Liga: Cracovia - Miedź Legnica 1:1 (0:1) - I znów to samo...
Liga: Cracovia - Miedź Legnica 1:1 (0:1)
Koniec meczu:
poniedziałek, 1 maja 2023, godz. 19:00
Stadion Cracovii
W tym miejscu oraz na naszym profilu fb.com/terazpasy przekazywać będziemy najważniejsze informacje z meczu, a po jego zakończeniu zamieścimy relację z meczu oraz bezpośrednie transmisje z konferencji prasowej oraz pomeczowych wywiadów.Śledź przebieg tego meczu na fb.com/terazpasy :
.
Cracovia – Miedź Legnica 1:1 (0:1)
- 0:1 Drachal 45+1,
- 1:1 Konoplanka 69
Cracovia: Niemczycki – Hoskonen, Jugas, Ghita – Kakabadze, Oshima, Knap (46 Atanasov), Jaroszyński – Rakoczy (67 Makuch), Bochnak (46 Konoplanka) – Kallman (80 Myszor).
Miedź: Abramowicz – Gulen, Mijusković, Niewulis, Carolina – Drachal (83 Kostka), Dominguez, Drygas (78 Tront), Chuca, Velkovski – Henriquez (78 Obieta).
Sędziowali: Marcin Kochanek (Opole) oraz Tomasz Listkiewicz, Michał Obukowicz (obaj Warszawa).
Żółte kartki: Rakoczy (59, faul) – Niewulis (75, faul), Dominguez (90), Tront (90).
Widzów: 8774.
I znów to samo...
"Pasy" przystępowały do poniedziałkowego meczu w roli zdecydowanego faworyta. "Miedzianka" miała już jedynie matematyczne szanse na utrzymanie i aby je przedłużyć musiała wygrać, zaś Cracovia - w przypadku zwycięstwa - mogłaby znów zacząć roić sobie, że jednak uda jej się wywalczyć na koniec sezonu 4. miejsce w tabeli. Ostatecznie jedni i drudzy nie osiągnęli swoich celów i podzielili się punktami.
Wiedziona być może tą właśnie myślą drużyna trenera Zielińskiego podejmowała więc próby budowania ataków pozycyjnych, które były jednak w większości nieskuteczne, zwłaszcza gdy owe ataki zbliżały się do pola karnego rywali. Zbyt dużo było błędów własnych, niedokładności, a wreszcie brak było jasnego pomysły taktycznego na finalizowanie akcji.
I tak po trzech kwadransach nudnego meczu, w którym praktycznie nie było sytuacji bramkowych do głosu raz, a dobrze doszła Miedź: po wymienieniu dwóch podań na własnej połowie Dominguez posłał prostopadłą piłkę za plecy defensorów "Pasów", a idealnie "wklejony" w linię obrony w momencie podania Drachal przejął futbolówkę, popędził na bramkę i płaskim strzałem przy słupku pokonał Niemczyckiego.
Wydarzyło się to wszystko w ostatniej minucie doliczonego do pierwszej odsłony spotkania czasu gry - po sprawdzeniu sytuacji przez sędziów VAR pod kątem ewentualnego spalonego sędzia główny uznał bramkę, po czym zaprosił obie drużyny do szatni.
Nie był to dobry mecz w wykonaniu Cracovii i można napisać, że wszystkie stare demony, które trener Zieliński stara się wciąż na nowo odganiać niczym wioskowy szaman, powróciły. Krakowianie byli nieporadni, grali wolno i bez polotu, a niektórzy zawodnicy jakby nie byli sobą - Kakabadze, któremu nie można odmówić chęci w grze do przodu, nie potrafił się wstrzelić w bramkę, podejmował też złe decyzje i ogólnie prezentował słabszą dyspozycję. Całkowicie bezbarwny występ zaliczał Bochnak. Oshima i Knap tym razem nie imponowali niczym w środku pola - ani jeśli chodzi o odbiory, ani jeśli mowa o wyprowadzeniu piłki. Do tego Ghiță w tradycyjny dla siebie sposób walczył z materią technicznego opanowania piłki, a wyprowadzając ją dwa, czy trzy razy o mało nie napytał sobie biedy - to jednak specjalnie nie mogło dziwić.
