#SiemionOdSerca: Liczy się efekt

siemion-po-widzew

- Jestem OK z tą rozmową, do jakiej doszło po meczu z Widzewem pomiędzy zgromadzonymi na sektorze D, a drużyną. Może nie podobały mi się pewne słowa, ale samo to, że kibice chcieli powiedzieć zawodnikom, że wspierają ich, ale też od nich oczekują - nie uważam, żeby było to coś złego. Tym bardziej, że do tego meczu z Widzewem właściwie z trybun nigdy nie było słychać narzekania na drużynę – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii.

Koniec sezonu hokeja

Zacznę tym razem moją "tygodniówkę" od hokeja, bo dawno nie przeżyliśmy jako kibice Cracovii tak rozczarowującego sezonu. Z drugiej jednak strony - po sezonie zasadniczym nikt by się tego nie spodziewał, że w play-offach zmusimy Unię Oświęcim do tak wielkiego wysiłku i że do ostatniej tercji siódmego meczu będzie się ważyła sprawa awansu. Szkoda tego, że nie udało się sprawić mega sensacji, bo włożyliśmy dużo wysiłku w te mecze i mimo, że byliśmy skazywani na pożarcie stanęliśmy faworytowi do mistrzostwa kością w gardle.

I choć po tym maratonie Unia przeszła dalej, to na pewno ta porażka nie przynosi nam wstydu, więc śmiało możemy chodzić z podniesionym czołem. Sądzę zresztą, że te siedem spotkań z Cracovią hokeiści Unii będą mieli w nogach i dadzą im się one we znaki w rywalizacji z Tychami. Oby pokonanie "Pasów" było więc dla Unii zwycięstwem pyrrusowym.

Druga sprawa hokejowa to ten transparent, który wciąż jest zawieszany na lodowisku i znów w tym kontekście muszę się odnieść do niewybrednych słów wykrzykiwanych pod adresem trenera Roháčka. Ja wszystko rozumiem - każdy ma swoje poglądy i tak dalej - ale f-o-r-m-a ma znaczenie! Zachowujmy się jak ludzie cywilizowani.

Uważam, że względem człowieka takiego jak trener Roháček, który przez dwie dekady pobytu w Cracovii przysporzył Klubowi nieporównywalnych z niczym innych sukcesów (zarówno jeśli chodzi o ich ilość, jak i jakość) należy zachować choćby minimalny savoire vivre. Przyznaję więc, że wstyd mi za tych ludzi, którzy trenera lżą i którzy żądają jego odejścia, jakby był pierwszym lepszym szkoleniowcem "z łapanki". Można mieć swoje oczekiwania, można je głośno wyrażać, ale wszystko należy robić z klasą.

siemion-po-widzew

I w sumie mój największy żal jeśli chodzi o ten sezon to jest właśnie żal do części kibiców, którzy w ten sposób obchodzą się z tak zasłużoną dla "Pasów" personą.

Nie wiem co teraz będzie się działo z sekcją hokeja, bo nie byłem na tym ostatnim spotkaniu Prezesa z kibicami, które odbyło się tuż po szóstym meczu rundy play-off z Unią. Nie wydaje mi się jednak, żeby pojawiły się w przestrzeni publicznej jakieś nowe informacje i nowe zapowiedzi dotyczące przyszłości sekcji.

To nie jest tak, że Prezes Dróżdż o tym nic nie mówi, ale sygnalizuje raczej jak on to sobie wyobrażał i dlaczego... te jego wyobrażenia nie są możliwe do zrealizowania w realiach polskiego hokeja. Zatem to jest ciągle takie gdybanie, a konkretów jak nie było, tak nie ma.

Martwimy się więc wszyscy przyszłością pasiastego hokeja i czekamy nadal na oficjalne komunikaty dotyczące przyszłości tej ważnej części naszego Klubu. I jak mogę napisać, że nie jestem "totalnym" kibicem hokeja i nie pojawiam się na każdym meczu, to jednak przyszłość tego sportu w Cracovii jest dla mnie bardzo ważna.

