mecze, z czego ostatni w lutym. Sarkastycznie można napisać, że w naszych transferowych łowach słowo klucz to na pewno nie jest "konsekwencja", tylko raczej coś bliżej "desperacja".

Zastanówmy się więc chociaż i dogadajmy się sami ze sobą. Albo podajmy jakieś wytłumaczenie, które nie będzie stało w konflikcie z poprzednimi, dopiero co wypowiedzianymi słowami, albo może już lepiej na przyszłość nie gadajmy nic.

Transferów w przodzie raczej już nie będzie - a szkoda

Ostatnia sprawa to pilna potrzeba ściągnięcia lewoskrzydłowego i rozgrywającego pomocnika - obie te potrzeby nie będą prawdopodobnie zaspokojone. Od dłuższego już czasu czekamy na nowych wahadłowych i pomocników - to już jest nie pierwsze i nie drugie takie okienko, w którym bilans zysków i strat na tych pozycjach jest dla nas in minus. Wygląda jednak na to, że będziemy dalej "cudować" w sytuacjach, gdy wypada nam "Jaro", Rakoczy, albo Oshima, bo po prostu nie będzie tu innego wyjścia. Pola manewru na tych pozycjach brak.

Mam wrażenie, że trener Zieliński, lub dyrektor Majewski - albo być może obaj - muszą się czasami godzić na tego typu sytuacje, że lepiej wziąć kogokolwiek, niż nie wziąć nikogo. I to jest wyjaśnienie dlaczego bierzemy dwóch środkowych obrońców, których - jeśli wierzyć deklaracjom z "Gabinetu Otwartego" - nawet nie chcieliśmy specjalnie szukać.

Teraz mamy jeszcze do rozegrania w tym roku 14 meczów, dotąd rozegraliśmy 5 i już mamy problemy z kontuzjami i nadchodzące wielkimi krokami problemy z kartkami (pierwszy prawdopodobnie pauzował będzie Oshima).

Była też mowa o tym, że będziemy "grali młodymi", że oni uzupełnią naszą kadrę. Uzupełnić, to może i uzupełnili, ale trenerowi Zielińskiemu trudno w pełni liczyć na ich pomoc w trudnych momentach, gdy wynik jest "na styku", bo po prostu brakuje im ogrania oraz ligowego doświadczenia. Nie ma się też co dziwić tym obawom, bo widać było w meczu z Zagłębiem czym to grozi - to jest trochę jak loteria. Robienie wyniku i jednoczesne promowanie młodych jest w tych okolicznościach arcytrudne. Niełatwo przecież jest mieć ciastko i zjeść ciastko - i to jest dylemat filozoficzny, z jakim się mierzy obecnie trener Zieliński.

Apelowałbym, żeby trenerowi i dyrektorowi dać trochę więcej zaufania i pozwolić im po prostu robić swoje, tak aby mieli oni szansę na zbudowanie prawdziwego trzonu tej drużyny. Bo jak dla mnie to na razie funkcjonowanie Cracovii jest czymś na kształt fascynującej i bohaterskiej walka prawej ręki z problemami, które stwarza ręka lewa.

Uważam, że to jest dla nas słaba sytuacja, no ale nie ja jestem właścicielem klubu, więc mogę się ciskać do woli.

Korona nigdy łatwa nie jest

Teraz czeka nas mecz u siebie z "czerwoną latarnią" ligi, czyli z Koroną Kielce. I to jest dla nas kolejny mecz z serii trudnych, bo zawsze z Koroną gra się nam ciężko. Jest to zespół, który dużo biega, zawsze ostro walczy, ma dobrze opracowane stałe fragmenty gry. Jedyne pocieszenie, że u siebie idzie nam z nimi lepiej, ale tak, czy inaczej nie spodziewam się dla nas łatwego starcia. To jest oczywiście przeciwnik, z którym należałoby wygrać - zwłaszcza grając w Krakowie - ale też jest to przeciwnik idealnie wpisujący się w schemat drużyny, na której najczęściej powija nam się noga.

