#SiemionOdSerca: Podsumowanie sezonu 2023/24, czyli... niesmak pozostał
- Utrzymaliśmy się i tyle, a poza tym to wcale nie jesteśmy taką mocną drużyną, potrzebujemy mnóstwa zmian, potrzebujemy większej jakości, większej mobilizacji. Sztab szkoleniowy - na co zwracałem uwagę już wcześniej - nie potrafił zespołu zmobilizować w meczach ze słabszymi rywalami. Tu także jest pole do poprawy – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec , były piłkarz i kierownik Cracovii.
Wycieczka do Parku Śląskiego
Sezon się skończył i czas na jego podsumowanie. Musze jeszcze jednak wrócić do ostatniego spotkania rozgrywek 2023/24. Robię to niechętnie i po ochłodzeniu głowy z emocji; tak naprawdę wolałbym jednak do niego wcale nie wracać.
Po meczu z Rakowem głęboko odetchnęliśmy i cieszyliśmy się, że nasza walka o utrzymanie skończyła się happy endem przed ostatnia kolejką. Byliśmy w tej sytuacji tak bardzo zadowoleni, jak tylko zadowoleni mogą być kibice zespołu niepewnego pozostania w Lidze w momencie, gdy tej pewności nareszcie nabierają.
Zapomnieliśmy w tamtym momencie na moment o słabym sezonie, ale też wszyscy liczyliśmy, że Cracovia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i do Chorzowa jedzie nie po to, żeby zwiedzić tamtejszy ogród zoologiczny i planetarium.
Ostatecznie okazało się jednak, że to zakończenie nie będzie tak fajne, jak sobie wyobrażaliśmy. Po ostatnim meczu czujemy na pewno ogromny niedosyt, a ja czuję wręcz niesmak.
Może to i dobrze, że mamy teraz skrzywione miny po tym "zakalcu", bo zbyt wielką ilością pudru na cieście to można się zakrztusić. Wygrywając w Chorzowie jeszcze mogłoby komuś przyjść do głowy, że cała historia z walką o utrzymanie, toczoną do ostatniej kolejki przydarzyła się drużynie "Pasów" przez przypadek. Tak się jednak składa, że przydarzyła się ona zupełnie nieprzypadkowo i niestety występ na Stadionie Śląskim w pełni to potwierdził.
W starciu ze zdegradowanym już wcześniej Ruchem nie mieliśmy absolutnie nic do powiedzenia i wyglądaliśmy jak drużyna, która się poddała - która już "zrobiła swoje" i oczekuje na urlopy. Po stronie gospodarzy widać było i większe zaangażowanie i większe chęci, a nawet lepszy pomysł na grę. My? My byliśmy jak tłuste koty wygrzewające się na płocie - dość obojętnym wzrokiem przyjmujące wszystko to co dzieje się dokoła. Byliśmy nasyceni.
A przecież mogliśmy jako Klub ugrać coś więcej: choćby to jedno miejsce w tabeli, choćby te kilkaset tysięcy złotych więcej z tytuły 12., a nie 13. miejsca, choćby i to, żeby być najwyżej notowaną Małopolską drużyną. No i wreszcie także to, by naszym kibicom dać jeszcze trochę radości na zakończenie tego mało radosnego grania. Można było pokazać kibicom: przychodźcie na Cracovię tak, jak na mecz z Rakowem, bo będzie lepiej. A ogólnie dostaliśmy przekaz z gatunku: "żadnych złudzeń, panowie"!
Utrzymaliśmy się i tyle, a poza tym to wcale nie jesteśmy taką mocną drużyną, potrzebujemy mnóstwa zmian, potrzebujemy większej jakości, większej mobilizacji. Sztab szkoleniowy - na co zwracałem uwagę już wcześniej i co niestety, w mojej opinii, potwierdziło się w meczu z Ruchem - nie potrafił zespołu zmobilizować w meczach ze słabszymi rywalami. Tu także jest pole do poprawy.
Cenzurki za sezon
BRAMKARZE
Mieliśmy w zasadzie dwóch broniących bramkarzy, którzy podzielili się meczami w tym sezonie. Mieliśmy jeszcze w kadrze Wilka i Golonkę, ale żaden z nich nie dostał szansy, a Adasiowi w dodatku po zakończeniu rozgrywek podziękowano.
