[NA ŻYWO] Liga: Legia - Cracovia 2:1 (2:0) - Sen o Warszawie
Liga: Legia - Cracovia 2:1 (2:0)
Koniec meczu:
Sobota, 29 lutego r. godz. 20:00
Stadion Legii
W tym miejscu oraz na naszym profilu fb.com/terazpasy przekazywać będziemy najważniejsze informacje z meczu, a po jego zakończeniu zamieścimy relację z meczu oraz bezpośrednie transmisje z konferencji prasowej oraz pomeczowych wywiadów.Śledź przebieg tego meczu na fb.com/terazpasy :
.
1:0 - 20 min. - Domagoi Antolić - strzał z 5 metrów po rzucie rożnym
2:0 - 43 min. - Valeriane Gvila
2:1 - 51 min. - Sergiu Hanca (karny po VAR-ze)
Cracovia: Pesković - Rapa, Helik, Jablonsky, Siplak - Lusiusz, Gol - Wdowiak, Loshaj (46. Van Amersfoort), Hanca - Vestenicky (46. Lopes)
Rezerwowi: Hrosso, Dimun, Van Amersfoort, Fiolić, Lopes, Rakoczy, Dytiatiev, Strózik, Ferraresso
Trener: Michał Probierz
Cracovia w drugim z rzędu meczu wyjazdowym poniosła jednobramkową porażkę. W starciach z mistrzem i wicemistrzem Pasy straciły trzy bramki, zdobywając tylko jednego gola i walka o tytuł stała się zdecydowanie trudniejsza, niż do tej pory. Nie jest to jednak wciąż walka przegrana.
Spotkanie z Legia zaczęła Cracovia dość przewidywalnie i – do pewnego momentu – konsekwentnie. Pierwsze dwadzieścia minut to delikatna przewaga gospodarzy, z której jednak nie wynikały konkrety. Dobrze funkcjonująca w defensywie drużyna trenera Probierza neutralizowała poczynania ofensywne Legionistów i choć w ofensywie nie była w stanie zrobić zbyt wiele, to jednak wydawało się, że mecz jest pod jej kontrolą.
Wszystko zmieniła jednak absurdalna sytuacja przy rzucie rożnym z 20. minuty, kiedy to Tomáš Vestenický zamiast kryć Domagoja Antolića postanowił udać się na urlop wypoczynkowy. Fakt, że napastnik Cracovii przez całą pierwszą połowę odbijał się od obrońców Legii (głównie od Artura Jędrzejczyka) jak od ściany jeszcze dałoby się jakoś przełknąć, ale zachowanie z 20. minuty było absolutnie katastrofalne i aż dziw bierze, że już w pierwszej połowie zawodnik ten nie otrzymał od trenera Probierza „wędki”, na która w stu procentach zasługiwał.
Sytuacja ta rozbiła morale zespołu Pasów i jednocześnie napędziła Legię, która zaczęła konstruować akcje na dużym luzie, a więc coraz śmielej i z coraz większym rozmachem. Mimo tego być może udałoby się krakowianom dowieźć wynik 0:1 do przerwy, bo w bramce jak zwykle świetnie dysponowany był Michal Pesković, jednak tuż przed przerwą Janusz Gol skopiował podanie do rywala, którym popisał się w meczu z Koroną Sylwester Lusjusz i wyłożył piłkę Walerianowi Gwilii. Ten zachował zimną krew i technicznym uderzeniem przy słupku wyprowadził Legię na dwubramkowe prowadzenie.
W drugiej połowie Cracovia z dwoma zmianami – wymiana bezproduktywnego Loshaja i koszmarnego Vestenickýego na van Amersfoorta i Lopesa – zaczęła prezentować się lepiej. W ciągu pierwszych dwunastu minut drugiej połowy gracze gospodarzy „zarobili” trzy żółte kartki i sprokurowali rzut karny (Marko Vešović bezsensownie zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym), a stały fragment gry pewnym uderzeniem zamienił na gola Sergiu Hanca.
Cracovia miała w drugiej połowie meczu kilka niezłych sytuacji, choć nie da się o żadnej z nich powiedzieć: „stuprocentowa”. Nie było to już jednak tak jednostronne widowisko, jak przez ostatnie 25 minut pierwszej odsłony – choć to Legia stwarzała nadal większe zagrożenie pod bramką Peskovića. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie i sny o mistrzowskiej potędze nieco się oddaliły.
Legia nie zagrała zwodów wybitnych, a Cracovia nie zagrała bardzo słabo. Najbardziej boli, że Pasy straciły jednak dwie bramki na własne życzenie, wręcz na usilną prośbę – po indywidualnych, zgoła kuriozalnych błędach. Brakowało jakości w akcjach ofensywnych, co też w dużym stopniu było konsekwencją decyzji personalnych. Ciężko mieć pretensje do trenera Probierza, że po przeciętnym meczu w Gliwicach chciał znaleźć przepis na poprawę sytuacji w przodzie. Trzeba jednak stwierdzić, i z tym chyba sam szkoleniowiec się zgodzi, że tego przepisu nie odnalazł.
Mecze wyjazdowe z Gliwic i Warszawy zweryfikowały aktualne możliwości Cracovii. Przegraliśmy dwie ważne bitwy, które zdecydowanie oddaliły nas od zamierzonego celu i pewnym niepokojem może napawać fakt, że zawodnicy sprowadzeni zimą na razie nie wpłynęli jeszcze na poprawę jakości gry całego zespołu. To jednak nie oznacza, że założony cel został całkowicie przekreślony. Pasy na szczęście nie przyzwyczaiły nas do przegrywania dwóch spotkań pod rząd, dlatego też można liczyć, że już w najbliższych dniach uda się wrócić na utarte drogi.
Na dobry początek wystarczy wywiązać się z roli faworyta – co na własnym stadionie wychodzi Cracovii nie gorzej niż Legii – i ograć broniącego się przed spadkiem lokalnego rywala. Jeśli spojrzymy w terminarze siedmiu liczących się wciąż w walce o „strefę medalową” zespołów to okaże się, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni sytuacja w tabeli ma szanse ponownie diametralnie się pozmieniać. I oby tym razem, były to zmiany korzystne z punktu widzenia ulicy Kałuży.
depesz
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Jak gra Gol tak gra Cracovia.
jacek hefko
22:54 / 01.03.20
Zaloguj aby komentować