#SiemionOdSerca: Siła ławki, głowy na karku i nerwy ze stali

siemion-cracovia-pany-crac

W Klubie dzieje się w ostatnich miesiącach bardzo wiele, zmian jest cała masa i chciałbym, żeby te zmiany szły w dotychczasowym kierunku. Do ideału sporo nam jeszcze brakuje, czego dowodem jest choćby ten mecz z Pogonią, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą - niech te zmiany idą do przodu – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii.

Byle zaszkodzić Cracovii?

Nie chciałbym komentować "kulisów" meczu z Pogonią, ponieważ widzę w mediach, że jest dostatecznie wiele osób znajdujących radość w dolewaniu oliwy do ognia. Kreowane są nawet jakieś historie, które są zupełnie niezgodne z prawdą. Nie chciałbym przykładać ręki do wystawiania naszego Klubu "na strzał" dziennikarzom sympatyzującym z lokalną konkurencją, więc po prostu powstrzymam się z komentarzami.

Nie oznacza to, że całą sprawę należy przemilczeć - po prostu zarówno kibice, jak i zarządzający Klubem widzieli co się wydarzyło i należy to wszystko wyjaśnić transparentnie, ale we własnym gronie, za zamkniętymi drzwiami. I przede wszystkim: wyciągnąć wnioski na przyszłość.

W tym sezonie - piłkarsko i kibicowsko - po prostu dobrze nam idzie, więc jakkolwiek jest to pewnego rodzaju zaskoczenie dla nas wszystkich, to dla niektórych ludzi jest to zaskoczenie niemiłe. Są niestety takie osoby, które chętnie by Cracovii zaszkodziły, bo jej sukces sportowy i organizacyjny jest dla nich nie do zniesienia. Ja zaszkodzić nie chcę, i myślę, że cała społeczność kibiców "Pasów" też nie chciałaby przykładać ręki do tego szkodzenia.

siemion-cracovia-pany-crac

W Klubie dzieje się w ostatnich miesiącach bardzo wiele, zmian jest cała masa i chciałbym, żeby te zmiany szły w dotychczasowym kierunku. Do ideału sporo nam jeszcze brakuje, czego dowodem jest choćby ten mecz z Pogonią, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą - niech te zmiany idą do przodu.

Pozbyliśmy się z Klubu szkodników, którzy ciągnęli nas w dół przez lata, więc nie dawajmy teraz łatwej pożywki szkodnikom z zewnątrz. Nie chciałbym, żeby ta cała sytuacja i komentarze zaszkodziły komukolwiek związanemu z Klubem; mam na myśli zarówno kibiców, jak i piłkarzy, trenerów, zarząd oraz innych pracowników Cracovii. Dlatego też w ten temat nie będę się zagłębiać.

Wygrany mecz za "sześć punktów"

Jeśli chodzi o samą rywalizację sportową z Pogonią to potwierdziły się przewidywania przedmeczowe. Był to przeciwnik trudny, wymagający, a stawka meczu była wysoka także ze względu na ambicje obu stron by odegrać w trwających rozgrywkach istotną rolę. Krótko mówiąc: mieliśmy tu klasyczny mecz "za sześć punktów".

Skład Cracovii mnie nie zaskoczył, bo w zasadzie jedyna niewiadoma wyjaśniła się za sprawą niedoleczonego urazu Rózgi. I przyznam, że nawet mi się to spodobało, że w środku pomocy trener postawił znów na duet Sokołowski - Maigaard, bo wydaje mi się, że ta stabilizacja będzie procentowała z każdym meczem. Zresztą jeśli spojrzeć przez pryzmat dotychczas rozegranych meczów rundy jesiennej to najlepsze z nich rozegraliśmy chyba właśnie w ustawieniu Sokołowski - Maigaard. Niech to zestawienie nam okrzepnie.