Co zaś się tyczy dwóch występujących: o ile Madejski w pierwszych meczach rozgrywek wyglądał poprawnie, czasem nawet lepiej niż poprawnie, o tyle po pewnym czasie zaczęły mu się przydarzać wpadki. W perspektywie całego sezonu trudno jest napisać, że Madejski był ogniwem ratującym nam po wielokroć życie - było ok, ale "bez szału".
Gdy natomiast pod koniec sezonu do bramki wskoczył Hroššo to miałem wrażenie, że to właśnie doświadczonemu Słowakowi bardziej ufa drużyna. Albo może trafniej byłoby napisać: że gra Hroššo wprowadza więcej spokoju do poczynań defensywnych Cracovii. I choć on też miał kilka słabszych momentów, to jednak patrząc na całokształt - wyższą ocenę wystawiłbym Lukasowi.
Osobiście wolałbym, żeby został z nami przynajmniej na jeszcze jeden sezon, ale rozumiem też, że jest w tej decyzji o nie przedłużaniu jego kontraktu jakaś myśl - to znaczy, że mamy już kandydata, który powinien go godnie zastąpić.
Zrezygnowaliśmy z dwóch, spośród czterech bramkarzy, którzy byli w kadrze w zeszłym sezonie - w zasadzie innej opcji niż wzmocnienie na tej pozycji więc nie ma. Będą czekał z niecierpliwością, bo pewnie wyjaśni się to już wkrótce.
ŚRODKOWI OBROŃCY
Przechodząc do formacji obrony - tak jak mam wrażenie, że Hroššo miał pozytywny wpływ na pewność gry obrony, tak niestety nie mogę tego samego powiedzieć o Gliku , którego przyjście miało się przecież opierać przede wszystkim na tym zamyśle.
Doświadczony stoper, były wieloletni kapitan reprezentacji Polski miał wprowadzić spokój pod bramką. No cóż, nie wiem jaki w rzeczywistości był wpływ "Gliksona" na szatnię poza boiskiem, ale na boisku ja tego pozytywnego wpływu nie dostrzegałem. Glik zagrał tylko w 13 meczach - nie jest to bardzo dużo - ale to właśnie Glik miał być "szefem" defensywy, a ona funkcjonowała w Cracovii dużo gorzej, niż w poprzednim sezonie.
Po przyjściu tego zawodnika byłem raczej sceptyczny i mówiłem, że marketingowo jest to ruch dobry, natomiast sportowo wątpliwy, a jedyną pozytywną weryfikacją w tej mierze może być boisko. Niestety boisko zweryfikowało Glika dość brutalnie. Już na samym początku okazało się, że były reprezentant potrzebuje trochę czasu, żeby przygotować się z drużyną, że kontuzja zaszkodziła mu nieco bardziej, niż sądzono - i to od początku wyglądało słabo.
Mimo tego, że niektóre mecze z Glikiem na środku obrony wygraliśmy, to uważam, że nie był on w którymkolwiek momencie pierwszoplanową postacią - raczej chodziło o to, że najwięcej roboty zrobili tam ci koledzy, którzy błędy popełniane przez Glika potrafili... w porę naprawiać.
Jeśli chodzi o najlepszego zawodnika z linii obronnej, to moim zdaniem był nim Ghiță . Nie była to może rewelacja, ale jednak Rumun grał najrówniej, najsolidniej i nic dziwnego, że w zasadzie od niego zaczynało się ustalanie składu całej formacji. Spośród wszystkich obrońców zagrał najwięcej meczów - 31 - z czego aż 28 w pełnym wymiarze czasowym (to najlepszy wynik w całym zespole, a tyle samo występów "od deski do deski" zaliczył jeszcze Madejski).
Inna sprawa, że konkurenci Ghițy do miana tego najlepszego defensora tez mieli swoje wzloty i upadki. Zarówno Hoskonen , jak i Skovgaard początki mieli dość niemrawe, wyglądali raczej niepewnie - przy czym Skovgaard wyraźnie odżył, gdy zmieniono mu pozycję i pozwolono grać bliżej środka obrony, bo na wahadle nie radził sobie zbyt dobrze. Obaj potrzebowali chwili aklimatyzacji, potrzebowali okrzepnięcia - liczę, że oni akurat w przyszłym sezonie mogą bardziej nam się podobać.
