Piotr Polczak: - Kariera? Nie, wielka przygoda
Rozmowa z kadrowiczem z Cracovii Piotrem Polczakiem.
- Pierwszy mecz w seniorskiej reprezentacji Polski to, bez względu na jego ciężar gatunkowy i klasę rywala, zawsze wielka sprawa. Trema często gubi debiutantów, tymczasem Pan się chyba w ogóle nie denerwował?
- Nie powiem, żebym się strasznie bał, choć poziom adrenaliny znacznie się podniósł. Pierwszy raz grałem przy takiej publiczności, obok mnie biegali zawodnicy, których znałem dotąd z telewizji.
- Na przykład Andrij Szewczenko, którego udało się Panu zablokować. Jakie to uczucie grać przeciwko gwiazdorowi Chelsea?
- Widać, że ciągle dużo potrafi, choć wszyscy wiemy, że najlepsze lata ma za sobą. W reprezentacji Ukrainy następuje zresztą zmiana warty. Osobiście większe wrażenie zrobił na mnie inny napastnik - Artem Milewski z Dynama Kijów.
- Po meczu we Lwowie zagości Pan w kadrze Leo Beenhakkera na dłużej?
- Wydaje mi się, że nie zawiodłem trenera, ale staram się zachować spokój. To wszystko tak szybko się dzieje. Jeszcze niedawno występowałem przecież w drugiej lidze. Unikam nawet słowa "kariera", bo na razie, jest to wielka przygoda.
- Ale tak z ręką na sercu - spodziewa się Pan powołania na mecze eliminacji mistrzostw świata ze Słowenią i San Marino?
- Powiem tak: Leo i jego ludzie oglądają w Polsce wielu młodych piłkarzy. Jednym meczem można sobie utorować drogę do kadry albo ją zamknąć. Ja wierzę, że będę miał szczęście.
- Wszystko pięknie, tylko że przegraliśmy w nie najlepszym stylu.
- Ukraińcy stworzyli więcej dobrych okazji, jednak remis byłby bardziej sprawiedliwy. Dla nas był to mecz pełen eksperymentów. Pojawili się w składzie nowi zawodnicy, kadra zagrała w nowym ustawieniu. Nie należy z tej porażki robić tragedii. Tym bardziej że Ukraina to wymagający przeciwnik.
Rozmawiał: Tomasz Szeliga - Dziennik Polski
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.