#SiemionOdSerca: Refleksje o zachowywaniu status quo
- Nasze miejsce w tabeli jest odzwierciedleniem naszego poziomu organizacyjnego: naszych transferów, zarządzania klubem, chaosem organizacyjnym, a nawet naszym budżetem, którego wysokość lokuje nas gdzieś w okolicach jedenastego, czy dwunastego miejsca w lidze. Z tego punktu widzenia i tak robimy coś "ponad stan" – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec , były piłkarz i kierownik Cracovii.
Wyjazd na Wartę, do Grodziska – godzina 12:30. Mam ochotę napisać, że piłkarze dostosowali się do pory i lokalizacji meczu. I to piłkarze obu drużyn. Generalnie mecze Warty rzadko bywają porywające – poza kilkoma chlubnymi wyjątkami, jak na przykład spotkanie z Koroną – ogląda się je trudno. Tym razem doszliśmy do tego jeszcze my i przyznaję szczerze, że tylko dlatego, że jestem kibicem Cracovii na dobre i na złe obejrzałem to spotkanie do końca. Zmusiłem się wręcz do tego, bo obejrzenie 94 minut tego "spektaklu" było czymś, czego nie życzyłoby się największemu wrogowi.
Najgorsze jest to, że przed sezonem pokusiłem się o pewną prognozę i tak jak bardzo chciałem się co do niej jednak pomylić, tak nie pomyliłem się ani trochę: sprawdza się, że nie jesteśmy gotowi do walki o wyższe cele niż środek tabeli, że po prostu się do tego nie nadajemy.
Żałość, wielka żałość
Sam skład wyjściowy na Wartę w zasadzie mi się podobał, oprócz umiejscowienia w nim Bochnaka. Nie mam absolutnie nic do chłopaka, ale uważam, że w poprzednim meczu wyszedł w pierwszym składzie i poza dobiciem z linii bramkowej strzału Kakabadze nie zrobił nic, żeby się pokazać z lepszej strony. Więc tę jedną uwagę miałem na wstępie, ale to i tak była oczywiście decyzja i ryzyko, które podejmował trener.
Później, gdy zobaczyłem nasza ławkę rezerwowych, stwierdziłem, że tak, czy inaczej nie bardzo mamy kogo wpuścić. Przed meczem nie wiedziałem, że Konoplyanka doznał kontuzji i bez niego ta ławka wyglądała blado pod względem ofensywy – widać jak wielki tu mamy deficyt. Kadra jest zbyt mała, ludzi jest zbyt mało, by "udźwignąć" rundę wiosenną i wszystko, czego się obawiałem przed sezonem sprawdza się teraz co do joty: nie mamy "kim straszyć". Do tego oczywiście dochodzą kwestie "łapania trzech srok za ogon", czyli chęć awansu z rezerwami i konieczność utrzymania U-19 i U-17, więc perspektywy na zmianę w tym sezonie już nie ma.
Ustawienie na mecz: wydawało się, że ofensywne, w praktyce okazało się bezużyteczne. Z ofensywy wyszły nici, w całym meczu oddaliśmy JEDEN celny strzał na bramkę. I to można by już uznać za podsumowanie całego tego meczu. Pokłosiem wąskiej kadry stał się ten kolejny już, beznadziejny występ. Ale o tym, że kadra będzie za wąska trzeba było myśleć wcześniej: cały sztab szkoleniowy i dyrektor sportowy powinni byli temu zapobiec. Ktoś te zakupy robi, ktoś decyduje o pozbywaniu się zawodników, ktoś to potwierdza. Jest zbyt mała grupa piłkarzy i tego nie da się w obecnych warunkach "obrobić". To było widać w tym meczu, w którym przecież wystawiliśmy skład zbliżony do najlepszego, na jaki nas stać w tej chwili.
