#SiemionOdSerca: Mecz piłkarski trwa 90 minut, a nie 30!

siemion-puszcza

Na razie zespoły z dołu tabeli nie wygrywają, ale co będzie, jeśli my teraz z "Kolejorzem" polegniemy (trzeba to brać pod uwagę)? Gdy my gramy z Lechem, to 16. Puszcza gra z 15. Koroną, 13. Górnik gra z 18. ŁKS-em, a 12. Warta z 9. Piastem - jak po takiej kolejce będzie wyglądała tabela i ile punktów nad strefą spadkową będziemy? Ta najbliższa kolejka może nas naprawdę postawić pod ścianą. – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec , były piłkarz i kierownik Cracovii.

Puszcza nikomu nie odpuszcza

Mecz z Puszczą, jak pisałem o tym wcześniej, był rozgrywką "za sześć punktów", bo nawet remis w tym spotkaniu nie dawał nam zbyt wiele - potrzebowaliśmy wygranej. No i nie wygraliśmy. 

Jeśli chodzi o sprawy kibicowskie, a poza-sportowe to miało być oldschoolowo i było: "stara gwardia" na gnieździe ze Świstakiem i Akustykiem na czele, sektor D pękał w szwach, było kolorowo i zabawowo - można powiedzieć, że przypomniały się stare czasy. Na trybunie bawiliśmy się wszyscy mega fajnie, ale z drugiej strony: gra zawodników i wynik meczu ma wpływ na zabawę kibiców.

Wprawdzie moim zdaniem nie weszliśmy w ten mecz źle, ale z każdą minutą była coraz większa nerwowość, a ilość niecelnych zagrań rosła w zatrważającym tempie. To ile niecelnych wyprowadzeń piłki, ile niewymuszonych błędów popełnili w tej pierwszej połowie Atanasov i Ghiță trudno racjonalnie wyjaśnić. Zwłaszcza rumuński internacjonał, na którego liczyliśmy, który miał być nasza ostoją, wyglądał w tym meczu fatalnie, miał mnóstwo błędów, piłka dosłownie pałętała mu się pod nogami, że aż wołało to wszystko o pomstę do nieba. I ta pomsta pod koniec pierwszej połowy, jak wiemy, nadeszła. 

siemion-puszcza

W ogóle Puszcza - jak to Puszcza - chętnie oddawała nam piłkę i pozwalała prowadzić atak pozycyjny, licząc na kontry. A my - jak to my - źle się czując w ataku pozycyjnym napędzaliśmy rywala do kontrataków dokładnie tak, jak to sobie trener Tułacz zaplanował. Owszem, mieliśmy w pierwszej połowie jakieś okazje - przede wszystkim tą "setkę" Makucha - ale Puszcza z minuty na minutę robiła się w swoich kontratakach coraz groźniejsza. I można mówić, że ta bramka, którą strzelił Siemaszko była "z niczego", ale z drugiej strony - była to zasłużona nagroda za dobry plan na ten mecz.

Od momentu utraty bramki zrobiła się już nerwówka na całego. Dobrze, że zmian, które zostały dokonane przez trenera Zielińskiego napędziły na nowo nasz zespół. Najwyżej oceniłbym tu Śmiglewskiego, który pokazał się z bardzo dobrej strony, tchnął entuzjazm w nasze poczynania w ataku. W ostatnim kwadransie, może w ostatnich dwudziestu minutach okazało się, że potrafimy tak "usiąść" na przeciwniku, że pod koniec mogło się zdawać, że musimy ten mecz wygrać. Byliśmy zdeterminowani, graliśmy naprawdę z werwą, szliśmy po bramki jak "po swoje", a Puszcza była w tym zupełnie pogubiona. Tyle tylko, że zabrakło już czasu. No ale nic dziwnego, że zabrakło czasu, skoro nas mecz w mecz stać na dwadzieścia-trzydzieści minut dobrej gry, podczas gdy mecz piłki nożnej trwa dziewięćdziesiąt minut.

