Paweł Nowak: - Na boisku był chaos
- Szczęście było dzisiaj na wyciągnięcie ręki. Fatalna końcówka kosztowała Was trzy punkty...
- Nie chodzi tylko o końcówkę meczu. Chodzi o to, że nie potrafiliśmy zagrać całego spotkania tak jak pierwszych dwudziestu minut. To był nasz największy problem w tym spotkaniu. Były momenty w których potrafiliśmy konstruować znakomite akcje jak choćby akcję po której padła druga, a przede wszystkim trzecia bramka. Ale to były momenty. Nie potrafiliśmy przetrzymać piłki, nie potrafiliśmy narzucić swojego stylu gry. Co gorsza swój chaotyczny styl gry narzucił nam ŁKS. Długa piłka, zbicie do bocznego lub środkowego pomocnika i z tego stwarzali zagrożenie. Czy jeszcze gorzej: na przykład długą piłką wrzuconą z autu, i tak nam strzelali bramki. Pomijając to, że straciliśmy bramki w końcówce, naszym największym problemem w dzisiejszym meczu było to, że graliśmy w piłkę tylko 20 minut...
- Strzeliliście trzy bramki na wyjeździe, straciliście cztery. To był dobry mecz w Waszym wykonaniu?
- Nie. Dla mnie to była tragedia. Od dwudziestej minuty w zasadzie nie wiedziałem gdzie się poruszać na boisku, gdzie się ustawić, żeby tę piłkę złapać. ŁKS w zasadzie nie grał w piłkę. Oni ograniczali się w zasadzie do tego, żeby daleko wykopać piłkę, wywalczył aut albo rzut wolny i wrzucać piłkę w szesnastkę i tam robić zamieszanie.
- Patrząc na bramkę na 3:2 trudno uwierzyć, że nie wiedzieliście co robić na boisku - to było klasyczne "rozklepanie" przeciwnika...
- Tak, ale to były tylko momenty, takie jak na przykład druga i trzecia bramka. Gol po akcji Sasin - Ślusarski to "Brazylia"... Było jeszcze kilka takich momentów w których fajnie zagraliśmy, ale tego było za mało i na boisku przeważał chaos. Na pewno widać pozytywy w naszej grze, ale chodzi o to, że nie potrafiliśmy narzucić swojego stylu gry i narzucić przeciwnikowi gry w piłkę.
- W ofensywie trudno oczekiwać od drużyny czegoś więcej niż strzelenia w meczu wyjazdowym trzech bramek. Trener Płatek twierdzi, że nie ma pretensji do obrońców, bo bramki traciliście tak trochę po stałych fragmentach gry...
- Ogólnie jeśli się traci bramki to nie można zrzucać za to winy na czterech obrońców czy Marcina Cabaja. Bramki traciliśmy po chaosie. Za to odpowiada cała drużyna i za grę defensywną też odpowiada cała drużyna. Jeśli idzie długa piłka, to próbuje się ją wywalczyć, a potem uspokoić i narzucić swój styl gry. To się nam nie udało. Na boisku był więc chaos nad którym nie potrafiliśmy zapanować, a konsekwencją takiej gry były stracone bramki.
- Czy przypominasz sobie mecz z równie dramatycznym i niekorzystnym dla Was scenariuszem?
- Nie pamiętam...
- A ostatni mecz sezonu 2004/05 z Amiką Wronki? Na kwadrans przed końcem meczu prowadziliście 2:0 i byliście jedną nogą w europejskich pucharach...
- Teraz mi przypomniałeś. Tamten mecz też był bardzo ważny, bo był to ostatni mecz w lidze i mieliśmy ogromną szansę na grę w europejskich pucharach. Ale nie ma co wracać do przeszłości. Teraz mamy inną sytuację, walczymy o utrzymanie...
- W 20 minucie prowadziliście 2:0. Czy gdzieś w podświadomości nie zrodziła się pokusa, że trzeba zacząć bronić tego wyniku?
- Gdy po 20 minutach prowadziliśmy 2:0 to myślałem o tym, że może wygramy dzisiaj 5:0, zagramy super mecz, że będziemy stwarzać wiele sytuacji i wreszcie pokażemy, że Cracovia naprawdę umie grać w piłkę. Mecz niestety ułożył się inaczej...
- Patrząc na tabelę ranga tego meczu jest przeogromna...
- Przed sezonem niektórzy dziennikarze mówili, że najważniejsze dla nas są trzy pierwsze mecze. Dzisiaj przegraliśmy, ale nie róbmy z tego wielkiej tragedii. Wniosek z tego meczu jest jeden: nie możemy dopuszczać do sytuacji w której chaos rządzi na boisku, tylko musimy grać tak jak przez pierwsze 20 minut. Jeśli tak będziemy grać, jeśli będziemy przeprowadzać takie akcje w ofensywie to będziemy w stanie wygrać z każdym. Pokazaliśmy, że w piłkę potrafimy grać. Naprawdę trudno mi powiedzieć, skąd się wzięła ta nerwowość i bezradność w dzisiejszym spotkaniu. Nie umiem tego wytłumaczyć.
- Wynik spotkania zawsze ma decydujący wpływ na ocenę gry zespołu...
- Gdybyśmy dzisiaj zdobyli trzy punkty to na pewno wszyscy byliby szczęśliwi, że gramy ładnie, skutecznie i wygrywamy ważny mecz...
- W 85 minucie, przy stanie 3:2 byłeś bliski zdobycia swojej trzeciej bramki co pewnie przesądziłoby losy meczu...
- Bartek Ślusarski świetnie mi dograł z lewej strony. Wydawało mi się, że jest to piłka stykowa z obrońcą i chciałem piłkę podnieść nad jego nogą i strzelić w górny róg. Okazało się, że jest to dobra piłka na "paradkę". Może efektywniejsza byłaby piłka po ziemi? Teraz mogę gdybać, że może jakbym strzelił po ziemi to może by wpadło, może bym zarył "kreta", może bym trafił w obrońcę. Takich sytuacji jest wiele w meczu, choć trzeba przyznać, że był to moment w którym mogliśmy "pożegnać" się z ŁKS-em.
- Akcje po których zdobyłeś dwie bramki to efekt Twojej znakomitej współpracy z nowymi zawodnikami: Bartoszem Ślusarskim i Pawłem Sasinem.
- Zawodnicy, którzy przyszli w zimie są bardzo kreatywni i bardzo potrzebni drużynie. Nie tylko Paweł Sasin i Bartek Ślusarski, ale też zawodnicy, którzy wchodzą z ławki a nawet Ci, którzy jeszcze nie grają i nie wchodzą do kadry meczowej. Ci zawodnicy są bardzo potrzebni do takiej gry jaka pasuje Cracovii. Pokazaliśmy dzisiaj kilka bardzo ładnych akcji w których uczestniczyli nowi zawodnicy, strzelaliśmy bramki szkoda tylko, że poza momentami, było tak tylko do 20 minuty a nie w trakcie całego meczu.
- Szukając optymizmu przed kolejnymi meczami trzeba podkreślić, że bramki dla Cracovii nie padały po przypadkowych akcjach.
- Jeśli na treningach ćwiczy się określone schematy, które są pożyteczne w trakcie meczu, to prędzej czy później przynosi to efekty. Dlatego z całą odpowiedzialnością mówiłem przed rozgrywkami, że będziemy przeprowadzać ładne akcje, stwarzać dużo sytuacji i będziemy dobrze grać w piłkę. Teraz chodzi o to, żeby grać tak przez cały mecz.
Rozmawiał: Crac
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.