Do przerwy najlepszy na boisku, ponownie, był Kakabadze – jedyny, który napędzał Cracovię w akcjach ofensywnych. Dlatego też mówię o Bochnaku, bo o ile Kakabadze na lewej stronie hulał, o tyle Bochnak na prawej stronie... był. A więc jedyne zagrożenia jakie robiliśmy w meczu to przede wszystkim Kakabadze, jego dryblingi, jakieś próby dośrodkowań i tak dalej. Ale to wszystko były próby! My żeśmy nawet nie mieli jakichś większych sytuacji strzałowych, były próby STWORZENIA sytuacji. Pod tym względem nie odstawaliśmy może bardzo od Warty, bo wspólnie stworzyliśmy "widowisko" niegodne Ekstraklasy – mecz wielu strat, wielkiego chaosu, jakiejś dziwnej walki na niecelne podania.
Choć mimo tego z dwóch słabych drużyn to Warta wyglądała lepiej i to ona miała sytuacje, chciała strzelić bramkę i w sumie była tego bliska. W tym miejscu warto pochwalić jeszcze jednego zawodnika Cracovii: Niemczyckiego, który wybronił w tym meczu dwie, czy trzy sytuacje, które mogły nas tego punktu pozbawić. Cieszmy się więc z tego remisu, bo mogło być gorzej.
Musze jednak podkreślić, że tak jak "na siłę" oglądałem ten mecz, tak też "na siłę" musze wyznaczać godnych wyróżnienia "Pasiaków", bo przecież w drugiej połowie nawet Kakabadze też zagrał słabo – można stwierdzić, że dostosował się do reszty zawodników. Mam wyróżnić Oshimę? OK, mogę, bo lubię go, cenię – to jest gość, który potrafi się utrzymać przy piłce, potrafi ją zastawiać, dobrze się czuje w "małej grze", ale to jest zawodnik defensywny i większość podań ma do tyłu, albo w bok i nie daje otwierających podań, a więc nie potrafił też dać drużynie tej "wartości dodanej", nie potrafił zapełnić największego braku w grze Cracovii, czyli rozegrania piłki w przodzie.
Z obawą przed kolejnymi tygodniami
Trener Zieliński na konferencji powiedział, że "utrzymaliśmy status quo", co też nie jest prawdą, bo mamy już teraz gorszy bilans w rywalizacji z Wartą i spadliśmy o jedno miejsce w tabeli – więc z tego tytułu o utrzymaniu status quo nie może tu być mowy. Pamiętajmy też o tym jakie mamy przed sobą mecze. To, że zawsze szło nam dobrze z Rakowem wcale nie oznacza, że tak samo nam z nim pójdzie teraz. Pamiętam, jak nam kiedyś nie szło z Zabrzem, a później – po przełamaniu – nagle zaczęliśmy z Zabrzem seryjnie wygrywać. Statystyka to nie jest złoty środek do wygrywania meczu, nie ma żelaznej reguły i to forma oraz pomysł na grę są najważniejsze.
Co ciekawe, teoretycznie rzecz biorąc nasze najbliższe trzy mecze mogłyby stać się dla nas wspaniałą furtką do pucharów: gramy z Rakowem, Widzewem i Pogonią, a w maju mamy jeszcze na rozkładzie Lecha. Do Widzewa tracimy dziś 4 punkty, do Pogoni 5, do trzeciego w tabeli Lecha 6. TEORETYCZNIE zatem wszystko pozostaje w naszych rękach (i nogach), mamy świetną pozycję by atakować miejsca pucharowe.
Tyle, że to raczej fantastyka, bo patrząc na to jak gramy spodziewać się można raczej czegoś dokładnie odwrotnego, czyli – kto wie, może i jakiegoś zaangażowania w walkę o utrzymanie. Jeśli w najbliższych trzech meczach zdobędziemy dwa, lub trzy punkty to nie tylko będziemy mogli przestać roić sobie grę w pucharach, ale i rozpocznie się nerwowe spoglądanie za siebie.