Podobała nam się ta końcówka, waleczność jaką pokazała zwłaszcza nasza młodzież w ostatnich minutach, ale tak naprawdę to dobre wrażenie na koniec i jeszcze te nie uznane bramki trochę nam wykrzywiły obraz tego spotkania, w którym przecież straciliśmy dwa punkty.

Futbol w skróconym wymiarze, czyli 1/3 piłki w piłce

Ogólnie, jeśli na moment odłożymy na bok wyniki z poprzednich tygodni, a popatrzymy tylko na przebieg meczów, to z pewnym przerażeniem możemy zdać sobie sprawę, że my mecz w mecz gramy dobre dwa kwadranse i ani minuty dłużej. Wszystkie nasze ostatnie ligowe występy - zarówno ten przegrany z Jagiellonią, jak i ten wygrany w Łodzi, także i ten zremisowany z Puszczą - miały ten sam scenariusz. Z tą jedyną różnicą, że w Łodzi zagraliśmy dobrze w pierwszej połowie - strzeliliśmy w tym czasie dwa gole i potem już tylko "dowieźliśmy" ten wynik - a przeciwko Jagiellonii i Puszczy obudziliśmy się w końcówce drugiej połowy, gdzie w jednym przypadku na niewiele nam się to zdało, a w drugim zdało nam się na remis.

Nie wiem czym to jest spowodowane, ale tak nie da się zawojować Ekstraklasy, naprawdę. W tym sezonie mamy taką drużynę, o takim potencjale, że naszym zadaniem jest utrzymać się spokojnie w Ekstraklasie. Puszcza to jest realnie rzecz biorąc nasz bezpośredni rywal do zajęcia miejsca dającego ligowy byt i z takim klubem absolutnie nie możemy tracić punktów, tym bardziej, gdy gramy mecz wyjazdowy na własnym stadionie - przy swoich kibicach, przy swoim dopingu. Jeśli nie potrafimy tego zdyskontować, jeśli gubimy tak łatwo punkty, to kiedy my mamy od tej strefy spadkowej "odjechać"? Z tego punktu widzenia zwycięstwo z Puszczą było ważniejsze, niż potencjalne zwycięstwo z Lechem, bo te punkty w bezpośrednim starciu mogą się liczyć podwójnie.

Po Puszczy, przed Lechem

Podsumowując mecz z Puszczą: obawiałem się tego spotkania i nie jestem szczególnie zdziwiony, że nam się w nim noga powinęła. Choć z drugiej strony uważam, że mamy dużo lepszą drużynę od zespołu z Niepołomic i musimy takie mecze wygrywać; tak jak wygraliśmy mecz z ŁKS-em, tak musimy wygrywać z innymi beniaminkami, z drużynami bezpośrednio sąsiadującymi z nami w tabeli. Ok, jeśli przegramy z Lechem, to mogę to zrozumieć, bo jest to zespół "z innej półki" - ale nie możemy przegrać z Zabrzem!

Na razie zespoły z dołu tabeli nie wygrywają, ale co będzie, jeśli my teraz z "Kolejorzem" polegniemy (trzeba to brać pod uwagę)? Gdy my gramy z Lechem, to 16. Puszcza gra z 15. Koroną, 13. Górnik gra z 18. ŁKS-em, a 12. Warta z 9. Piastem - jak po takiej kolejce będzie wyglądała tabela i ile punktów nad strefą spadkową będziemy? Ta najbliższa kolejka może nas naprawdę postawić pod ścianą.