I jako kibic mam poczucie, że nie możemy pozwolić na to, żeby kolejna zasłużona sekcja nam tak po prostu z dnia na dzień "odpadła", bo "nie da się na niej zarabiać".

Sezon piłkarski trwa, czyli w samym środku bitwy

Przechodząc do przyszłości... piłki w Cracovii: będę jednak nawiązywał do przeszłości, będę się powtarzał, bo pisałem o tym przed sezonem, że przewiduję walkę o utrzymanie do końca rozgrywek. Pisałem też wtedy, że chciałbym się pomylić i oczywiście nadal chciałbym, żeby się okazało, że się myliłem, ale mimo kilku fragmentów sezonu, gdy można było pomyśleć, że faktycznie może nie będzie aż tak źle, to jednak wszystko zmierza ku temu, że się nie pomyliłem. I czuję się z tym fatalnie.

Nie ma się co oszukiwać: drużyna w tym sezonie została wzmocniona, bo nawet po ostatnim meczu ligowym widać było ilu reprezentantów mamy obecnie w kadrze pierwszego zespołu. Doszedł nam w ostatnich tygodniach jeszcze jeden: reprezentant Islandii. Pozyskaliśmy świetnego środkowego obrońcę - Bitri jest na razie moim zdaniem najbardziej udanym tegorocznym transferem. 

Oczywiście z drugiej strony trzeba cały czas przypominać, że większość z tych wzmocnień zostało "dopiętych" zbyt późno, aby zawodnicy mogli się w pełni wkomponować w zespół, tym bardziej że ci gracze pozyskani w ostatniej kolejności to trzej obcokrajowcy, którzy nigdy w polskiej lidze nie występowali. Jednym aklimatyzacja zajmie tydzień, lub dwa, a innym może zająć i kilka miesięcy - czego dowodem może być Maigaard.

Podsumowując jednak to w jakiej sytuacji znaleźliśmy się przed meczem z Widzewem: sądziłem, że będziemy mieli przynajmniej ławkę, którą będzie można trochę postraszyć i faktycznie tak było.

Zawód z Widzewem

Skład podstawowy nie był zaskakujący - znając preferencje trenera Zielińskiego domyślałem się, że postawi na Sokołowskiego, a nie na Knapa. Przypuszczałem też, że na ławce może siąść bezproduktywny ostatnimi czasy Rakoczy.

Liczyłem więc na niezłą grę, ale rozmawiając z ludźmi na sektorze mówiłem, że "śmierdzi mi to remisem", bo też Widzew jest poukładanym zespołem, punktującym na wiosnę bardzo przyzwoicie i na pewno łatwe trzy punkty nie wchodzą w grę.

Weszliśmy w mecz z Widzewem przeciętnie, pierwsze minuty to nie była jakaś gigantyczna przewaga z naszej strony. Miałem wrażenie, że byliśmy trochę niepewni. Mimo to bardzo szybko udało nam się zdobyć gola, który powinien był nam "ustawić" ten mecz - bardzo fajna bramka Bitriego, który wykorzystał niezdecydowaną interwencję wychwalanego wcześniej pod niebiosa Gikiewicza

Gdy strzeliliśmy gola to miałem jednak wrażenie, że zadowoliliśmy się tym skromnym prowadzeniem i uznaliśmy, że teraz robota sama się zrobi. Zamiast dążyć do zdobycia kolejnych bramek cofnęliśmy się. Brakowało mi takiego pójścia do przodu po więcej. Widzew z kolei wcale nie zaczął grać lepiej niż wcześniej, nie wydawał się specjalnie groźny i nie zbliżał się do naszej bramki aż do 19. minuty.

