Dariusz Kłus z Legią w lidze jeszcze nie przegrał

 

?Pasy" nie lubią jeździć na Łazienkowską. Od trzech lat tam przegrywają, raz nawet 0:5. - Przy mnie Legia świętowała mistrzostwo, ale meczu jeszcze nie wygrała. Mam nadzieję, że tak zostanie - mówi pomocnik Cracovii Dariusz Kłus .

W najbliższą niedzielę historia zatoczy koło. Niespełna pięć miesięcy temu Kłus po raz pierwszy założył koszulkę Cracovii. Rozpoczynała się runda wiosenna, a przeciwnikiem była Legia. - To był średni debiut, ale gdyby Fabiański nie był w formie, to pewnie zdobyłbym bramkę. Niestety, wybił mój strzał na róg - wspomina bezbramkowy mecz. Na kilka dni przed inauguracją nowego sezonu Fabiańskiego w Legii już nie ma, ale krakowianie dalej czują respekt przed rywalem. - Remis biorę w ciemno, ale bronić bramki nie będziemy - zapowiada zawodnik.

Kłus to najlepszy transfer ?Pasów" od czasu awansu do ekstraklasy. Szybko zadomowił się w krakowskiej szatni, choć ta uznawana jest za bardzo hermetyczną: zawodnicy znają się od trzeciej ligi, a nowe twarze pojawiają się tu rzadko. - Do drużyny wprowadził mnie Paweł Szwajdych, którego znam jeszcze z ŁKS. Usiadłem na pierwszym wolnym miejscu, a chłopaki przyjęli mnie bez złośliwości - opowiada.

Twardsza wersja ?Zibiego"

Piłkarz szybko wkupił się w łaski drużyny. Na pierwszym zgrupowaniu przeszedł tradycyjny chrzest, a w lidze od początku grał pierwsze skrzypce (w naszej klasyfikacji miał drugą najwyższą notę po Marcinie Cabaju). Wraz z Jackiem Wiśniewskim stworzył parę największych twardzieli w lidze, choć obu różni temperament.

- Jacek lubi robić dużo szumu, bardziej ciągnie go do przodu. Ja zostaję z tyłu i bronię bramki - wyjaśnia rudowłosy pomocnik, który do Cracovii przyszedł z ŁKS. W Łodzi jeszcze długo żałowali jego odejścia. - Tego zawodnika najbardziej mi brakuje - nie krył szkoleniowiec Marek Chojnacki. - Ten trener miał do mnie zaufanie, regularnie na mnie stawiał. Z powodu koloru włosów wołał do mnie ?Zibi" - wspomina Kłus.

Z ŁKS wyniósł też kilka znajomości oraz garść piłkarskich rad. - Bodzio Wyparło opowiadał mi, że przed jednym z sezonów przegrali wszystkie sparingi, a potem zdobyli mistrzostwo Polski. Dlatego nie przejmuję się, że Cracovia miała kiepskie wyniki w meczach towarzyskich. Widzę po drużynie, że jest w niezłej formie. Początek ligi będzie badaniem sił, ale cieszę się, że zaczynamy na Legii. Lubię grać, gdy jest dużo kibiców - podkreśla Kłus, u którego futbol nie zawsze wywoływał taki entuzjazm.

Takie jest życie

Kilka lat temu w ŁKS nie mógł związać końca z końcem i zastanawiał się, czy kontynuować karierę. Z pomocą przyszła mu dziewczyna. - Zadzwoniłem do Moniki i opowiedziałem jej, że są problemy z wypłatą, a ona przysłała mi pieniądze na życie. Poczułem się dziwnie. Pomyślałem, że przecież mam swoje lata i powinienem się sam utrzymywać - wspomina. Od dwóch miesięcy pani Monika nosi nazwisko Kłus. W podróż poślubną młoda para wybrała się na... zgrupowanie Cracovii do Stanów Zjednoczonych. - Pewnie, że wolałbym Wyspy Kanaryjskie, ale cóż zrobić, takie życie piłkarza .

Piotr Jawor ? Przegląd Sportow

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.