Siemion od serca: Zachowane trendy i wspomnienie

siemion-od-serca-hokej

W hokeju znów zagramy o mistrza!  Pomimo polityki transferowej zakładającej zakupy na ostatnią chwilę: po raz kolejny sie udało. Chwała trenerowi Rohaćkowi, że po raz któryś udało mu się trafić z transferami i ze zgraniem zespołu na play-offy  – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec , były piłkarz i kierownik Cracovii.

Słaby mecz i porażka w Gliwicach

Zacznijmy najpierw od tego, co najtrudniej przełknąć, czyli od meczu z Piastem. Przyznam, że wystraszyłem sie już w momencie, gdy zobaczyłem składy wyjściowy.

Rivaldinho nie nadaje sie do gry na skrzydle, podobnie jak Fiolić nie nadaje się do gry na pozycjach, które mu fundujemy. Wcześniej Pestka też już udowodnił, że wystawianie go na boku pomocy tak samo nie jest dobrym pomysłem.

Konsekwentnie robimy krzywdę zawodnikom, a przede wszystkim robimy krzywdę sobie. Nawet ci gracze, o których mozna było sądzić, że są dobrzy grają poniżej swoich możliwości.

siemion-od-serca-hokej

No i trzeba to napisać, bo to jest kuriozum: mamy na boisku Alvareza, mamy Rivaldinho. Obaj zagrali w tym sezonie po około 1000 minut, w 15 - 20 meczach ligowych - każdy z nich strzelił po jednej bramce. Tymczasem w rezerwach gra Tomek Vestenicky, wystawiony zresztą na listę transferową, który zagrał w 11 meczach (niespełna 400 minut) i strzelił 2 gole.

Ja wiem, że to jest polityka transferowa: Tomek dostawał już w Cracovii swoje szanse i nie przebił się do składu. Ale zestawienie tych statystyk jest porażające: ci, którzy dostaja najwięcej szans najbardziej nas zawodzą.

Tak też było w Gliwicach, gdzie Piast od początku kontrolował mecz. Straciliśmy szybko i głupio bramkę i zaraz po tym jak ją straciliśmy miałem wrażenie, że mecz dla nas się skończył. Nie potrafiliśmy zawiązać żadnych sensownych akcji, biliśmy głową w mur. W ciągu 90 minut mieliśmy jedną szansę na zdobycie gola wyrównującego: kiedy w drugiej połowie po akcji Siplaka strzał Alvareza obronił Plach. To przeraźliwie mało.

Oczywiście obrońcy też nam nie pomagali: obrona, do składu której powrócił Marquez, znowu była dziurawa, a Rapa po katastrofalnej pierwszej połowie w swoim wykonaniu został już w szatni. Wiele jednak ta zmiana nie zmieniła, podobnie jak i inne zmiany dokonywane w drugiej części gry.

Zagraliśmy fatalnie - bez wiary i bez pomysłu. I nie tłumaczy nas w niczym to, że graliśmy z dobrze poukładanym (jak zawsze) Piastem.

Nic w mojej opinii nie wyjaśnia też dalszej nieobecności Dytiatiewa, bo skoro Siplak i Dimun, którzy też mieli ciężkie kontuzje mogli zagrać w podstawowym składzie, to dlaczego Olek nie może? Widać przecież jak bardzo go brakuje: pokazała to sytuacja, gdy nasza obrona brawurowo próbowała na połowie przeciwnika łapać na spalonego Świerczoka. Nie wiem kogo należałoby za tą przedłużającą sie w nieskończoność nieobecność Dytiatiewa winić - czy to jest odpowiedzialność sztabu medycznego, czy też sztabu trenerskiego. Fakty są jednak takie, że Olek mógł zagrać w rezerwach przeciwko Wólczance Wólka Pełkińska, ale nie mógł zagrać w pierwszym zespole przeciwko Piastowi Gliwice. Oczywiście nie zamierzam drwić, bo przecież utrzymanie rezerw w III lidze jest ważną rzeczą.

Ale pytam: czy nie ważniejsze jest jednak utrzymanie pierwszego zespołu w Ekstraklasie?

Za chwilę dalszy ciąg programu

Teraz mamy przerwę na reprezentację i to jest w naszej sytuacji jak manna z nieba. Musimy sie pozbierać i jeśli nie teraz to naprawdę nie wiem kiedy. Jagiellonia i Śląsk postanowiły rozstać się ze swoimi szkoleniowcami, mimo, że ich sytuacja jest znacznie lepsza niż nasza.

Nie twierdzę, że dla nas efekt takiej zmiany byłby równie spektakularny, co w Białymstoku, ale na pewno coś by się zmieniło - być może już samo ustawienie na boisku, kwestie taktyczne, a przede wszystkim można by liczyć na poprawę nastawienia mentalnego. Zawodnicy są przytłoczeni, są zgaszeni, brak im wiary, co widać w ich nieporadnych poczynaniach. Najlepiej prezentowali się pod tym względem ci, którzy muszą najmocniej walczyć o miejsce w składzie, jak Diego, czy Thiago - przynajmniej woli walki nie można im było odmówić. W przypadku zmiany trenera mielibyśmy "reset", a każdy musiałby od nowa udowadniać swoją przydatność. Pewnie też dla młodych, którzy czekają na swą kolej byłby to jasny sygnał, takie nowe otwarcie.

Ale jak ta decyzja miałaby być podejmowana to teraz jest na nią najlepszy czas. Bo w jakikolwiek sposób nie mielibyśmy wybrnąć z tej sytuacji musimy to zrobić jak najszybciej, już w pierwszej połowie kwietnia.