Natomiast gdy już strzelił bramkę - po fatalnym błędzie Madejskiego, ale też po błędzie duetu Ólafssona - Ghiță jeśli chodzi o krycie  - to również się zmieniło. Widzew zaczął wyglądać lepiej, wrócił do spokojnego grania, ogarnął ustawienie, zaczął wychodzić spod naszego pressingu.

Doszliśmy z 1:1 do przerwy i przyznaję, że w tej przerwie liczyłem na zmiany. Chciałem, żebyśmy wyszli bardziej agresywnie na drugą połowę, bo pamiętajmy, że to nam miało bardziej zależeć na tym zwycięstwie, niż Widzewowi, który jest te parę punktów przed nami.

Tymczasem pierwsze piętnaście minut po przerwie było w naszym wykonaniu słabe. Naprawdę zaczęliśmy grać znowu w piłkę dopiero po zmianach, czyli około 60 minuty. Trzeba tu oddać trenerowi Zielińskiemu, że wprowadzenie na boisko Rakoczego, potem Jaroszyńskiego i Rózgi, a wreszcie także i Knapa napędziło poczynania ofensywne Cracovii (choć i w tej baryłeczce miodu jest też łyżeczka dziegciu, w postaci niepotrzebnej i nic nie wnoszącej zmiany Oshimy). "Pasy" w każdym razie zaczęły naprawdę fajnie prezentować się w przodzie, wydawało się, że bramka dająca prowadzenie jest blisko.

Tymczasem bramkę strzelił Widzew - po niemądrym, niepotrzebnym faulu Jaroszyńskiego przy linii bocznej podarowaliśmy im groźny rzut wolny, po którym mieliśmy niefortunne wybicie Knapa, brak reakcji Ghițy oraz słabą interwencję Madejskiego i efekt był taki, że w 85. minucie przegrywaliśmy 1:2.

Dobrze, że po tej bramce nie poddaliśmy się, tylko znów ruszyliśmy od razu do przodu i po kolejnej ładnej akcji gola na 2:2 strzelił Rakoczy. W ogóle "Raku" tym swoim występem udowodnił, że przyjął i przeanalizował prawdę na temat swoich dotychczasowych występów na wiosnę, w których był przeciętny.

Pisałem po meczu w Kielcach, że być może temu zawodnikowi pomogłoby rozpoczęcie meczu na ławce rezerwowych i wejście na drugą połowę. Podobnie tą sytuacje ocenił trener Zieliński i okazało się, że poskutkowało: Rakoczy zagrał z Widzewem swój najlepszy wiosenny mecz. Poza golem miał jeszcze dwa "magiczne" podania do napastników - prostopadłe piłki z pierwszej piłki, które tylko przez błędy jego kolegów nie zostały wykorzystane należycie.

Sam "Raku" mógł też strzelić gola już w tej pierwszej swojej znakomitej sytuacji z 62. minuty, gdy za długo przekładał piłkę i ostatecznie nie trafił w światło bramki. Był dynamiczny, szukał gry, nie tracił piłek, widział kolegów, miał głód zdobywania bramek. Moim zdaniem jeśli Rakoczy ułoży sobie w głowie pewien schemat do tej właściwej mobilizacji na mecz - będzie zawodnikiem klasy światowej. Obecnie, dopóki tego nie zrobił, będzie działał na zasadzie impulsu. W meczu z Widzewem ten impuls był: "jestem wkur... i pokażę wszystkim, że potrafię grać w piłkę".

Brawa i połajanki

Za tą końcówkę, za determinację do ostatniego gwizdka należą się brawa. Za, w większości dobre, zamiany należą się też brawa trenerowi. Ale za cały mecz? Tego już nie jestem taki pewien. Spotkanie z Widzewem to był mecz, który musieliśmy wygrać. Dlaczego od początku nie graliśmy tak, jak przez ostatnie 30 minut? 