Niespecjalnie spodobało mi się jedynie wystawienie Glika, którego postawy w takich warunkach pogodowych mocno się obawiałem, choć przewidywałem raczej inny sposób naszego grania. Spodziewałem się mianowicie, że będziemy grali niżej, tymczasem my poszliśmy na rywala bardzo wysoko, co jeszcze bardziej uwidaczniało braki szybkościowe i słabą zwrotność byłego kapitana kadry.

W każdym razie jako całość można się było spierać o detale, natomiast trener postawił chyba na nasz najmocniejszy, optymalny w danym momencie skład, którym dysponował.
 O ile początek spotkania to było trochę takie "badanie przeciwnika", żeby zobaczyć co takiego dziś zamierza ta Pogoń, natomiast z minuty na minutę ten mecz zaczął "nabierać rumieńców" i Cracovia przejęła kontrolę nad grą. Odnosiłem też wrażenie, że coraz więcej automatyzmów na boisku zaczyna nam funkcjonować.

Dość szybko strzelona przez Maigaarda bramka pozwoliła nam kontrolować mecz; mieliśmy jeszcze dwie, czy trzy sytuacje, w których mogliśmy ten wynik poprawić. Ogólnie, poza słabymi powrotami po ofensywnych stałych fragmentach gry, podobać się mogła nawet gra Glika.

Z kolei Pogoń w tej pierwszej połowie wyglądała bardzo słabo; odnosiłem wrażenie, że była to zasługa naszej dobrej gry i bardzo konsekwentnego "podcinania im skrzydeł", ale być może były też jakieś inne powody. Bez wątpienia trzeba tu jednak pochwalić nasz sztab szkoleniowy, który dobrze Pogoń "rozczytał", wymyślił pomysł na jej neutralizację. Do przerwy mieliśmy więc zasłużone, choć skromne prowadzenie.

Na drugą część meczu wyszliśmy jednak trochę zbyt rozluźnieni. Znając z autopsji takie rzeczy spodziewałem się co może w szatni powiedzieć swoim graczom trener Pogoni. Szczecinianie przegrywali 0:1, prezentowali się słabo: musieli pójść zdecydowanie do przodu, zaryzykować, przyspieszyć i "podostrzyć" grę.

W drugich 45 minutach nie radziliśmy sobie z rywalem już tak dobrze, zwłaszcza przez pierwsze 25 minut gry po zmianie stron mieliśmy okres dominacji Pogoni. Momentami spychani byliśmy do desperackiej obrony, nie potrafiliśmy wyjść spod pressingu, ustawiliśmy się za nisko i zbyt pasywnie - chcieliśmy złapać ich wysoko i szybko rozpocząć długim podaniem kontratak, ale to nam zupełnie nie wychodziło.

Efekt był taki, że wykopywaliśmy piłki na oślep, lub też od razu je traciliśmy na własnej połowie. Ostatecznie, choć Ravas dwoił się i troił, żeby zachować czyste konto, musiał skapitulować.

Na szczęście nasz sztab szkoleniowy zaczął robić zmiany i z minuty na minutę zaczynaliśmy wyglądać lepiej. Można chyba powiedzieć, że odzyskiwaliśmy kontrolę - może nie nad meczem samym w sobie, ale nad grą w środku pola. Praktycznie każdy zawodnik, który wyszedł na murawę jako zmiennik wnosił na boisko coś pozytywnego: Rózga straszył swoimi kapitalnymi rajdami, znów "zrobił" czerwoną kartkę dla rywala, Al-Ammari zanotował piękną asystę przy zwycięskim golu, którego zdobył Ghiță (bohater tego dnia), także Rakoczy miał kilka fajnych odbiorów, szarpał w swoim stylu do kontry.

W przekroju całego spotkania - zarówno pierwszej jak i drugiej połowy - sprawiedliwie jest więc chyba napisać, że na wielu poziomach pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną bardziej zdeterminowaną by sięgnąć tego dnia po trzy punkty i postawiliśmy na swoim.