Bardziej nie będzie się nam już natomiast podobał Bitri , bo nie zdecydowano się go wykupić z Valarengi. Przyznam, że uważam to raczej za błąd, bo w moim przekonaniu jest to ciekawy zawodnik. Jego pierwsze mecze w Cracovii wyglądały całkiem przyzwoicie i w jego przypadku wydawało się, że świetnie wpasował się w zespół: wyjaśniał bezdyskusyjnie wiele sytuacji, bardzo dobrze grał głową, potrafił się znaleźć pod bramką rywali przy stałych fragmentach gry.
Natomiast odnoszę wrażenie, że on został głównym kozłem ofiarnym po porażce z Puszczą. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Bitri jako jeden z niewielu - o ile nie jedyny - zebrał całość złorzeczeń za wszystkie, całościowe błędy drużyny. Owszem, Bitri zawalił przy bramce, ale on poniósł jako jedyny tak dalece idące konsekwencje, praktycznie do końca sezonu.
Być może stało się tak dlatego, że ten mecz z Puszczą był dla nas poniekąd kluczowy - a przynajmniej takim się wydawał. Gdyby jednak taką samą miarę sprawiedliwości przyłożyć do innych graczy, którzy popełniali błędy (często te same błędy!) w wielu meczach, to trzeba by się zastanowić czemu Bitri stał się jedynym winnym.
Być może odpowiedź jest prostsza niż można przypuszczać: jako jedyny wypożyczony był też niejako "najsłabszą owcą" w tym stadzie. Tak, czy inaczej: Bitri poszedł w odstawkę i ostatecznie więcej w Cracovii nie zagra. Trochę szkoda, no ale cóż - takie życie.
Bardzo żałuję także, że pod koniec jesieni kontuzji doznał Jugas i nie zobaczyliśmy go wiosną - to jest zawodnik, który bardzo fajnie potrafił się podłączyć do akcji ofensywnych, potrafił zanotować asystę i strzelić bramkę, wnosił też dużo spokoju do rozegrania. Więc i tu mamy pewien promyczek nadziei na przyszły sezon jeśli chodzi o naszą defensywę.
WAHADŁOWI
Przechodząc do grających praktycznie przez cały czas na wahadłach - Skovgaard, o którym była już mowa zaczął na wahadle, a potem przeszedł do środka - niech na pierwszy ogień pójdzie Râpă .
Oczywiście szacunek dla niego za tak wielką liczbę meczów, jakie rozegrał w barwach "Pasów" - za to, że jest naszym rekordzistą - ale jeśli chodzi o ostatni sezon, to on był w jego wykonaniu kompletnie bezbarwny. Cornel zagrał w nim zresztą tylko w 22 spotkaniach ligowych - to najniższa liczba gier w sezonie w jego rekordowym dorobku w "Pasach".
Ogólnie chciałem mu bardzo podziękować za występy w Cracovii i myślę, że Puchar i Superpuchar Polski będą jego największymi osiągnięciami w karierze nad Wisłą. Choć może jeszcze gdzieś się załapie i dalej będzie grał w Ekstraklasie.
Pozostając na prawej stronie: mamy tu Kakabadze . On, jeśli tylko był bez kontuzji i wypoczęty, należał do naszych kluczowych graczy. Otar potrafił zawsze zrobić przewagę na skrzydle dzięki swoim indywidualnym umiejętnościom, umiał bardzo dobrze dośrodkować, lub uderzyć prawą nogą i było to dla niego dobre miejsce na boisku.
Po drugiej stronie mieliśmy sprowadzonego zimą Ólafssona , który wiosną także dobrze funkcjonował jako klasyczny wahadłowy. On także miał parcie do przodu, wchodził w dryblingi i potrafił świetnie dośrodkować.
Do tego trzeba jeszcze dodać Jaroszyńskiego . I tu powiem tyle: jeśli Paweł Jaroszyński jest zdrowy - a w tym sezonie dużo czasu ze względów zdrowotnych niestety tracił - to również jest świetny zawodnik na tą pozycję. On ma z kolei świetnie ułożoną lewą nogę: strzał, centry, ciąg na bramkę - wszystko się zgadza. Tylko tak jak piszę: musimy tu rozgraniczyć "Jaro" w pełni sił od tego, który nie do końca jest zdrowy.
Jak widać te nasze wahadła to nie jest największy ból głowy w Cracovii, ale wiele krwi na tej pozycji w ostatnim czasie napsuły nam kontuzje.