Odnoszę wrażenie, że nie podejmujemy ryzyka, a i tak nic z tego nie mamy. Gdyby taka walka trwała pełne 90 minut to podejrzewam, że żaden kibic by nie utyskiwał na remis i nie byłoby zarzutów o brak zaangażowania.

Od dawna nie był wyprzedany sektor D, a na mecz z Widzewem wszystkie bilety na D rozeszły się jak "ciepłe bułeczki". Kibice więc dopisali, ale znów przeżyli zawód. To był dla nas jeden z najważniejszych meczów, bo w przypadku naszej porażki znacząco odskoczyłaby nam w tabeli kolejna drużyna, która teoretycznie może być jeszcze zamieszana w walkę o utrzymanie. 

Chciałbym oczywiście, żeby Cracovia była w stanie zaoferować kibicom piękną grę i zwycięstwo, ale z dwojga dobrego bardziej zależy mi jednak na zwycięstwie. A niestety z każdym kolejnym zremisowanym meczem będzie nam ciężej, z każda kolejką, w której strefa spadkowa pozostaje blisko nas presja i nerwy będą większe. Zawodnikom zacznie brakować pewności, trenerom zacznie brakować pewności, zacznie się nerwowe mieszanie w składzie, dojdzie do tego nerwowość kibiców i zarządu Klubu. Każde następne uciekające punkty to dodatkowy balast, który ciągnie nas w dół i żeby się nie okazało, że jeszcze dwa, czy trzy takie mecze i będziemy mieć taki ten balast, że się już nie wynurzymy.

Dlatego też jestem OK z tą rozmową, do jakiej doszło po meczu z Widzewem pomiędzy zgromadzonymi na sektorze D, a drużyną. Może nie podobały mi się pewne słowa, ale samo to, że kibice chcieli powiedzieć zawodnikom, że wspierają ich, ale też od nich oczekują - nie uważam, żeby było to coś złego. Tym bardziej, że do tego meczu z Widzewem właściwie z trybun nigdy nie było słychać narzekania na drużynę. A niestety meczów do końca jest coraz mniej, a nasza sytuacja nie staje się wiele lepsza niż była zimą.

Przeciwnicy "za sześć punktów" niedługo nam się skończą, grać będziemy z zespołami czołówki: Pogonią, Jagiellonią, Lechem. Dobrze by było, żebyśmy naprawdę nie znaleźli się wkrótce w momencie, gdy będziemy się musieli oglądać na inne wyniki meczów ligowych. Do tej pory śmiałem się, że nasza postawa zmusza mnie do tego, żebym kibicował zespołom grającym przeciwko Puszczy Niepołomice i Koronie Kielce, choć wcale nie mam takich inklinacji. Przeciwnie: bardzo kibicuję Puszczy, chciałbym żeby się utrzymała, ale najważniejsze jest dla mnie, żeby się utrzymała moja Cracovia.

Potrzebujemy więcej "ognia"

Jedziemy wkrótce do Szczecina i wiadomo, o jakie cele Pogoń walczy w tym sezonie. Ale my musimy w sobie wykrzesać wolę powalczenia w tym najbliższym meczu o komplet punktów. Brakuje mi wewnątrz naszej drużyny takiego "ognia", energii, kogoś kto wyzwoli pasję w zawodnikach. To może być jakiś zawodnik, to może być ktoś ze sztabu szkoleniowego - ktoś, kto sprawi, że wszyscy zawodnicy będą potrafili zagrać tak przez 90 minut, jak Rakoczy, Knap, czy Rózga mieli przez 30 minut z Widzewem.

Nie wiem jak to osiągnąć - różnie bywa. Może zrobią wspólnie imprezę, może pójdą na piwo, a może dadzą "sobie po ryju"? Historia zna takie przypadki. Liczyć będzie się efekt.

Chciałbym w następnej kolejce zobaczyć walcząca drużynę jako jedność. I życzyłbym sobie oczywiście, żeby było tak jak w poprzednim sezonie, że z lepszymi zespołami - tymi z góry tabeli - zdobywamy więcej punktów.

