100 lat Mistrzostwa Galicji
9 listopada 2013 mija równo 100 lat od ostatniego meczu pierwszych mistrzostw Galicji. I sto lat od chyba najbardziej bezczelnego oszustwa w historii polskiej piłki.
W sezonie 1913 wreszcie ruszyły pierwsze polskie oficjalne mistrzowskie rozgrywki. Walczono w kraju, którego już nie ma - Galicji.Warto podkreślić rangę tych rozgrywek - były to mistrzostwa kraju, nie regionalne zawody. W Austro-Węgrzech każdy narodowy związek organizował własne zawody, nie było żadnych ogólnopaństwowych podobnie jak ma to miejsce dziś w Wielkiej Brytanii. Zwycięzcy MG przysługiwał puchar z napisem "Mistrzom Polskim Piłki Nożnej".
Wystartowały tylko trzy drużyny - Cracovia, Wisła Kraków i Pogoń Lwów. Dlaczego tylko tyle? W tamtych czasach bardzo dbano by wszystkie kluby oficjalnie zaliczone do "I klasy" reprezentowały w miarę podobny wysoki poziom. W Galicji tylko te kluby liczyły się, reszta była ich tłem bez szans na nawiązanie walki z kimś z czołówki. Były to też najlepsze w ogóle z ówczesnych polskich klubów w ogóle, zespoły z zaborów pruskiego i rosyjskiego prezentowały dużo słabszy poziom i musiało minąć jeszcze wiele lat zanim nawiązały równorzędną walkę z Galicjanami. Z tego też powodu pisano wymiennie o mistrzostwie Galicji czy też "mistrzostwie polskim".
W tym spisie brak jednego jeszcze klubu prezentującego wysoki poziom. Czarnych Lwów. Niestety nie zagrali z powodu dyskwalifikacji. Otóż FIFA dążąca do zgrupowania wszystkich klubów pod swoimi skrzydłami wprowadziła bojkot drużyn, które wstąpić do niej nie chciały, albo nawet próbowały założyć konkurencyjne związki. A były takie, wśród nich szczególnie liczne kluby czeskie, co o tyle pechowe, że był to bliski sąsiad i częsty naturalny rywal klubów z Krakowa i Lwowa. W Austro-Węgrzech nakaz bojkotu znacznie złagodzono, wystarczyło wystąpić o zgodę na grę z klubami niezrzeszonymi i już można było grać (nie znam żadnego przypadku odmowy). Ale Czarni ów wymóg ignorowali i (podobnie jak wcześniej Wisła w latach 1910-11) doczekali się reakcji władz związkowych. Zostali czasowo zdyskwalifikowani co wykluczyło ich z mistrzostw. Wystartowali rok później - w 1914 i gdyby nie wojna światowa kto wie czy nie wygraliby.
Pierwszy mecz mistrzostw rozegrano 8 maja 1913. Cracovia pokonała Wisłę 2:1. Kolejne wyniki to Cracovia-Pogoń 2:2, Pogoń-Wisła 0:2, Wisła-Pogoń 2:1, Pogoń-Cracovia 1:1 i tak oto przed ostatnim meczem tabela wyglądała tak (kolejno mecze, punkty, bramki):
Wisła 3 4 5-3
Cracovia 3 4 5-4
Pogoń 4 2 4-7
O wszystkim miał zdecydować ostatni mecz Wisła-Cracovia. W razie równie liczby punktów stosunek bramek, ani bilans bezpośrednich meczów nie liczyły się. Remis oznaczał dogrywkę 2x15 minut, a gdyby i to nie przyniosło rozstrzygnięcia konieczny byłby dodatkowy mecz A zatem jedynym sposobem zdobycia mistrzostwa było wygrać Świętą Wojnę. Tę dwunastą, graną 9 listopada o 14-tej, lub kolejną.
I Cracovia ten mecz ... przegrała, co stanowiło nie lada sensację. 0-1 po golu Tadeusza Przystawskiego w 65 minucie. Potem rywalka "zamurowała bramkę" i odparła ataki Pasiaków nie dając sobie strzelić gola. A jednak to Cracovia została mistrzem Galicji. Jak to się stało?
Otóż doszło do niebywałego skandalu. Ogromnego ciśnienia rangi meczu nie wytrzymało kierownictwo Białej Gwiazdy. Najwyraźniej powątpiewając w możliwość uczciwego sportowego pokonania Cracovii (od 4 lat przegrywali wszystkie mecze z Pasami) sięgnęło po środki nieczyste. Sprowadzono bowiem na ten mecz trzech piłkarzy z czeskich klubów. Piłkarzy nie zgłoszonych do rozgrywek. Władze Wisły by zatuszować oszustwo zgłosiły ich sędziemu pod zmienionymi nazwiskami. Oddajmy głos oryginalnej relacji prasowej. "(...) p. A. O., kapitan Wisły, podał sędziemu panu Dżułyńskiemu niezgodne z prawdą nazwiska owych apostołów sportu ze złotej Pragi. I tak: niejakiego Peka z Pragi, znanego "kameleona" klubowego, nazwał Koprziwą, Spindlera z praskiej Sparty przedstawił jako Bęndę, Sikla, również ze Sparty, Polaczkiem!!!".
Prasa wykryła postępek od razu. "Jakąż więc wartość przedstawia kapitan drużyny, który sędziemu podaje fałszywe nazwiska graczy?" pisał tłustym drukiem oburzony dziennikarz Ilustrowanego Kuryera Codziennego w pomeczowej relacji. Dziś trudno zrozumieć jak ktoś w ogóle mógł pomyśleć, że tak bezczelne oszustwo zostanie niezauważone (albo i nietrudno gdy zna się krakowską historię i wie jakie jeszcze bezczelności uchodziły później Wiśle bezkarnie). Co ciekawe władze Wisły nie widziały nic złego w tym przekręcie i były przekonane, że tytuł im się należy.
Związek Polski Piłki Nożnej zajął się sprawą, ale prosta decyzja w oczywistej sprawie nie przyszła szybko. Aby wpłynąć na zatwierdzenie przez ZPPN stanu faktycznego wiślacy posuwali się nawet do drukowania w prasie ogłoszeń z podziękowaniami za rzekome gratulacje za mistrzostwo. Co i jak próbowano załatwiać za kulisami tego się już nie dowiemy - jedyne co pewne, że na decyzję ZPPN czekano ... ponad miesiąc, aż do połowy grudnia. Ostatecznie nie udało się zaklepać złamania przepisów. Ukarano czerwonych i orzeczono walkower na rzecz biało-czerwonych.
I tak oto Cracovia otrzymała tytuł Mistrza Galicji. Tytuł pierwszy, a los chciał, że jedyny jaki przyznano.
Wyjaśnijmy jeszcze kwestię wyniku. Dziś walkower to 3:0, ale wówczas było to 5:0 i stosowane przez niektórych próby ujednolicenia są zwykłym przekłamaniem. A zatem Wisła Kraków - Cracovia 0:5.
Jako ciekawostkę warto dodać, że mecz, choć gospodarzem była Wisła, grano na stadionie Cracovii. Towarzystwo Sportowe nie miało wówczas swojego stadionu, wybudowała swoje boisko rok później (nieistniejące już plac na Oleandrach, plus minus tam gdzie dziś Jagiellonka), zresztą nawet wtedy mecze o stawkę wolała grać na obiekcie Pasów - prawdopodobnie chodziło o to, że były tam lepsze warunki i łatwiej przyciągnąć było kibiców.
Artur Fortuna – blog Historia Cracovii
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.