Mówiąc o wahadłowych musimy jeszcze powiedzieć jednak o Bochnaku i o Rózdze. Choć - to też warto chyba napisać - żaden z nich tak naprawdę nie jest wahadłowym, mimo, że często są na takiej pozycji wystawiani.
Jeśli chodzi o Bochnaka to chłopak ten na pewno nie spełnia dotąd naszych oczekiwań. A oczekiwania na pewno mieliśmy duże, znając jego duże liczby z Pierwszej Ligi. O ile na początku miewał jeszcze pewne przebłyski, o tyle "im dalej w las - tym ciemniej". Bochnak w Cracovii "nie urósł", nie rozwinął się, a wręcz odwrotnie: stał się wycofany, mało wnosi swoimi zmianami, całkowicie zatracił swoje główne walory, czyli szybkość i dośrodkowanie. Stąd też dostawał na wiosnę mało szans.
Drugi nasz "wahadłowy z przymusu", czyli Rózga , też nie jest zawodnikiem typu "box to box" i wymaganie tego od niego jest rzeczą karkołomną. Problem polega na tym, że przy naszym ustawieniu, żeby Rózga mógł hasać po skrzydle to musi wychodzić jako wahadłowy (jedyna alternatywa to ofensywny pomocnik, choć to też nie do końca to).
Ale też nie trzeba chyba nikomu udowadniać, że w fazie defensywnej czuje się on co najmniej nieswojo. Tak czy inaczej w przypadku Rózgi widać jednak, że z każdym meczem, mimo przeciwności, rozwija się pracuje na to, żeby można na niego było częściej stawiać.
Jest przebojowy, jest bardzo pewny siebie, ma bezczelność w grze dryblingiem i na pewno widać w nim dla Cracovii dobra przyszłość. Jeśli tylko - jak już pisałem - Rózga zdoła zapanować nad swoim charakterem. Ten charakter jest fajny w grze, ta jego zadziorność będzie pomagać mu w karierze i oby dostawał jak najwięcej szans w przyszłym sezonie.
O ile tylko to jego pyskowanie nie będzie wywoływało efektu przeciwnego, niwelując boiskowe postępy niewyparzonym językiem - to może naprawdę dużo jego i nas kosztować w przyszłości.
ŚRODKOWI POMOCNICY
Na pozycjach "6"/"8" mieliśmy czwórkę, która rywalizowała tak naprawdę o dwa miejsca na boisku. O ile przed sezonem wydawało się, że akurat w tym miejscu boiska nie powinniśmy mieć wielkich problemów, bo mamy tu spełnione wymagania zarówno ilościowe, jak i jakościowe to jednak po sezonie trzeba napisać, że większość z zawodników środka pola nie spełniła oczekiwań - głównie z uwagi na zbyt duże wahania formy na przestrzeni całego sezonu.
Nie było tu w zasadzie nikogo na kim można by "polegać jak na Zawiszy", bo nawet ten, którego chciałbym wyróżnić jako pierwszego w hierarchii - Atanasov - tydzień po rozegraniu naprawdę świetnego meczu potrafił zagrać mecz fatalny.
Wyróżniam jednak zawodnika z Macedonii Północnej dlatego, że on jako jedyny radził sobie na pozycji "8", gdzie oprócz rozbijania akcji przeciwników dokładał też najwięcej do ofensywy - to była jego kluczowa przewaga nad pozostałymi.
Pozostała trójka, niestety, ograniczała się w moim odczuciu do roboty destrukcyjnej, powodując, że często ta nasza dwójka środkowa wyglądała naprawdę bardzo defensywnie.
Na drugim miejscu w moim zestawieniu środkowych pomocników umieściłbym jednak Sokołowskiego , który rozegrał w Cracovii na razie tylko rundę wiosenną, ale w tym czasie prezentował się równiej i nieco solidniej niż Knap.
Nie było w jego grze fajerwerków i na pewno trochę na niego narzekaliśmy przez ostatnie miesiące - ja również - ale w zasadzie aż do ostatniej kolejki i meczu w Chorzowie "Sokołek" pozostawał zawodnikiem podstawowej jedenastki i chyba nie bez powodu. Szkoda też, że nie wpadło mu kilka piłek, które powinny były mu wpaść - może wtedy też i to nasze codzienne spojrzenie na jego grę byłoby bardziej pozytywne.
Ogólnie oceniam, że jest to dobry transfer, choć nie ukrywam, że liczę na więcej w kolejnych rozgrywkach.
