Siemion od serca: Koniec sezonu, czas zmian
Wyprzedziły nas na ostatniej prostej obydwie Wisły, co przy tak niskim poziomie ligi uznać należy za katastrofę. To co się dało schrzanić, to schrzaniliśmy – jedyne co nam się udało, to utrzymać ligę – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec , były piłkarz i kierownik Cracovii.
Wszystko do chrzanu
Mecz z Wartą potwierdził wszystkie obawy, które wyrażałem wcześniej – nie potrafimy grać z beniaminkami, którzy grają podobny futbol do nas. Jakby na to nie patrzeć, to Warta była od nas lepsza w tym spotkaniu. Widać też u nich było co daje w środku pola taki „rep” jak Trałka i co się dzieje, jeśli go brakuje – a u nas brakowało potwornie. My też mieliśmy oczywiście kogoś tego pokroju, czyli Janka Gola. A ja – poza tym, że żałuję odejścia Gola – to żałuję również, że nie mogliśmy nigdy oglądać grających razem dwóch prawdopodobnie najlepszych defensywnych pomocników w Polsce: Gola i Čovilo. Naprawdę, gdy oni są w formie to trudno znaleźć na nich mocnych. No ale ktoś tak to zaplanował i przeprowadził, że mieliśmy „róg” i „czapkę z piór”, a „ostał nam się jeno sznur” – po Janku i Mirku śladu nie ma.
W ciągu 90 minut praktycznie nie mieliśmy groźnych sytuacji jeśli nie liczyć bramki strzelonej ze spalonego, zresztą po przypadkowej akcji. Z kolei Warta miała kilka doskonałych szans, przede wszystkim tą „setkę” Jakóbowskiego. No i wreszcie gol po kapitalnym podaniu Trałki do Baku – ta sytuacja nie tylko pokazała jak szkoda utraty Gola, to jeszcze jak marne są nasze zakupy. Kupujemy zawodnika z 2.Bundesligi i Warta kupuje zawodnika z tego samego poziomu – nasz napastnik w 21 meczach strzela 2 gole, a ich w 13 występach notuje 6 bramek. Słabo to zestawienie wygląda i na papierze i na boisku.
Przykład Warty pokazuje, że można zbudować coś na zupełnie innych zasadach, niż to sobie wyobrażają włodarze Cracovii. W Warcie obcokrajowców można policzyć na palcach jednej ręki, nie ma tam wysokich kontraktów, nie ma wielkich transferów, nie ma własnego stadionu na Ekstraklasę, a jednak jest sukces. Te wszystkie działania są przeprowadzane z głową, widać, że ktoś ma na to plan i realizuje go konsekwentnie. Wypada też pogratulować trenerowi Tworkowi i jego drużynie, bo naprawdę udało im się stworzyć super zespół – widać, że jest w nim „chemia” na boisku i poza boiskiem.
Warta wprawdzie nie gra futbolu, który jest szczególnie piękny, ale są za to bardzo efektywni i bardzo skuteczni, a przy tym doskonale zorganizowani. Chciałbym, żebyśmy przynajmniej pod względem tej organizacji gry byli w stanie doszlusować do takich zespołów, jak Warta, czy Raków.
Niestety, ten ostatni mecz jest jednocześnie dobrym podsumowaniem całego naszego sezonu. Wyprzedziły nas na ostatniej prostej obydwie Wisły, co przy tak niskim poziomie ligi uznać należy za katastrofę. To co się dało schrzanić, to schrzaniliśmy – jedyne co nam się udało, to utrzymać ligę.
Rozdźwięk dość oczywisty
Ogólnie mecz był w naszym wykonaniu bardzo słaby i nawet nie bardzo można kogokolwiek wyróżnić indywidualnie. Na plus w pierwszych piętnastu, czy dwudziestu minutach może Pik, który coś tam próbował, ale to było i tak zdecydowanie za mało.
Byłem zresztą zaskoczony tym składem – wiem, że był to ostatni mecz, ale zapowiedzi na konferencjach przedmeczowych były przecież inne. Były opowieści o tym, że chcemy zdobyć jak najwyższe miejsce, pokazać kibicom dobra grę, grać do końca najmocniejszym składem, by być fair wobec innych drużyn. A potem przychodzi mecz z Wartą i wychodzi na boisko skład taki, jaki wychodzi: Hanca na obronie, Diego, młodzież. Potem przegrywamy mecz i usprawiedliwienie jest takie, że zagraliśmy osłabionym składem, że graliśmy młodzieżowcami. Ja w tym wszystkim widzę duży rozdźwięk. Znowu mam wrażenie, że mówi się jedno, a robi się drugie.