Z drugiej strony: jeśli by nam się udało wygrać z Koroną to na przerwę reprezentacyjną możemy nawet udawać się jako zespół TOP 3. No ale to są marzenia, na które nie ma co się nastawiać i nie ma co wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo nasze problemy kadrowe w przodzie wciąż pozostają te same.

Tomasz Siemieniec „Siemion”

Od redakcji:  

  • #SiemionOdSerca  – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
  • Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst  na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Siemion

Ile tak wyglądających meczów zagrałeś w Cracovii? Ile jeszcze gorszych? Więc daj spokój z tą krytyką, bo wcale tak źle to nie wyglądało

Zaloguj aby komentować

?

Stoperzy nam nie byli potrzebni? Przed przyjściem Duńczyka i Glika mieliśmy 3 do gry i graliśmy trójką stoperów w obronie to jak nam nie byli potrzebni stoperzy? Zresztą jestem pewny na 99%, że trener mówił też o stoperze w jednym z wywiadów, iż potrzebny. Moim zdaniem transfer Duńczyka był planowany, trener chciał stopera lewonożnego i Duńczyk to taki stoper i spełnia kryterium wieku. Brał udział w przygotowaniach do sezonu swojej drużyny, więc zaległości treningowych nie powinien mieć. Glik to była okazja, która się nagle pojawiła i skorzystano z niej. Ma pewnie zaległości treningowe i nie spełnia kryterium wieku, ale jest Polakiem, a chciano spolszczyć szatnię, poza tym to jest duża szansa, że to będzie wzmocnienie drużyny, może nie od razu, ale za parę tygodni. Nie bez znaczenia miał pewnie potencjalny szum medialny z przyjściem Glika. Nie jeden pomyśli o Cracovia sprowadziła Glika, więc u nich z tymi finansami wcale nie tak źle.

Pamiętam jak panie Siemieniec pisał pan za Probierza dlaczego Zaucha tak mało gra, przecież zawodnik na lewą stronę, może zagrać jako lewy obrońca i jako lewy skrzydłowy, a Probierz raz go wstawia, raz odstawia, nie może Zaucha liczyć na regularną grę itd. Generalnie winą Probierza było, że Zaucha nie gra i pisał pan, że chłopak ma potencjał, a trener mu nie daje grać. Zaucha zagrał w ostatnim około roku kadencji Probierza 500 minut z hakiem w ekstraklasie na 13 meczów i 100 minut z hakiem w PP na 2 mecze. Zresztą zarzuty te wtedy nie dotyczyły tylko Zauchy tylko innych młodych Polaków z klubu też, bo mało grają. Przyszedł nowy/stary trener, Zaucha zagrał z parę minut w sumie, sytuacja innych młodych Polaków z klubu jakoś się też nie poprawiła (oprócz Rakoczego i Myszora, ale im i Knapowi powierzono w klubie role 3 głównych młodzieżowców już od początku sezonu 21/22 jeszcze za starego trenera). Teraz już nie pierwszy raz czytam w pana felietonach, że stawianie na Zauche czy innych młodych z klubu loteria itd. Nawet w tym gronie wymieniany jest już Myszor, bo mało meczów w ekstraklasie, bo dawno nie grał. Nie mamy ławki, tylko transfery nas mogą uratować. Czyli klasycznie, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

...

Choć oczywiście uważam, że z dwa transfery jeszcze powinny być. Ktoś na lewą stronę i ktoś do środka pola najlepiej o inklinacjach ofensywnych. Albo ktoś taki co może zagrać tu i tu. Ostatnio Widzew rozwiązał kontrakt z takim zawodnikiem. Norwegiem Hansenem. Kibice Widzewa jak tak się czyta twierdzą, że niezły zawodnik, ale nie grał za dużo, bo trenerowi nie pasował.

Zaloguj aby komentować

Zaloguj aby komentować

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.