Juniorzy ze zmiennym szczęściem

Starsi juniorzy mają za sobą bardzo trudny, ale też bardzo dziwny mecz, bo to co się wyprawiało w spotkaniu z Wartą to było ciężkie do uwierzenia. Graliśmy u siebie - fajny mecz, mecz dość wyrównany, choć to my mieliśmy klarowniejsze sytuacje. Natomiast jeśli najpierw wylatuje gracz Warty z czerwoną kartką, my przy stanie 1:1, mamy następnie rzut karny i drugą czerwoną kartkę otrzymuje gracz rywali to można pomyśleć, że tu już nic złego się nie może nam stać, prawda?

No i właśnie tak chyba pomyśleli nasi juniorzy, bo najpierw stało się to, że nie strzeliliśmy karnego (Mrozik uderzył w poprzeczkę) i później grająca w dziewiątkę Warta strzeliła nam gola. Przegrywamy 1:2, ale atakujemy dalej i strzelamy bramkę na 2:2. Ustawiamy im piłkę na środku boiska, a za chwilę znów grająca w dziewiątkę Warta strzela nam trzeciego gola i zgarnia pełną pulę.

Ja wszystko rozumiem: rozumiem że to jest piłka juniorska i że czasami ponoszą tych młodych chłopaków emocje, rozumiem, że Warta to jeden z najlepszych zespołów w CLJ, ale naprawdę... nie można meczów przegrywać w taki sposób! Z drugiej strony myślę, że to jest dla trenera Ankowskiego świetny materiał poglądowy, który pozwoli tym chłopakom wytłumaczyć jak małe błędy potrafią mieć ogromną wagę.

Sądzę, że żaden z zawodników Cracovii, którzy zagrali w tym meczu nie zapomni udzielonej przez "Warciarzy" lekcji i będzie pamiętać na przyszłość o tym jak ważne jest realizowanie taktyki, jak ważne jest właściwe ustawienie na boisku i nie lekceważenie rywala od pierwszej do ostatniej minuty spotkania - niezależnie od boiskowej sytuacji.

Nie jest to zresztą pierwsza podobna wpadka juniorów starszych, bo wcześniej również mecz z Lechem za przyczyną podobnych grzechów został zremisowany i jeszcze kilka innych spotkań można byłoby tu wymienić. Ale ta wpadka jest na tyle spektakularna, że powinna zostać w pamięci i czegoś nauczyć.

Mimo wszystko zobaczyłem fajny mecz w wykonaniu U-19 i mówiąc szczerze nie jestem zaskoczony tym, że Bzdyl trafił do pierwszej drużyny, bo na boisku wyglądał najlepiej. Strzelił w tym meczu bramkę, ale to nawet nie o to chodzi - był czołową postacią na murawie i to on w najcięższych momentach był gotowy wziąć na siebie ciężar gry - nie bał się, że straci, nie bał się pojedynków jeden na jeden, a więc widać u niego jakość. I tu kolejna, drobna pochwała należy się trenerowi Zielińskiemu, że zabiera tego zawodnika do pierwszej drużyny, bo jest on wybijającą się postacią w juniorach.

Warto jeszcze odnotować dla równowagi, że juniorzy młodsi pewnie wygrali swoje ostatnie spotkanie z Koroną i zajmują 3. miejsce w tabeli, więc tutaj akurat wszystko poszło zgodnie z planem.

PS: Na marginesie chciałem pogratulować wszystkim naszym reprezentantom, którzy otrzymali powołania na mecze swoich kadr narodowych - a trochę ich mamy. Są to: Hoskonen, Källman, Kakabadze, Atanasov, a do reprezentacji U-21 także Rakoczy. Gratulacje, Panowie!

Tomasz Siemieniec „Siemion"

Od redakcji:  

  • #SiemionOdSerca  – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
  • Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst  na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.