Niestety, tym samym dopiero na trzecim miejscu wymieniam Knapa , który - zwłaszcza wiosną - wypadał bezbarwnie. Liczyłem, że Karol zrobi znacznie więcej: że będzie wykorzystywał swoją lewą nogę, bo ma z niej bardzo dobre uderzenie, że będzie wykorzystywał swoje przerzuty, do których także ma talent, a niestety jego gra stała się z miesiąca na miesiąc coraz bardziej zachowawcza.
Odczytuję to trochę tak - nie wiem, czy dobrze - że zawodnik zareagował na fakt, że trener na niego rzadziej stawia jakimś młodzieńczym zniecierpliwieniem. Karol w ostatnich tygodniach nie potrafił się z tego trudnego momentu podnieść. Życzę mu jak najlepiej, bo wiem, że potrafi świetnie grać w piłkę i trzymam kciuki, żebyśmy go na jesieni zobaczyli z chłodna głową, a to pozwoli mu na pewno na lepsze "sprzedanie" swoich umiejętności. Karol wciąż pozostaje przecież młodym zawodnikiem, z którym warto wiązać przyszłość.
Na koniec dwa słowa o "najsłabszym ogniwie", czyli Oshimie . Ja na jego temat miałem od dłuższego już czasu wyrobione zdanie i mam wrażenie, że po pierwszym dobrym wrażeniu coraz bardziej mnie on od siebie swoją grą odpychał.
Takuto robi mnóstwo szumu, dużo biega, lubi prowadzić piłkę przy nodze, ale ma mnóstwo podań do tyłu, lub w poprzek, a bardzo mało do przodu. Z meczu na mecz rosła przy tym liczba jego strat i ostatecznie wszyscy zaczęli dostrzegać to, że jego gra przynosi Cracovii więcej strat, niż pożytku. Oshima w końcu zaczął coraz mniej grywać, aż wszystko to doprowadziło do sytuacji, której można się było spodziewać: nie przedłużyliśmy z nim kontraktu.
Trudno powiedzieć tak naprawdę gdzie mieliśmy skutek, a gdzie przyczynę: czy coraz słabsza gra Takuto spowodowana była tym, że nie chciał przedłużać kontaktu i odejść za darmo, czy też po prostu tak się złożyło, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat z każdym półroczem robił się mniej przekonujący.
Patrząc jednak na cały sezon wypadł on najbladziej z całej czwórki graczy linii środkowej, więc dla "Pasów" zastąpienie go nie powinno być zadaniem niewykonalnym.
OFENSYWNI POMOCNICY
Zacznijmy od naszego kapitana, Rakoczego . Jeśli weźmiemy "Raka" z meczów takich jak ten z Rakowem, Radomiakiem, czy z Legią - gdy jego umiejętności widać w całej okazałości - jest to bez dwóch zdań nasza czołowa postać. Rakoczy to typowa "10"; umie się znaleźć, jest pewny siebie, ma umiejętności, technicznie jest świetny, umie uderzyć. Aż chciałoby się napisać: piłkarz kompletny. Z drugiej jednak strony mamy też obraz Rakoczego biegającego bezustannie do sędziego, ciskającego się nieporadnie - gdy chce sam zrobić za dużo, gdy wdaje się w zupełnie niepotrzebne pojedynki indywidualne.
Czasami, mam wrażenie, krew w nim tak buzuje, że zaćmiewa jasny umysł. A gdy ten umysł pozostaje jasny, to potrafi zrobić coś takiego, jak na przykład te dwie bramki z Rakowem w ostatnim domowym meczu (piszę dwie, bo choć pierwszą strzelił Benji, to "robota" była po stronie "Raka").
Widzę wtedy, że Rakoczy podejmuje "swoje" decyzje, ale też decyzje zaplanowane, inteligentne. Chaotyczny "jeździec bez głowy" i wyrachowany, pewny egzekutor - takie są dwie twarze Michała Rakoczego. Chciałbym widzieć tylko tą drugą i tego mu z całego serca życzę w nowym sezonie.
Jeśli chodzi o Maigaarda to moim zdaniem jeszcze się w drużynie nie zaaklimatyzował i piszę to zupełnie poważnie, bez zbędnego sarkazmu. Wiem, że niektórzy już "spisali go na straty", ale sądzę, że przedwcześnie.