Przed sezonem mówiliśmy, że walczymy o puchary, o obronę Pucharu Polski. Sezon skończył się jak się skończył. Nie tak dawno za identyczne wyniki zwolniony został trener Zieliński – i to po 2,5 letnim budowaniu drużyny. Teraz budujemy natomiast już 4 lata, wyniki są podobne co wtedy, ale trener może się czuć niezagrożony.
Obawiam się tylko, że zaraz budowa zacznie się od nowa. Już pisałem kiedyś, że zanosi się na rewolucję i wiele osób komentowało to w ten sposób, że nie ma co robić rewolucji, że trzeba dać tym zawodnikom czas. Na konferencjach wiceprezesa Probierza też była mowa o tym, że to jest dobry zespół, że transfery też były dobre, że konsekwentnie budujemy zespół i jesteśmy dobrze przygotowani.
Teraz nagle dowiadujemy się, że transfery jednak były złe, że się nie sprawdziły, że coś zaszwankowało w przygotowaniu… Przez cały rok mieliśmy jedną ustaloną narrację, a po ostatnim meczu cała ta narracja została zanegowana i wywrócona do góry nogami. Tak się nie da: nie można mówić zawsze, że coś jest białe, a potem na koniec stwierdzić, że jednak czarne.
Fakty są takie, że nie ma trzonu drużyny, nie ma młodzieżowców, którymi moglibyśmy grać i straszyć, że wszystkie struktury są porozwalane no i nie ma też wyników. Nie mamy również praktycznie żadnych zawodników, na których moglibyśmy zarobić. Przy tych obietnicach przedsezonowych można mówić tylko o jednym: o zawodzie. Bo jak inaczej można nazwać utrzymanie na 14. pozycji w tak słabej, jak w obecnym sezonie, lidze?
Trybuny ożyły, pora ożywić wizerunek
Super było to, że byliśmy na trybunach. Spotkałem się w końcu ze znajomymi, podzieliło się opiniami. Były emocje: pośpiewało się, pokrzyczało, poskakało na trybunach, obejrzało się oprawę. Oprócz tego, że samo widowisko i wynik zepsuło nam nastrój, ale sam fakt, że mogliśmy ten sezon należycie zamknąć napawał jakimś optymizmem.
Widać było, że ludzie stęsknili się za meczami – ten doping był na dobrym poziomie.
Ale przy okazji tych spotkań pojawiały się też na przykład takie pytania co będzie z karnetowiczami, którzy zapłacili za pół roku, albo za rok i nie mogli wykorzystać karnetów. Na razie ze strony klubu jest cisza w tej sprawie, a ludzie pytają co dostaną w zamian? Lech w ramach takiej rekompensaty dla karnetowiczów przygotował oryginalne koszulki meczowe opisane nazwiskiem osoby, która wykupiła karnet. Mam nadzieję, że i u nas jakiś fajny pomysł w końcu ktoś wymyśli. I ogłosi go światu.
Teraz mamy dłuższą przerwę i to jest też dobry czas, żeby popracować trochę nad poprawą wizerunku klubu. Zaraz mamy dzień dziecka, potem 115-lecie powstania Cracovii, chwilę potem 100-ną rocznicę zdobycia pierwszego Mistrzostwa Polski. I nie ma żadnych meczów, które mogłyby nam popsuć humory. Może wyjaśni się sprawa wiceprezesa Tabisza z Ustronianką.
Trzeba też popracować nad bilansem finansowym. Ogólnie na systemie Pro-Junior nic nie zarobiliśmy, w Pucharze Polski też przeciętnie, a w lidze bardzo słabo. Poza Niemczyckim nie wypromowaliśmy też w tym sezonie żadnych piłkarzy, na których transferach moglibyśmy wkrótce zarobić. O ile w ubiegłym roku sprawę znacząco poprawiało zdobycie Pucharu Polski, a i miejsce w lidze było zdecydowanie wyższe, to obecnie mieliśmy naprawdę kiepską passę.
Miejsca na zmiany jest mnóstwo. Czy te zmiany się udadzą? Pożyjemy - zobaczymy.
Tomasz Siemieniec „Siemion”
Od redakcji: „Siemion od serca” – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Panie Siemieniec
Kibic1995
00:07 / 26.05.21
Zaloguj aby komentować