Wszystkiemu nie pomaga też sytuacja w Klubie. I nie mówię tu o kontuzjach: Jaroszyńskiego, Jugasa, o przedłużającej się absencji Rasmussena. To oczywiście też są problemy, ale jeszcze poważniejszym problemem jest sytuacja organizacyjna w Klubie, związana z absencja Profesora Filipiaka. Nie wiemy na czym stoimy, czy zimą będą jakieś wzmocnienia, nie wiemy kto będzie na wiosnę rządził w Cracovii. Dowiedzieliśmy się w ostatnich godzinach, że prawdopodobnie nie dojdzie jednak do skutku wykup większościowego pakietu akcji Spółki przez Comarch... Mamy więcej znaków zapytania niż odpowiedzi, dlatego tak ważne jest, żeby ta nasza drużyna zdobyła przed przerwą zimową jak najwięcej "oczek", żeby była jak najwyżej w tabeli i żeby miała jakiś zapas na wypadek ewentualnych trudności w rundzie rewanżowej.

Wracając jednak do najbliższego meczu z Lechem: na trybunach ponownie będzie zapewne przyjazna i gościnna atmosfera, jak to zwykle w meczach przyjaźni. Jest zresztą tu więcej podtekstów, bo jeszcze niedawno w Lechu trenerem bramkarzy był Maciej Palczewski, którego pozdrawiam. Na boisku będzie jednak prawdopodobnie inaczej, będzie mniej przyjaźnie - bo my się nie chcemy zaplątać w strefę spadkową, a Lech gra o mistrzostwo. Z Jagiellonią "Kolejorz" prowadził już 3:0, a zremisował ostatecznie 3:3, zatem ma cos do udowodnienia swoim kibicom. My z kolei też musimy się przełamać, bo w tym sezonie granie przy Kałuży nam ewidentnie nie służy i coś, co zawsze było naszym atutem teraz nic nam nie daje i wypadałoby to zmienić, odbudowując naszą twierdzę. Tymczasem jednak i piłkarsko i organizacyjnie wyglądamy na boisku słabo, więc to będzie trudne zadanie.

Każdy jednak ma swoją ambicję i na pewno mecz z Lechem to dobra okazja, żeby się pokazać z jak najlepszej strony. Zarówno taki Kamil Glik będzie mógł udowodnić, że "Pasy" podjęły dobrą decyzję, zatrudniając go, jak i Kacper Śmiglewski - który mam nadzieję dostanie więcej minut na boisku - że energetyczna końcówka w meczu z Puszczą nie była jednorazowym wyskokiem. Mam też nadzieję, że o więcej minut powalczy Rózga, który także jest reprezentantem Polski. Mamy młodzież, mamy chłopaków z potencjałem - warto chyba mocniej postawić na takich zawodników, którzy grają także na pozycjach ofensywnych, a którzy wiążą swoją przyszłość z Cracovią - piszę to także w kontekście Myszora, który za trzy miesiące prawdopodobnie będzie już w innym miejscu.

Marzy mi się oczywiście zagranie dobrego meczu na tle markowego przeciwnika. To nie jest przecież scenariusz, którego nie widywaliśmy - pokonywaliśmy tu już Raków, Legię, czy inne zespoły z czołówki, ale też nie powiem, żebym nastawiał się w ten weekend na trzypunktową zdobycz. Obawiam się, żeby nie był to mecz podobny w naszym wykonaniu do tego z Jagiellonią. Na pewno będę na trybunach i będę gorąco dopingował naszych zawodników, ale też szczerze mówiąc nawet punkt przyjąłbym z otwartymi ramionami.
 
 PS: Na marginesie dopiszę jeszcze tradycyjnie, że boję się bardzo powrotu oskarżonego Jakuba T., który - jak wieść niesie - bardzo usilnie próbuje się "doskrobać" do Zarządu. Z drugiej jednak strony liczę na to, że rozsądek zwycięży, bo to rozwiązanie nikomu w Klubie na rękę nie jest - oczywiście za wyjątkiem tego, że jest na rękę panu T.

Tomasz Siemieniec „Siemion”

Od redakcji:  

  • #SiemionOdSerca  – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
  • Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst  na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.