Paweł Nowak: - Kontrakt odkładam na bok
Takiego wejścia w sezon jeden z najdłużej grających w Cracovii piłkarzy nie miał od pięciu lat. 30-letni zawodnik nie grał w pierwszym spotkaniu z Piastem Gliwice z powodu żółtych kartek. W Łodzi zdobył dwie bramki, ale jego drużyna przegrała (3:4). W 2004 r., w pierwszym meczu po awansie do ekstraklasy Nowak też trafił dwa razy, ale jego gole pomogły w pokonaniu Zagłębia Lubin 5:2.
- Gole w Łodzi na pewno Pana ucieszyły.
- Indywidualne tak, ale nie chciałbym już wracać do tego nieszczęsnego meczu. Patrzenie przez pryzmat własnej osoby jest bardzo ciężkie, zwłaszcza, gdy się przegrywa w takich okolicznościach. Może kiedyś jak usiądę w fotelu i brzuszek będzie duży, to będę to sobie rozpamiętywał. Na razie wielkiej radości nie było, liczy się dobro drużyny. Straciliśmy bardzo ważne trzy punkty.
- Z czterema bramkami na koncie powoli goni pan Dariusza Pawlusińskiego.
- Zawsze to powtarzałem, nieważne kto strzela, istotne są punkty. Przy golu na 3:2 tylko dołożyłem nogę i dobrze, że się tam znalazłem. Wykończyłem bardzo piękną akcję Bartka Ślusarskiego i Pawła Sasina. Obok fajnych momentów zapamiętałem chaos. Kiepsko to wyglądało, starsi powinni nad tym zapanować. Nie gonię Darka i chciałbym, żeby zdobył ich więcej, bo wciąż ma szansę na króla strzelców. A może niech każdy trafia po trochę i będzie dobrze?
- Czuje się Pan pewnym punktem drużyny, od którego trener Artur Płatek rozpoczyna się ustalanie składu?
- W szerokiej kadrze Cracovii każdy posiada umiejętności, które pozwalają na grę w pierwszej jedenastce. Widać to szczególnie po częstych zmianach w składzie. Nikt nie czuje się pewny, dlatego każdy daje z siebie wszystko na treningach.
- Dawno nie było piłkarza pokroju Ślusarskiego, z którym tak dobrze układałaby się współpraca.
- Za starych, dobrych czasów takim graczem był Piotrek Bania. Drużyna potrzebowała od dawna takiego zawodnika, który potrafi piłkę zastawić, a z mizernej sytuacji stworzyć kolegom okazję do bramki. Bartek jest niezwykle przydatny, doświadczony i posiada umiejętności.
- Wytrzymacie presję balansowania na skraju spadku i barażów?
- Najchętniej bym się od tego wszystkiego odciął i skoncentrował na sobie. Gdyby każdemu się to udało, już nigdy nie stracilibyśmy głupich bramek. Wtedy dobra gra szybko przełoży się na punkty i wygrzebanie się ze strefy spadkowej.
- Może rzeczywiście pierwsze trzy mecze nie będą aż tak istotne?
- Wielu powtarzało, że będą przełomowe. A gdzie jest pozostałych 10 kolejek? Owszem z siedmiu czy dziewięciu zakładanych po cichu punktów na razie mamy trzy. Nie ma tragedii, tylko, żeby znów nie wkradła się dekoncentracja, panika i nerwy.
- Zagracie na głównej płycie z Lechią, choć w tygodniu nie trenowaliście na niej ani razu.
- Może być problem z graniem szybką piłką. Większy kłopot byłby gdybyśmy nie mieli innego miejsca na zajęcia. Na Wielickiej jest lepsze boisko niż na Kałuży. Najważniejsze, by murawa była trawiasta i, by nie stała na niej woda.
- Co dalej z Pana kontraktem, który według menadżera kończy się w czerwcu, a zdaniem klubu za rok?
- Do 30 maja koncentruję się na meczach ligowych i na utrzymaniu Cracovia w ekstraklasie. Inne rzeczy odkładam na bok.
- Trener Płatek też odłożył tę sprawę?
- Tak jest korzystniej. Wszyscy odłożyliśmy ją na bok. Zresztą Karol Glomb, mój menadżer działa w moim imieniu.
- Jak przebiegają jego rozmowy z działaczami Cracovii?
- Można przedzwonić do niego w mojej sprawie. Jesteśmy w stałym kontakcie i rozmawiamy co dwa, trzy dni. Mam nadzieję, że to uczciwy i dobry człowiek.
- Może szykuje panu kontrakt za granicą?
- Nie wiem, proszę jego zapytać, koncentruję się na dobrej grze w Cracovii.
Rozmawiał: Waldemar Kordyl - Gazeta Wyborcza
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Maku
radek
16:59 / 13.03.09
Zaloguj aby komentować