Trzeba powiedzieć, że jest to kapitalna świadomość i bardzo podnosi nam wszystkim morale, gdy widzi się, że gracze wpuszczani na boisko naprawdę "gryzą trawę", żeby trenerowi pokazać, że za tydzień warto postawić na niego. Mało tego, że gryzą trawę, ale jeszcze do tego dają coś ekstra - nie obniżają poziomu gry, a nawet go podnoszą.

Metody utrzymywania "pod prądem" zespołu przez nasz sztab szkoleniowy muszę więc uznać za skuteczne i to jest ostatecznie najważniejsze. W tym meczu widać było, że jest walka o miejsce w składzie, jest zdrowa rywalizacja, która daje każdemu z osobna impuls do rozwoju.

Głowy do góry

To spotkanie z Pogonią, te wyszarpane trzy punkty znów wlewają w nasze serca otuchę i należy oddać zarówno trenerom, jak i zawodnikom, że należy im się z naszej strony uznanie, bo wykonali kawał dobrej roboty.

Mamy różne "wahnięcia" w tym sezonie, ale ogólnie rzecz biorąc trzymamy pewien poziom, poniżej którego nie schodzimy, walczymy w każdym meczu, gramy z pomysłem i determinacją. Pomijając wszystkie poza sportowe historie, które wydarzyły się przed tym meczem: sztab, zawodnicy i prezes wytrzymali ciśnienie i w efekcie mamy na koncie kolejne, upragnione zwycięstwo.

Nie rozpamiętujmy więc teraz publicznie tych historii "zza kulis", bo po 8 kolejkach jesteśmy wiceliderem tabeli (ze średnią 2 punktów na mecz!), wyglądamy na boisku bardzo dobrze i czekają nas dwa spotkania, które rozegramy przy Kałuży. Nie można zlekceważyć naszych najbliższych rywali, ale naprawdę otwiera się przed nami niepowtarzalna szansa, by w tym czubie tabeli zadomowić się na dłużej.

Tym bardziej, że dawno już nie mieliśmy takiego komfortu, że przy słabszej grze danego piłkarza możemy wpuścić za niego gracza z ławki i nic na tym nie ucierpimy pod względem piłkarskiej jakości (a nawet jeszcze jej doda!).

Dopraszałem się o większą ilość transferów, o więcej jakościowych zawodników. Pewnie, że zawsze lepiej jest mieć ich więcej, niż mniej, lecz na razie wygląda to wszystko bardzo obiecująco i trudno mi się czepiać o niedobory.

W meczu z Pogonią widać było siłę naszej ławki, jak również głowy na karku - w naszym sztabie szkoleniowym. Zmiany, jeszcze raz to podkreślę, zostały przeprowadzone w odpowiednim momencie, a trafione były "w punkt".
 

Nie zagłaskać, nie ulegać presji

Jedyne ryzyko, jakie nam grozi, to niebezpieczeństwo "zagłaskania się" nawzajem. Wystartowaliśmy w sezon bardzo dobrze i są powody, by się cieszyć. Mamy 16 punktów na koncie, podczas gdy w zeszłym sezonie kończyliśmy rok zgromadziwszy... 20 punktów.

Są więc też istotne powody, żeby być optymistą jeśli chodzi o dalszy ciąg jesieni. Ale pamiętajmy, że nie można osiąść na laurach, trzeba zachować koncentrację i konsekwencję aż do końca. Najłatwiej gubiliśmy zawsze punkty z takimi zespołami, jak właśnie Puszcza i Stal, ponieważ nie potrafiliśmy się na nie należycie zmobilizować.

W bieżącym sezonie wygląda to lepiej, ale wciąż trochę na zasadzie "na dwoje babka wróżyła". Zagraliśmy bardzo dobrze z Koroną - właśnie tak, jak należy grać takie mecze - i zagraliśmy przeciętnie z Radomiakiem, w efekcie czego przegraliśmy mecz, który można było przynajmniej zremisować.

