[NA ŻYWO] Liga: Lech Poznań - Cracovia 2:0 (0:0) - Gdzie jest generał...?
Liga: Lech Poznań - Cracovia 2:0 (0:0)
Koniec meczu:
piątek, 6 sierpnia 2021, godz.20:30
Stadion Lecha Poznań
W tym miejscu oraz na naszym profilu fb.com/terazpasy przekazywać będziemy najważniejsze informacje z meczu, a po jego zakończeniu zamieścimy relację z meczu oraz bezpośrednie transmisje z konferencji prasowej oraz pomeczowych wywiadów.Śledź przebieg tego meczu na fb.com/terazpasy :
.
PKO BP Ekstraklasa: Lech Poznań - Cracovia 2:0 (0:0)
- 1:0 - Salamon 49'
- 2:0 - Kamiński 54’
Lech: Van der Hart - Czerwiński, Salamon, Šatka, Douglas - Karlström (80. Kvekveskiri), Tiba (69. Murawski) - Skóraś (74. Sýkora), Amaral (69. Ramirez), Kamiński (90. Marchwiński) - Ishak
Cracovia: Niemczycki - Râpă, Rodin, Jugas - Hanca, Lusiusz (40. Rasmussen), Loshaj (78. Knap), Siplak (87. Pestka) - Pelle, Zaucha (46. Ogorzały), Balaj (46. Alvarez)
Żółte kartki: Douglas, Ishak - Pelle
Sędziował: Damian Sylwestrzak
Gdzie jest generał...?
W spotkaniu 3. kolejki PKO Ekstraklasy Cracovia uległa w Poznaniu Lechowi 0:2 (0:0).
Mecz od samego początku przybierał obraz niekorzystny dla podopiecznych trenera Probierza. Lech bardzo szybko zdominował krakowską jedenastkę i zepchnął ją do obrony. O ile w pierwszych minutach Pasy jeszcze próbowały się odgryzać – niezbyt mocno, ale zawsze – o tyle im dalej w las, tym bardziej przewaga gospodarzy rosła. Już w pierwszej połowie Kolejorz mógł prowadzić, a najlepszą bodaj szansę zmarnował Skóraś, który w 15. minucie znalazł się w idealnej sytuacji w polu karnym: nieobstawiony uderzał z 15. metra, zrobił to jednak źle i słabo, w efekcie czego Niemczycki nie miał problemów z wyłapaniem tego uderzenia.
Cztery minuty później przy biernej postawie obrońców kapitalnym wykończeniem dośrodkowania Czerwińskiego popisał się Ishak strzelając piekielnie mocno z powietrza całkowicie nie do obrony dla Niemczyckiego. Gdy piłka zatrzepotała jednak w siatce rozpoczęła się analiza VAR i sędzia główny Sylwestrzak po podpowiedzi VAR-owca Kwiatkowskiego od razu – nawet bez wycieczki przed monitor – anulował bramkę orzekając pozycję spaloną. Decyzja słuszna, lecz trzeba dodać: spalony ten nie wynikał ze skutecznej pułapki ofsajdowej w wykonaniu linii defensywnej Cracovii, lecz z błędu zawodnika Lecha.
Ostatnia groźna akacja w pierwszej połowie to strzał Ishaka, który obronił ponownie Niemczycki. Jego sprzymierzeńcem okazał się tym razem jednak... Amaral, w którego trafił strzał szwedzkiego napastnika. Młody bramkarz Pasów instynktownie obronił także dobitkę próbującego się zrehabilitować Portugalczyka.