Do tej pory pokazał kilka fajnych zagrań, choć zdecydowanie więcej tych nieudanych. Ale jeśli ktoś zadał sobie trud obejrzenia jego meczów w Ekstraklasie norweskiej (podpowiadam, że można je obejrzeć w sieci w całości) to wie, że gość ma umiejętności czysto piłkarskie.
Pytanie, czy będzie je u miał w Polsce sprzedać jest jak zawsze aktualne, ale dałbym mu w spokoju przepracować okres przygotowawczy i powrócę na pewno z bardziej kategoryczną oceną po jesieni. Do tej pory jest to oczywiście rozczarowanie, jeśli wziąć pod uwagę kontekst zapowiedzi, którymi było okraszone jego przyjście. Tyle tylko, że chcieć nie zawsze znaczy móc, a zawodnik, który nie przepracował należycie okresu przygotowawczego nie będzie dobrze grał tylko dlatego, że ma taką chęć i trener usilnie wstawia do składu.
Mam nadzieję, że Maigaard zaistnieje jesienią.
NAPASTNICY
Dalej mamy naszą trójkę ofensywną. Młody Śmiglewski wchodząc w kilku meczach rundy jesiennej fajnie zaistniał w pierwszym zespole, ale nie mógł rozwinąć skrzydeł bo wszystkie plany pokrzyżowała mu kontuzja. Na pewno na "Śmigłę" warto jednak stawiać.
Na wiosnę zostali nam jednak w przodzie tylko Källman oraz Makuch i podsumowując ten duet uważam, że dobrze się spisali.
Najwięcej radości przyniósł nam oczywiście Benji, który nastrzelał 9 goli, poprawiając tym samym swój wynik sprzed roku. Ja lubię takich zawodników ofensywnych, którzy trochę wyglądają na boiskowych łobuzów - są silni, potrafią się "przebić", przepchnąć rywala, powalczyć w pojedynku biegowym bark w bark. Oni zawsze dla obrońców są nieznośni, a przy tym Källman jest też skuteczny. I był to chyba najjaśniejszy promień słońca jaki do nas docierał z tego sezonu.
No i na koniec mamy jeszcze Makucha . Ja Patryka akurat bardzo cienię za to, że wykonuje bardzo dużo pracy na rzecz innych. To dzięki niemu koledzy z zespołu mają więcej miejsca. "Maki" walczy o każda górną piłkę i z samych statystyk wiemy, że jest mistrzem pojedynków główkowych. Cieszę się, że w końcówce pokazało się u niego więcej goli, bo kibice często patrzą TYLKO przez pryzmat strzelanych przez napastnika bramek. A ja uważam, że ten duet Benji-Maki uzupełnia się na boisku bardzo dobrze. W tym sezonie ta szala współpracy poszła na korzyść Fina; być może w kolejnym to się odwróci?
W każdym razie pamiętajmy o takich rzeczach, o których łatwo się zapomina: bramki z Rakowem finalizowali Rakoczy i Källman, ale w obu przypadkach akcje te rozpoczynało wspaniałe dogranie Makucha do wychodzącego na pozycję kolegi.
Życzyłbym sobie, żebyśmy zostali z tą para napastników i żeby dołączył do niej Śmigło.
Podsumowując: skoro drużyna utrzymała się w Lidze w przedostatniej kolejce to nie można napisać, że był to szczególnie udany sezon. Można wyróżnić poszczególnych zawodników, dla których te rozgrywki były całkiem niezłe: na pierwszym miejscu na pewno będzie to Källman i - mimo wszystko - chyba Atanasov.
Tyle, jeśli chodzi o sezon 2023/24.
PS: Jak tydzień wcześniej wygraliśmy w kategorii U-17 z koleżanką z gorszej strony Błoń 4:0 i juniorom młodszym należy się szacunek za ten wynik, tak nie potrafię zrozumieć w jaki sposób juniorzy starsi, czyli U-19, przegrali z tą samą koleżanką 0:7. Ten wynik siadł mi na wątrobie, przyznaję - tym bardziej, że wygrywając mogliśmy wyrzucić rywali z Ligi. Nie wyrzuciliśmy i dostaliśmy - bardzo delikatnie rzecz ujmując - "bęcki". A niesmak pozostał.
Tomasz Siemieniec „Siemion”
Od redakcji:
- #SiemionOdSerca – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
- Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
cracovio
Poldek
09:30 / 12.06.24
Zaloguj aby komentować