Nadal twierdzę, że klucz do walki o medale (oby!), czy choćby czołową piątkę tabeli leży właśnie w wygrywaniu z zespołami, które mają mniej wybujałe ambicje niż my - a z pewnością ambicje Puszczy i Stali są skupione głównie na zachowaniu ligowego bytu.

Z drugiej strony mam też takie przekonanie, że my jako kibice musimy zacząć mocniej wierzyć w tą naszą drużynę, w nasz sztab szkoleniowy i dać im trochę więcej zaufania, podejść do naszej gry z nieco większym optymizmem.

Apelowałbym także o to, by nie pastwić się nad zarządem i innymi pracownikami Klubu w kontekście meczu z Pogonią, bo widziałem niektóre wpisy na temat Pani Rzecznik, czy Prezesa, których nie powstydziliby się kibice naszej sąsiadki. Ludzie, zaczekajcie z tym trochę! Najważniejszy jest wynik sportowy.

Wszyscy widzieli, że nie odbyło się to wszystko tak, jak powinno i tak jak byśmy chcieli, ale Panowie i Panie - kiedy ostatni raz na tym etapie rozgrywek byliśmy na drugim miejscu i graliśmy fajną piłkę? Trudno mi sobie to przypomnieć. Dlatego nie eskalujmy teraz negatywnych emocji, tylko skupmy się na tych pozytywnych - których przecież też nie brakuje!

Wygrywamy, gramy ładnie dla oka, transfery nam się udały, stadion zapełnia się kibicami. Dawaliśmy szansę wielu mniej obiecującym zapowiedziom, które nam na Cracovii serwowano, więc zachęcam w tym kontekście do opanowania. Nie dawajmy pożywki rywalom, którzy zmagają się z nieco większymi problemami niż my i ewidentnie poszukują kompensacji. Miejmy w takich sytuacjach nerwy ze stali, bo... sądzę, że warto.

Głosujmy na "cracoviackie" projekty

Chciałbym na koniec przypomnieć jeszcze o głosowaniu na projekty obywatelskie: nr 185, czyli "Centrum Aktywności i Dziedzictwa Sportowego Cracovia" (projekt muzeum) oraz nr 227, czyli "Śladami Józefa Kałuży" (akademia).

Niech każdy z nas, kibiców, weźmie sobie za cel zachęcić do głosowania pięć, czy dziesięć osób z najbliższej rodziny, znajomych, przyjaciół. Małe działania, które podejmujemy na rzecz naszego Klubu mogą mieć naprawdę duże znaczenie dla naszej przyszłości. Czy to jest dużo roboty? Chyba nie. Dużo satysfakcji? Na pewno!

Róbmy wszystko, co w naszej mocy, żebyśmy nie musieli się potem wstydzić. Jest nas cała rzesza "Pasiaków", jest wiele osób, które mienią się kibicami Cracovii, więc pokazujmy właśnie w takich inicjatywach, że nie jesteśmy bierni, nie jesteśmy tylko "odbiorcami" dobra generowanego przez Klub, lecz potrafimy też wspólnie działać i lobbować na rzecz naszej sprawy.

PS:  Chciałem też pozdrowić Sylwestra Lusiusza, który w ostatnich dniach powrócił do Cracovii. Na razie do drugiej drużyny, ale mam nadzieję, że z czasem odbuduje się i znów zapuka do drzwi Ekstraklasy. Były takie mecze, gdy u boku Janka Gola wyglądał bardzo dobrze na środku pomocy, więc trzymam kciuki, żeby ten chłopak, który ma przecież pasiaste serce mógł uczestniczyć w czymś, co - mam taką nadzieję - rodzi się na naszych oczach. Na razie cieszę się, że "Lucek" wrócił i będzie mógł pomóc drużynie rezerw w awansie.

Tomasz Siemieniec „Siemion”

Od redakcji:  

  • #SiemionOdSerca  – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
  • Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst  na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.