Jak widać Poznaniacy stworzyli sobie w pierwszej odsłonie kilka sytuacji – nie tak dużo, jak w meczu z Radomiakiem, ale dostatecznie sporo, aby prowadzić. Cracovia faktycznie nie miała żadnej takiej okazji. O ile w defensywie gra w pierwszej połowie była jeszcze w miarę uporządkowana, o tyle zupełnie fatalnie wyglądało rozegranie. Mnożyły się niecelne podania, niewymuszone straty piłki, brakowało pomysłu na uspokojenie gry. Akcji ofensywnych, które zawędrowałyby pod bramkę Lecha było jak na lekarstwo i – uprzedzając nieco fakty – wypada w tym miejscu dopowiedzieć, że całym spotkaniu Cracovia oddała zaledwie 4 strzały na bramkę i żadnego (sic!) celnego. Dla porównania Lech oddał strzałów 16, z czego celnych 5.
Postawa w pierwszej połowie nie wróżyła dobrze na drugą i można się było spodziewać, że bez zasadniczej zmiany to o dobry wynik będzie bardzo ciężko. Trener Probierz zareagował więc i dokonał w przerwie trzech zmian. Boisko opuścili: Lusiusz, Zaucha i Balaj, a wbiegli na nie: Rasmussen, Ogorzały i Alvarez. Trudno powiedzieć, czy zmiany te mogły Cracovii w jakiś sposób pomóc przy nieco korzystniejszym rozwoju wypadków, ponieważ Lech niespecjalnie pozwolił Pasom zweryfikować ową tezę.
Już w pierwszej akcji po przerwie, w 47. minucie meczu, gospodarze wykonali rzut rożny, po którym zawodnicy Cracovii wybili piłkę, ale bardzo szybko wróciła ona na przedpole bramki Niemczyckiego. Ponownie, przy biernej postawie defensywnych pomocników i obrońców stoper Lecha, Bartosz Salamon, huknął z odległości około 20. metrów i piłka zatrzepotała w siatce. Błąd w tej sytuacji popełnił Niemczycki, ponieważ piłka leciała praktycznie prosto w niego, lecz golkiper Pasów – być może nieco zasłonięty przez Rodina – źle interweniował: futbolówka przeleciała mu nad głową i nad rękawicami.
Tak czy inaczej Lech szybko po przerwie "napoczął" rywala i gdy już "poczuł krew", to wgryzał się głębiej, tak samo jak przed tygodniem w Zabrzu. Nie minęło kolejnych dziesięć minut, a było już w zasadzie po meczu: dynamiczną akcję Kamiński wykończył mocnym strzałem, który zrykoszetował od nogi próbującego zablokować uderzenie Rasmussena, co całkowicie zaskoczyło Niemczyckiego i piłka ponownie wylądowała w siatce.
Cracovia nie wyglądała w ostatnich pół godziny gry jak drużyna, która może w tym meczu jeszcze czegoś dokonać. Ciężko było liczyć nawet na bramkę kontaktową, bo też i Lech nie wyglądał na drużynę, której może się przytrafić coś złego. Dośrodkowania – bo to była, niestety w tym spotkaniu główna broń Pasów – obrońcy Kolejorza wybijali pewnie i z dużą łatwością, pomysłu na inne zagrożenie bramce van der Harta w Cracovii nie było. Tym też sposobem po dwóch pierwszych meczach, w których pozytywów dawało się znaleźć całkiem sporo i tylko wynik się nie zgadzał, przyszedł mecz trzeci, w którym pozytywów zabrakło i wynik jak najbardziej odzwierciedlił ten fakt.
W pierwszych dwóch meczach Cracovia pokazała się z niezłej strony, ale konieczna była jeszcze poprawa gry i przede wszystkim: zwiększenie skuteczności oraz wyeliminowanie indywidualnych błędów. Zamiast poprawy gry pojawił się jednak duży regres. O ile w meczach z Łęczną i ze Śląskiem bez trudu można było wymienić kilku graczy zasługujących na pochwałę – tym razem żeby wymienić choć jednego takiego piłkarza Biało-Czerwonych trzeba by zastanowić się długo i dogłębnie. Zmiany, jakimi próbował się ratować trener Probierz, też nie pomogły: siła bezwładności Cracovii tego dnia była zbyt duża, by dała się zatrzymać.