Teraz czekają nas mecze z Lechem i Jagiellonią - wcale nie łatwe - i jeśli nie zdobędziemy w nich 3, lub 4 punktów to trudno liczyć, że Stal i Podbeskidzie też będą tylko remisowały i przegrywały. Bo przecież musimy spoglądać przez ramie i nie ma się co oszukiwać: nie wszystko już zależy wyłącznie od nas, trzeba liczyć na potknięcia innych.

Juniorzy w dobrym stylu

W derbowym meczu CLJ z Hutnikiem wygraliśmy na wyjeździe 5:3. Było to spotkanie bardzo "juniorskie" w pełnym tego słowa znaczeniu - bez dojrzałości piłkarskiej, bez wyrachowania. Prowadziliśmy 2:0, potem straciliśmy dwa gole, strzeliliśmy z karnego na 3:2 i znów szybko daliśmy sobie strzelić na 3:3. Ostatecznie w końcówce odskoczyliśmy. No i zarobiliśmy czerwoną kartkę, Hutnik nawet 2.

Myszor ponownie był najlepszym zawodnikiem na boisku - z Wisłą strzelił 2 gole, z Hutnikiem miał już hat-tricka. Myszor jest skrzydowym, który mógłby nam bardzo dużo pomóc: nawet wchodząc z marszu do Ekstraklasy na ostatnie 20-30 minut meczu. Na pewno nie zagrałby gorzej od przesuwanego na skrzydło Rivaldinho.

Bardzo dobrze wygląda też Kapek, którego Myszor raz po raz przyćmiewa swymi golami, ale wypada i na jego temat napisać parę ciepłych słów.

Jedyny problem po tym meczu to wspomniana czerwona kartka - jak pisałem wcześniej problem w grupie prowadzonej przez trenera Paszkiewicza to krótka ławka. Teraz czeka nas zdaje sie mecz z Legią i to może być problem.

W U-17 mieliśmy mecz z Koroną - kapitalne spotkanie, które wygraliśmy 6:0. Tutaj także dwójka do wyróżnienia: Mrozik i Zakrzewski. Pierwszy: 2 gole i asysta, drugi: 3 asysty. To są w tej chwili czołowie zawodnicy.

Zresztą cała ta drużyna gra nieźle, jest bardzo fajnie skrojona i dobrze rokuje. Jeśli za rok będziemy chcieli powalczyć z tymi chłopakami o wynik w CLJ to szanse są całkiem spore, choć oczywiście przydałoby się kilka wzmocnień.

Widać jednak już dość wyraźnie trzon zespołu.

W hokeju znów zagramy o mistrza!

Pomimo polityki transferowej zakładającej zakupy na ostatnia chwilę: po raz kolejny sie udało. Chwała trenerowi Rohaćkowi, że po raz któryś udało mu się trafić z transferami i ze zgraniem zespołu na play-offy.

Ok, to prawda, że zwykle sie udaje - i tym większa zasługa trenera. Ale były też i takie sytuacje, gdy pozyskaliśmy dobrych zawodników, ale nie udało się ich ze sobą zgrać na czas. Były sytuacje, gdy na ostatniej prostej coś szwankowało i nie starczyło dni na korekty.

O ile w pierwszych meczach z Tychami rywale podjęli walkę, o tyle w ostatnich dwóch spotkaniach różnica była już bezdyskusyjna. To była rewelacja i niesądzę, aby ktokolwiek mógł miec jakiekolwiek pretensje. Tychy przegrały rywalizację na lodzie - były drużyną słabszą.

Wyróżnić muszę: Kowalówkę, który zagrał rewelacyjnie oraz Kapicę - jak zawsze wysokie umiejętności i ambicja szły u niego w parze i mimo tego, że mamy w składzie tak niewielu Polaków, to on jest zawsze najlepszym hokeistą na lodzie.

Chwała za to trenerowi, chwała naszym graczom.

Teraz mamy temat pod tytułem: finał Mistrzostw Polski i doceńmy ten sukces, tym bardziej, że piłkarze w obecnym sezonie ligowym dostarczają nam raczej samych zmartwień i smutków.

Dlatego też cieszmy się z hokeja!

Alojzy Łysko - Trenerze, spoczywaj w pokoju

Trochę to nie pasuje do poprzednich fragmentów, ale też w ostatniej chwili postanowiłem dodać jeszcze jeden wpis. 23 marca zmarł trener Alojzy Łysko - szkoleniowiec Pasów sprzed 25 lat. Ja również w tej drugoligowej Cracovii pod jego wodzą miałem przyjemność występować.

Zapamiętałem go jako wspaniałego człowieka i świetnego trenera - przedstawiciela tej "starej śląskiej szkoły", pod pewnymi względami przypominającego trenera Oresta Lenczyka. Zapamiętałem takie jego powiedzonko, które wygłaszał z tym swoim śląskim zaśpiewem, gdy było nierówne boisko: "księżycowy teren".

To były czasy lichej egzystencji w drugiej lidze, ale trener Łysko - wówczas jeszcze dosyć świeżo po ostatnich swoich sukcesach - wniósł do tej naszej biednej Cracovii powiem optymizmu. Czuliśmy, że trenuje nas fachowiec, który miał u nas zresztą wielki autorytet. Tak go zapamiętam na zawsze.

Do zobaczenia na niebiańskim boisku, Trenerze!

Tomasz Siemieniec „Siemion”

Od redakcji:  „Siemion od serca” – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

druzyna jest do zaorania

w pierwszej kolejnosci mentalnie, a w drugiej kadrowo. zarowno pierwszego Probierz nie zrobi (co widac) jak i drugiego (bo sam ten sklad zmontowal). moze po zmienia trenera spadniemy - nie wiem. ale bez zmiany spadniemy na 99%. chcemy ryzykowac?

Zaloguj aby komentować

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.