O takim jednym od podawania piłek
W tym tygodniu dobiegła końca trwająca zdecydowanie zbyt długo epopeja z nowym kontraktem Mateusza Wdowiaka. Epopeja, która – tak byłoby najlepiej – w ogóle nie powinna mieć miejsca. Ostatecznie „Wdówka” podpisał nowy kontrakt, tyle że w Częstochowie, a w poniedziałek Cracovia i Raków dogadały się co do skrócenia umowy wiążącej go z Pasami.
Miłośnicy totolotka, albo pochwała żarliwości
Można by tę historię zacząć od końca – tak jak dzieje się to w większości artykułów dotyczących Wdowiaka, które ukazywały się w prasie i w Internecie w ostatnich miesiącach. Bohater Cracovii trzecioligowym banitą. Trener Probierz w roli czarnego charakteru. Klub z Krakowa jako egzemplifikacja wszystkiego co najgorsze. Kibice wściekli na Profesora Filipiaka.
Zacznijmy jednak nieco mniej konwencjonalnie. Jak głosi nie takie znowuż stare porzekadło: „Internety nie płoną” i faktycznie – bez trudu odnajdziemy dzięki nim bynajmniej nie odosobnione opinie kibiców Cracovii z 2018, czy 2019 roku, mówiące o tym, że Mateusz Wdowiak powinien kontynuować swą karierę w innym klubie – być może pierwszoligowym. Że jego nieskuteczność i niedokładność poraża. W najlepszym razie: że jest tyleż szybkim, co bezgłowym jeźdźcem. I w ogóle ileż można mieć cierpliwość? A cóż prostszego: skreślić takiego i wziąć lepszego?
Było oczywiście również sporo kibiców, którzy żarliwie bronili „Wdówki” i apelowali o spokój; o to by nie rezygnować lekką ręką z „młodego”, który może nie jest gwiazdą – ma lepsze i gorsze momenty – ale jest niewątpliwie nadzieją na przyszłość. W dodatku jest rzadkim okazem stuprocentowego wychowanka. A jednak niecierpliwość udzielała się także dziennikarzom. „Internety” przechowują równie skrzętnie zapisy konferencji prasowych, na których trener Probierz musiał odpowiadać na nieco napastliwe pytania: „Ile jeszcze będzie Pan dawał szans temu Wdowiakowi?”. I odpowiedzi szkoleniowca Pasów: że cały czas szukamy sposobu, by do Mateusza trafić. Że cały czas w niego wierzymy. Również niezwykle żarliwie.
Że warto było wierzyć – Mateusz udowodnił w rundzie wiosennej ubiegłego sezonu. I gwoli ścisłości nie da się pominąć faktu, że to właśnie trener Michał Probierz, ku ogólnej radości, w końcu do Wdowiaka trafił.
„Wdówka” był prawdziwym motorem napędowym Pasów w drodze do zdobycia Pucharu Polski, nie zawodził też w meczach ligowych. Poprawił skuteczność oraz timing podań i dryblingów. To co wydarzyło się w meczu z Legią, a przede wszystkim w finale Pucharu Polski, gdy bramka Wdowiaka okazała się golem na wagę zdobycia trofeum było absolutnie wspaniałe i niezapomniane. A przecież warto pamiętać, że gol Wdowiaka w Głogowie dał Cracovii bezcenny awans i w obecnie trwającej edycji Pucharu Polski.
Mateusz stał się jednym z kluczowych graczy, stanowił egzemplifikację określenia „piłkarz, który robi różnicę” i wydawało się, że sławetna „produkcja piłkarzy netto w Cracovii” właśnie zatriumfowała. W modelowy sposób.
Unsuccessfull success story
24 lipca Profesor Filipiak otrzymał – w pakiecie z Pucharem Polski – gotowy „produkt”: wymarzonego „Złotego Chłopca”, wychowanka, który prowadzi na szczyt. Kibic, chłopiec od podawania piłek w czasach, gdy Comarch zostawał sponsorem Klubu, potem piłkarz, młodzieżowy reprezentant Polski, zdobywca Pucharu. Również trener Probierz mógł zacierać ręce z zadowoleniem – oto przecież Mateusz Wdowiak hasający skrzydłem był więcej niż prztyczkiem w nos tych, którzy twierdzili, że w Cracovii tylko roi się od obcokrajowców i że w Krakowie nie daje się szansy młodym, zdolnym Polakom.
Nie daje się? - mógł wówczas zapytać szkoleniowiec Pasów. A czy wiecie Państwo kiedy wychowanek klubu zdobył jakiegokolwiek gola w finale Pucharu Polski? Nie wiecie? Dariusz Gęsior w roku 1996! Na dwa miesiące przed przyjściem na świat Mateusza Wdowiaka! I jam to, nie chwaląc się, sprawił te czary, że po 24 latach wychowanek strzela w finale Pucharu Polski.
Piękna scena – można się rozmarzyć, prawda?