W spotkaniu z Lechem powróciły najgorsze demony minionego sezonu, a cały mecz bardzo przypominał zresztą marcowe spotkanie z Piastem w Gliwicach. Wprawdzie tym razem bramki padały w nieco innym czasie, ale ogólny obraz gry i punktujący bezradne Pasy rywal – to wszystko wyglądało tak samo. Oba te mecze łączyło jeszcze jedno: brak przywódcy, który byłby w stanie przejąć inicjatywę, "chwycić" drużynę na boisku swą charyzmą, poukładać i uspokoić grę. Nie było na boisku generała – czy ten generał jest w ogóle drużynie? Wątpliwe.
Czy jest jeszcze czas na jakiś generalski zaciąg? Czasu jeszcze trochę zostało, a potrzeba jest – jak widać – wielka.
Jeśli jednak chcielibyśmy się wysilić to poszukajmy trochę na siłę tych pozytywów.
Mieliśmy w końcu w podstawowym składzie trzech Polaków (w Lechu było ich czterech). Nic szczególnie dobrego z tego wprawdzie nie wynikło: Niemczycki, który wrócił do bramki Cracovii, w pierwszej połowie błysnął jedną, czy dwoma instynktownymi interwencjami, ale przy pierwszym golu dla Lecha nie ustrzegł sie dużej wpadki. Miało się też wrażenie, że Hrosso lepiej sprawdza sie w dyrygowaniu defensywą. "Lucek", także powracający do podstawowego zestawienia, nie zachwycił: zagrał słabo, raził niedokładnością i został zmieniony w przerwie. Zaucha, który pierwsze dwa mecze miał świetne, tym razem wyglądał fatalnie: był przestraszony, niepewny, miał masę niecelnych zagrań i miało się wrażenie, że nie bardzo wie co zrobić z piłką, gdy ma ją przy nodze. Po przerwie na boisku pojawili się: Ogorzały, potem także Knap, ale ich występy należy znów uznać za bardzo dyskretne. No i wreszcie, w 87. minucie meczu, za Siplaka na murawie zameldował się Pestka, który przez cały miniony rok zmagał się z poważną kontuzją.
I ten powrót Pestki to jest z całą pewnością plus – i to plus duży, plus na serio, a nie taki wyszukiwany na siłę – ponieważ powrót ten powinien stanowić o realnym wzmocnieniu kadry Cracovii.
Kolejny plus to sędziowanie: Damian Sylwestrzak był w tym meczu rozjemcą niemal idealnym i naprawdę rzadko się zdarza, żeby kibic Cracovii nie miał prawa mieć do arbitra pretensji - zwłaszcza po meczu przegranym. Sylwestrzak nie dawał się nabierać na efektowne pady graczy Kolejorza, którzy kilkukrotnie wykazywali aktorskie zamiłowanie, choć jednocześnie przeciętne co najwyżej umiejętności sceniczne. Na VARze dobrze też radził sobie Tomasz Kwiatkowski. Skoro więc nie bardzo jest kogo chwalić w szeregach Pasów, cóż - zróbmy ten wyjątek, i pochwalmy sędziego, bo przecież nieczęsto jest ku temu okazja.
Na tym może zakończmy jednak poszukiwanie pozytywów w meczu z Lechem. Za tydzień czeka nas kolejny wyjazd – tym razem do Gdańska. Lechia nie wydaje się tak rozpędzona jak Lech, ma też swoje problemy, a z Lechią gra się nam od dawna dobrze. Znów sporo dobrych wróżb, znów sporo pozytywów. Zasadniczy problem polega jednak na tym, że wszystkie one na nic nam się nie zdadzą, jeśli nasza gra będzie wyglądała tak, jak w Poznaniu.
depesz
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Mecz
Kibic1995
17:04 / 13.08.21
Zaloguj aby komentować