W obliczu owej niemocy pierwszej połowy trener Zieliński postanowił szybko zainterweniować i już w przerwie dokonał dwóch zmian: za Knapa na murawę wybiegł Atanasov, a Bochnaka zastąpił Konoplyanka. I faktycznie były to zmiany trafione w punkt. Zwłaszcza ukraiński internacjonał zaprezentował się tak, jak cały Kraków od dawna od niego oczekuje i przede wszystkim znakomicie wpisując się "w potrzebę chwili". Konoplyanka przejął dowodzenie, brał na siebie grę, "woził: rywali "krakowskim wózkiem" aż miło, przy czym nie była to sama sztuka dla sztuki - za każdym razem "Kono" robił to w jakimś celu, ściągał na siebie rywali, by w idealnym momencie oddać piłkę do partnera wbiegającego na wolne pole. I w efekcie Konoplyanka bliski był całkowitego odwrócenia losów spotkania.
To właśnie Ukrainiec jako pierwszy w drugiej połowie oddał strzał na bramkę Miedzi, choć faktem zatrważającym jest, że był to także pierwszy strzał Cracovii na bramkę gości w całym meczu, a rzecz działa się w 54. minucie.
Potem jednak Konoplyanka popędził przez całe niemal boisko i po szybkim rozegraniu piłki z Kallmanem na dwa uderzenia zdołał pokonać golkipera rywali. Owszem, należy napomknąć, że wydatnie ułatwili Konoplyance całe zadanie rywale, którzy rozstąpili się przed nim niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem, ale fakt pozostaje faktem, że Konoplyanka wykonał skuteczny rajd rozpoczęty niedaleko przed własnym polem karnym, a zakończony tuż przed polem karnym rywala i przede wszystkim sfinalizowany bramką na 1:1.
Na tym jednak Ukrainiec nie poprzestał: dwoił się i troił, aby dostarczać kolegom z zespołu idealne podania. W ostatnich kilkunastu, może dwudziestu minutach meczu Cracovia miała sporo danych, by przechylić szalę zwycięstwa. Najbliżej było po rzucie rożnym, gdy strzał głową Ghițy odbił się od poprzeczki - w tym przypadku literalnie zabrakło centymetrów. Druga stuprocentowa szansa, to sytuacja wypracowana przez Konoplyankę Kakabadzemu w doliczonym czasie gry - niestety Gruzin mając czas i miejsce do posłania swojej bomby nie spisał się i choć faktycznie strzelił mocno, to jednak prosto w miejsce, w którym stał bramkarz Miedzi i Abramowicz zdołał zażegnać niebezpieczeństwo, wybijając piłkę na rzut rożny.
Trzeba dodać, że i Miedź w drugiej połowie stworzyła sobie dwie okazje stuprocentowe, które popisowo zmarnowali jej napastnicy: pierwszą przy stanie 0:1, drugą przy wyniku 1:1, w końcówce meczu. To pokazuje, że Cracovia nawet w drugiej połowie i nawet po doprowadzeniu do remisu nie potrafiła odzyskać całkowitej kontroli nad meczem. Momentami, zwłaszcza w fazie wyprowadzenia piłki - gdy gracze z Legnicy podchodzili do wysokiego pressingu czterema, a nawet pięcioma graczami na połowie "Pasów" - miało się wrażenie, że zespół całkowicie traci koncept i nie ma pojęcia jak sobie poradzić z zaistniałą sytuacją - zwykle kończyło się to wybiciem na oślep, lub podaniem wzdłuż linii bocznej, które skazane było na stratę.
Wynik 1:1 w tym spotkaniu nikogo chyba nie krzywdzi. I, co gorsza, nikogo też chyba nie zaskakuje. Miedź i jej kibice, pogodzeni ze spadkiem, dawno już zdali sobie sprawę, że do Ekstraklasy po prostu nie pasują i w tym kontekście można powiedzieć, że w Krakowie zaprezentowali się z godnością - na miarę swych możliwości taktyczno-technicznych podjęli walkę, a nawet napędzili rywalom trochę strachu. Z drugiej strony Cracovia utrzymała ulubione przez trenera status quo, umacniając się na miejscu 7. w tabeli. Jest to dokładnie to samo miejsce, jakie "Pasy" zajęły na zakończenie poprzedniego sezonu 2021/22, a więc można powiedzieć, że zaczynamy się na nim urządzać.
depesz
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Liga
moby dick
06:36 / 02.05.23
Zaloguj aby komentować