Ani jednak Profesor nie nacieszył się swoim „Golden Boyem”, ani trener Probierz nie zdążył zanurzyć się w historycznych uprawnieniach do triumfalizmu. Sprawa nowego kontaktu poróżniła wszystkich szczęśliwców i co więcej – z jej powodu każdy zebrał swoją porcję gromów. Mateusz Wdowiak został najpierw odsunięty od pierwszego składu, a potem odesłany do gry w trzecioligowych rezerwach, Michał Probierz musiał tłumaczyć dlaczego Mateusz Wdowiak jest tam gdzie jest i dlaczego nie będzie korzystał z jego usług, a Janusz Filipiak – podobnie jak trzy lata wcześniej w przypadku Marcina Budzińskiego – w swoim stylu zżymał się na istnienie menadżerów, choć przecież ich przemożnej obecności przy piłkarzu tego pokroju należało się spodziewać.
Wyszło jak wyszło – niezgrabnie to mało powiedziane – ale niewiele można już na to było poradzić.
Lubię wracać tam gdzie byłem już
Cracovia po odejściu Mateusza Wdowiaka nie pozostaje na lewym skrzydle w całkiem opłakanym stanie. Ba, można by stwierdzić, że Pasy mają tam zawodnika na poziomie „Wdówki”. Tak, Thiago jak najbardziej można uznać za piłkarza na poziomie Wdowiaka. Z pewnym drobnym zastrzeżeniem: że mówimy o poziomie Wdowiaka sprzed dwóch lat.
Historia zatoczyła koło i wróciliśmy w to samo miejsce: można się zatem spodziewać, że Thiago w najbliższych miesiącach będzie „na cenzurowanym”; jego nieskuteczność i niedokładność będzie porażała, jeździec bez głowy i tak dalej... Ale za dwa lata – kto wie?
Ponownie wymagana jest zatem cierpliwość. A choć kibic Cracovii posiada wiele przymiotów i cnót wszelakich, to jednak cierpliwość raczej do nich nie należy.
Tym bardziej, że w perspektywie pozostaje taka oto wizja, że Mateusz Wdowiak bez wątpienia mógł być w obecnym sezonie - trudnym dla Klubu choćby z uwagi na minusowe punkty - najlepszym piłkarzem Cracovii na swojej pozycji. A może i nie tylko na swojej pozycji. Tego się już jednak nie dowiemy, można sobie zatem gdybać do woli. Cała sprawa potoczyła się w znany wszystkim sposób, choć oczywiście jest ona opowiadana przy pomocy co najmniej dwóch różnych narracji. Fakty natomiast są takie, że Wdowiak, będąc w swojej szczytowej formie stracił pół roku grania w Ekstraklasie, a Cracovia straciła zawodnika z wielu względów niezwykle cennego, pozostającego przez ten czas z trwającym kontraktem, który nie mógł pomóc w sytuacjach, gdy aż się o to prosiło (i to także wzbudzało gniew i irytację kibiców).
O ile przyjemnie jest mówić o sytuacjach win-win tutaj mamy do czynienia z czymś przeciwstawnym, a mianowicie: lose-lose.
I być może będzie to głos wołającego na puszczy, ale ponieważ nie jest to pierwsza tego typu historia warto byłoby z niej wyciągnąć wnioski. Mateusz Wdowiak pójdzie już swoją drogą i oby była ona dla niego jak najlepsza, natomiast w zarządzie Cracovii, w którym – co oczywiste - decydujący głos posiada Profesor Janusz Filipiak, przydałoby się wypracować jakiś modus operandi, który pomógłby w unikaniu tego typu wielowymiarowych katastrof…
Zamknąć za sobą drzwi
Po tych wszystkich gorzkich miesiącach, po podgrzewanych przez media i kibiców nastrojach można byłoby się spodziewać, że ostateczne rozstanie – na które najpierw się zanosiło, aż w końcu stało się ono nieuchronne – będzie ostre. Gdyby Mateusz Wdowiak powiedział dziś „otrząsam pył z moich stóp i przeklinam” trzaskając przy tym drzwiami nikt pewnie by się specjalnie tym nie zdziwił. „Wdówka” zamknął jednak za sobą drzwi cicho i taktownie, mówiąc wcześniej grzeczne „dziękuję, do widzenia”, chociaż nikt od niego tego specjalnie nie oczekiwał. Być może Mateusz zrobił to mając w pamięci słowa Prezesa Józefa Kality, że „na Cracovię nie można się obrażać”.
W każdym jednak razie: dobrze zrobił.
Patrząc na przykład Marcina Budzińskiego, który za pierwszym razem rozstawał się z Cracovią w podobnych – choć może nieco mniej melodramatycznych – okolicznościach, a dziś powraca do niej po raz drugi można mieć też pewne nadzieje co do tego, że i Mateusza dane nam będzie jeszcze kiedyś oglądać w „biało-czerwonych” barwach. Bez cienia wątpliwości można natomiast powiedzieć, że Mateusz Wdowiak już zapisał się na stałe w historii Pasów i tego nic i nikt mu nie odbierze.
A zatem do widzenia, „Wdówka”!
depesz
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
depesz
toleczek
11:56 / 19.02.21
Zaloguj aby komentować