[Terazpasy.TV] Michał Probierz: - Nie przewidywałem, że może być tak ciężko
- Trener czasem musi przyjąć parę ch*** i kilka cierpkich słów. Trzeba być twardym. Ja nie jestem typem, który się poddaje i który się przejmuje – mówi przed kamerą Terazpasy.TV trener Michał Probierz .
- Jak można szybko pozbierać drużynę po takim meczu jak wczorajszy (rozmowa odbyła się w czwartek - przyp. TP!)?
- Takie jest właśnie życie, że tydzień temu po meczu z Koroną mieliśmy dobre nastroje, a teraz wszystko jest źle. Piłka pokazuje, że wszystko szybko się zmienia, ale trzeba zachować spokój. Wiem z autopsji, że to teraz podstawa. Plus dla nas jest taki, że bardzo szybko gramy następny mecz i można lepiej ten rok zakończyć.
- To na pewno bardzo trudne. Trzeba przełknąć tę zasłużoną - rywal strzelił cztery gole - porażkę. To był jednak bardzo dziwny mecz. Po czterdziestu minutach nikt nie przypuszczał, że przegramy tak wysoko. Zabrakło nam cwaniactwa. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Trzeba się zebrać. To moja pełna odpowiedzialność, bo większość zawodników ja ściągałem, ale oni teraz ten wózek muszą ciągnąć.
- Musi być teraz bardziej psychologiem?
- Problemem jest to, że w trzecim meczu z rzędu straciliśmy gola z rzutu rożnego. Gdyby to jeden zawodnik popełniał błędy, to można mieć pretensje, ale w każdym meczu błąd popełniał ktoś inny i to jest nie do przewidzenia. Zwracaliśmy uwagę, żeby lepiej i inaczej kryć. Widać było ewidentnie, że ten rzut rożny nie miał być tak zagrany, ale Wasilewski go wykorzystał. My mieliśmy dużo rzutów wolnych i rożnych, a otwierającej bramki nie zdobyliśmy. Teraz trzeba odbudować piłkarzy bardziej z punktu psychologicznego.
- Co miała dać zmiana w bramce?
- Przed meczem mówiłem, że biorę to ryzyko na siebie. Adam przy trzech pierwszych bramkach nie miał nic do powiedzenia, nie popełnił błędu, a przy czwartej bramce mógł być zdekoncentrowany. Grzesiek grał w bardzo wielu meczach i tylko raz zagraliśmy do zera, więc chcieliśmy tak postąpić. W następnym meczu też będzie bronił Wilk, bo nie może być skreślany po jednym spotkaniu. Jeśli chce być topowym bramkarzem, to musi pokonywać takie bariery psychologiczne. Czasem się głaszczemy z 25-letnimi piłkarzami i mówimy, że to są talenty, a to są już doświadczeni piłkarze. Talentem jest właśnie ten młody bramkarz.
- Czym przekonał pana do siebie Mihalik, że znów ma miejsce w składzie?
- Szukamy rozwiązań. Brakowało nam statystyk i możliwości - Zenjov miał kontuzję. Po pierwsze chcieliśmy wyeliminować Sadloka i dlatego na skrzydle zagrał Kuba Wójcicki i udało się wyeliminować Sadloka, który był motorem napędowym Wisły. Nasi boczni pomocnicy mają słabe statystyki, a Jarek na treningach prezentował się dobrze, dlatego dostał szansę.
- Nie ma pan wrażenia, że drużyna dość często rozsypuje się psychicznie?
- Naszym problemem - pierwszym i najważniejszym - jest to, że nie potrafimy grać do zera, bo bramkę zawsze zdobędziemy. Jeśli na dwadzieścia meczów tylko dwa gramy do zera, to trudno o sukces. Robimy wszystko, żeby to zmienić, mamy plan. Krytykę przyjmuję z pokorą i nie szukam winnych - najpierw patrzę na siebie.
- Za chwilę minie pół roku, odkąd jest pan w Cracovii. Z perspektywy czasu, nie żałuje pan, że wskoczył pan na tak wysokiego, trudnego konia?
- Zmieniliśmy ten zespół, bo w poprzednim sezonie zajął czternaste miejsce. Doszło wielu nowych zawodników i wielu zapomniało, że piłkarzom kontrakty się kończyły. Nie jest tak, że ja z wielu zrezygnowałem, niektórzy sami chcieli odejść. To już jest inny zespół - rok temu Cracovia była jedną z najbardziej doświadczonych drużynę w ekstraklasie, a dziś jest jedną z najmłodszych. Po dwóch ostatnich meczach "ósemka" bardzo nam uciekła i tylko rewelacyjna wiosna może nam pomóc w awansie do grupy mistrzowskiej i zrobimy wszystko, żeby ją osiągnąć.