Po meczu w Grodzisku mogę powiedzieć, że ja się teraz obawiam każdego naszego meczu. To nie jest to, że my się obawiamy grania z Rakowem – tak jak wszystkie drużyny w lidze. To by jeszcze było całkiem zrozumiałe. Ale my się obawiamy grania z Wartą, grania ze Śląskiem, grania z Lechią, grania z Miedzią Legnica. Mamy drużynę, która "odpala" raz na jakiś czas, zrobi czasem nawet coś spektakularnego, ale to nie jest długofalowa robota.
Patrząc na erę rządów Profesora Filipiaka i wiceprezesa Jakuba T. to przez większość lat mamy takie nastawienie. Może ten pierwszy sezon za trenera Zielińskiego – tuż po jego przyjściu – był takim sezonem, gdy nie mieliśmy bojaźni przed rywalem, ale to chyba tyle. A więc jeśli jest zachowane jakieś status quo, jeśli czegoś możemy być pewni w przypadku Cracovii, to tego że pewności nam brakuje.
Dlatego też napiszę sarkastycznie, lecz prawdziwie, że nie jestem rozczarowany obecnym sezonem samym w sobie. Nie jestem rozczarowany, bo przecież taki jego przebieg przewidywałem. Gramy w środku tabeli, mamy zbyt wąską kadrę na cokolwiek więcej, nie mamy co marzyć o "patrzeniu w górę", choć oczywiście na konferencji możemy o tym mówić dużo i kwieciście.
Nasze miejsce w tabeli jest odzwierciedleniem naszego poziomu organizacyjnego: naszych transferów, zarządzania klubem, chaosem organizacyjnym, a nawet naszym budżetem, którego wysokość lokuje nas gdzieś w okolicach jedenastego, czy dwunastego miejsca w lidze. Z tego punktu widzenia i tak robimy coś "ponad stan".
Nie jestem więc rozczarowany, nie jestem zaskoczony. Ale chciałbym więcej! Chciałbym czegoś takiego, jak Raków, który w 1/3 tego okresu co Cracovia funkcjonuje pod skrzydłami Comarchu zdołał wejść na taki poziom organizacyjny i sportowy, który dla nas wciąż pozostaje w sferze nierealnych marzeń.
Powody do radości w innych ligach piłkarskich i trochę smutku na lodzie
Na koniec spróbuję wlać trochę optymizmu w pasiaste serca, bo dostaliśmy od rezerw i drużyn juniorskich dużą jego dawkę, która tak naprawdę uratowała nam nieco weekend. Rezerwy rozgromiły 9:0 Lubliniankę – oglądałem ten mecz i bardzo mi się podobała sama gra oraz to, że nasza młodzież nastrzelała tak dużo bramek. Oczywiście Lublinianka jest zespołem walczącym o utrzymanie, ale jeśli my sami cokolwiek chcielibyśmy rzeczywiście zrobić w sprawie awansu do II ligi takie właśnie mecze musimy wygrywać zdecydowanie. Jest to więc dobry prognostyk. Choć ja oczywiście swojego zdania nie zmieniam – bardzo chciałbym, żebyśmy awansowali z drugą drużyną, ale realnie oceniam nasze szanse jako bardzo niewielkie. Jeżeli w pierwszej drużynie nie mamy w tej chwili kogo posadzić na ławce to jak tu myśleć o zespole rezerw?
Kontynuując wątek wygranych: wygrały nasze zespoły U-19 i U-17. Obie drużyny walczą o utrzymanie i trzy punkty zdobyte w meczach – odpowiednio: z Legią i z Wisłą Płock – są arcyważne. Szacunek dla trenerów Ankowskiego i Szwajdycha. Pamiętajmy, że są to nasi byli zawodnicy, bardzo fajni przy tym ludzie, i ich przykład pokazuje, że warto inwestować w ludzi związanych z klubem, bo to przynosi wymierne skutki. Na pewno ludziom związanym emocjonalnie z Cracovią będzie bardziej zależało niż osobom pozyskanym z zewnątrz, osobom "zadaniowym".
Z tych wyników bardzo się cieszę, gratuluję sztabom szkoleniowym i chłopakom, bo ostatecznie pod względem piłkarskim ostatnie dni wcale nie okazały się takie złe.