Nie żałuję, że odszedłem z Jagiellonii. Jestem zadowolony z decyzji, którą podjąłem. Wiadomo, że teraz jest trudno. Zawsze tak jest, że gdy nie idzie, to kibice są przeciwko. Teraz po przegranych derbach kibice patrzą na mnie wilkiem, ale wiem, jak to jest, bo sam grałem w derbach. Wierzę, że Cracovia to projekt, który ma coś przynieść, a nie jest krótkoterminowy. Zdaję sobie sprawę, że trenerzy często są zwalniani. Jeżeli widziałbym, że nie ma szans nic tu zrobić i że ci chłopcy nie chcą, to pokazałem już w przeszłości, że potrafię sam odejść, ale akurat tu dostrzegam bardzo dużo chęci. Życzyłbym sobie, żeby każdy był taki, jak Michał Helik, Szymon Drewniak, Kamil Pestka czy inni. Żeby wszyscy wkładali tyle serca. Wiem, że przez pracę wdrożymy to, co chcemy. Przygotowanie fizyczne już poprawiliśmy zdecydowanie. Widać, że teraz biegamy zdecydowanie lepiej - aż do końca meczów. Wierzę w to, że zimą uda nam się zrobić trzy, cztery transfery i uda nam się i wzmocnić, i urozmaić zespół.-
- Zakładał pan, że może być tak ciężko? Mimo wszystkich zmian, trudno było przewidzieć, że po dwudziestu kolejkach Cracovia będzie w strefie spadkowej.
- Nie przewidywałem, że może być tak ciężko. Wierzyłem w to, że będziemy w pierwszej "ósemce" i będziemy walczyć o puchary. Nie chcę szukać usprawiedliwienia, ale rzadko się zdarza, żeby było tyle splotów okoliczności. Kilku zawodników wróciło później z mistrzostw U-21, sześciu zawodników było po operacjach, a w trakcie rundy był moment, że dziewięciu zawodników było kontuzjowanych. Udało się przywrócić równowagę i zaczęliśmy zdobywać punkty, to znowu nam się to rozpadło, bo wyleciał Miro Covilo. Terminarz mamy trudny - w końcówce rundy graliśmy z samą górą, a kończymy rok meczem z wiceliderem. Trzeba sumiennie pracować, a takie spojrzenie jak po derbach, spotykałem już nie raz. W Jagiellonii miałem minus dziesięć punktów na starcie sezonu i więcej niż połowę sezonu byłem na dnie tabeli, ale wyszliśmy z tego.
- Uznałby pan porażkę z Wisłą za jedną z najtrudniejszych w karierze?
- To była jedna z najbardziej bolesnych porażek w mojej karierze. Nawet 1:5 z Jagiellonią na Wiśle tak nie bolało. Jedna grupa kibiców była bardzo szczęśliwa, wyzywając mnie, a druga była na mnie zła. Trener czasem musi przyjąć parę ch*** i kilka cierpkich słów. Trzeba być twardym. Ja nie jestem typem, który się poddaje i który się przejmuje. Z właścicielem często rozmawiamy i wiemy, jak trudna to jest droga.
- Górnik to drużyna, która chyba gra tak, jak chciałby pan, żeby grała Cracovia.
- Marcin (Brosz - przyp. TP!) jest bardzo dobrym trenerem. Jest bardzo niedoceniany. Zbudował bardzo fajny zespół. Życzę mu sukcesów. Górnik to klub, który bardzo cenię. Mam bardzo dobry kontakt ze wszystkimi. Życzę Górnikowi, żeby zajął jak najwyższe miejsce, ale trzeba wierzyć w Marcina. On ten się zmienił, zmienił swoje podejście do mediów, bo kiedyś był inny.
Wszystko zależy od piłkarzy, jakich się posiada. Trzeba umieć dopasować taktykę do piłkarzy i Marcin zrobił to bardzo dobrze. Gdyby miał innych piłkarzy, to pewnie grałby inaczej. Górnik bazuje na stałych fragmentach gry. Marcin przyznaje, że styl jego drużyny jest bardzo prosty. Czy my chcemy tak grać? Chcemy grać trochę inaczej. W czterech z pięciu ostatnich meczów mieliśmy większe posiadanie piłki. W derbach mieliśmy więcej oddanych strzałów, więcej rzutów rożnych, więcej wygranych pojedynków, a przegraliśmy 1:4. Piłka nożna ma to do siebie, że trzeba zdobywać bramki.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
MICHAŁ PROBIERZ
Poldek
15:57 / 18.12.17
Zaloguj aby komentować