To, co było słabsze to wynik hokeja – smutno mi trochę, bo dogrywka to zawsze loteria, ale kara, którą dał sędzia moim zdaniem wypaczyła ostateczny wynik meczu. Tak, czy inaczej: przegraliśmy i zacięta walka w play-offie trwa dalej.
Organizacyjne uporządkowanie wciąż konieczne
Musimy sprawy organizacyjne uporządkować, bo wszystkie perturbacje wewnętrzne odbijają się z pewnością na sztabie szkoleniowym, na drużynie, na zawodnikach. Chciałbym, żebyśmy się z naszą organizacją wzorowali na Rakowie, bo od nich możemy się wielu rzeczy uczuć. To, że Raków funkcjonuje na poziomie Ekstraklasy krócej od nas świadczy wyłącznie na naszą niekorzyść, bo pokazuje, że ci ludzie przez siedem, czy osiem lat potrafili dokonać tego, czego my nie zdołaliśmy zrobić przez ponad dwadzieścia.
Oczekuję na medale mistrzostw Polski, na pewne profity dla klubu z tym związane. Mamy piękną bazę w Rącznej, ale ta piękna baza bez dobrze opłacanych trenerów, bez planu zagospodarowania nie daje nam żadnego handicapu. Dezorganizacja dotknęła wszystkich grup, także młodzieżowych.
Próbujemy znów to "załatać", ale to ponownie potrwa, a jeśli rozwiązania będą stosowane w sposób doraźny, a nie długofalowy, to za czas jakiś znów będziemy mieli "Dzień Świstaka" i wszystkie problemy do nas powrócą w tej samej formie.
Rozumiem, że mamy jednego sponsora, rozumiem, że nadszedł ciężki czas pod względem organizacyjnym, bo po dwudziestu latach bałaganu pewne rzeczy muszą zostać przemodelowane jak najszybciej. Jest w tym niestety duża odpowiedzialność Profesora Filipiaka, który przekazał "wszystkie sznurki" w ręce jednej osoby. Mam o to do Pana Profesora pretensje, tym bardziej, że nie wierzę, by dopuścił do takiej sytuacji w Comarchu.
Niestety, na to wszystko potrzebujemy dużo czasu. Gdyby przyszli do nas profesjonaliści, którzy już się takimi rzeczami zajmowali, być może tego czasu potrzebowalibyśmy mniej, ale jeśli tymi sprawami zajmą się ludzie mianowani z Comarchu na te stanowiska, no to cóż... Pewnie też się tego wszystkiego nauczą, ale to będzie trwało. A my tego czasu nie mamy, musimy wykorzystać dogodne wciąż warunki, jakie mamy w Ekstraklasie. Jesteśmy jedynym krakowskim klubem w elicie i nie wykorzystujemy tego potencjału.
Być może po ostatnim meczu ligowym piłkarzy ponownie przemawia przeze mnie frustracja, bo o wielu rzeczach, o których tu piszę już wcześnie pisałem na zasadzie przewidywań. I bardzo chciałem się pomylić, chciałem przeczytać, że ten Siemion to się nie zna, chciałem wyjść na malkontenta, ale jakoś wszystko zmierza w tę stronę, którą opisywałem.
Najbardziej smuci mnie zresztą to, że zmiany, które zaszły w zarządzaniu Cracovią – w pierwszej kolejności spowodowane zawieszeniem wiceprezesa Jakuba T. – nie zostały wprowadzone w odpowiedzi na apele kibiców, działaczy, czy dziennikarzy, mimo że każde z tych środowisk mówiło o tym od lat. Dokonało się to na zasadzie "faktów dokonanych", bo ekstremalna sytuacja wymusiła takie a nie inne działania. Można było to zrobić wcześniej, można to było zrobić rozsądniej, a nie dopiero w momencie, gdy zostaliśmy postawieni pod ścianą.
Tomasz Siemieniec „Siemion”
Od redakcji:
- #SiemionOdSerca – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
- Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Walka o spadek,,,!
wlad
13:53 / 18.03.23
Zaloguj aby komentować