Rudolf Rohaczek: - Chyba jestem niezłym trenerem
- Zespół musi mieć charakter. To zawsze była najważniejsza cecha drużyn przeze mnie prowadzonych. Chęć wygrywania. Zawsze i wszędzie. W każdym meczu - mówi trener hokejowej drużyny Cracovii Rudolf Rohaczek.
- Proszę poprawić, jeśli się mylę. Pracuje Pan w Polsce dziewięć lat. I tyle samo zdobytych medali, w tym trzy złote?
- Ale były cztery finały. I cała ta zdobycz z czterema klubami.
.
.
- W takim razie dlaczego daje się słyszeć opinie, że nie jest Pan wybitnym trenerem?
- Owszem słyszę je, ale raczej nie od kibiców. Częściej różnej maści "fachowcy" twierdzą, że jestem nader przeciętnym szkoleniowcem. A jest to ciekawe. KTH Krynica była za mojej kadencji bardzo młodą drużyną. Hokeiści po SMS. Jednak pokonaliśmy GKS Katowice i Podhale Nowy Targ, które wtedy miało najmocniejszą kadrowo drużynę w kraju. Polonii Bytom nikt nie dawał szans na medal. Ot, mogła zdobyć czwarte-piąte miejsce.
- Podobnie i GKS Tychy nie zaliczał się do faworytów. Cracovia za pierwszym razem była beniaminkiem.
- A potem już drużyną narzucającą swój styl gry. Wszystkie prowadzone przeze mnie ekipy były doskonale przygotowane taktycznie, fizycznie i psychicznie do play off. Jeżeli to za mało, aby zostać uznanym przynajmniej za "niezłego" fachowca, to trudno. Widać ci, którzy głoszą takie opinie, nie do końca chyba sami je formułują, ale powtarzają zasłyszane zdania, artykułowane przez ludzi mi niechętnych. A takich, przy sukcesach, widać nie brakuje.
- Jedna recepta na zwycięstwo nie może istnieć, gdyż każda z tych drużyn była inna.
- Po pierwsze - dogadanie się z zawodnikami, chociaż słyszałem, że jestem "niekomunikatywny". Musimy mieć wspólny cel, ale przy założeniu, że to trener jest szefem. W każdym przypadku mam wizję nowej drużyny. Słucham innych opinii, ale nigdy nie pozwalam wtrącać się do pracy. To ja odpowiadam za końcowy wynik i ponoszę związane z tym konsekwencje
- Przed nowym sezonem podobno nie zagląda Pan do starych notatek. Musi być coś nowego. Przez pięć lat Cracovia też zmieniała się praktycznie co sezon.
- To oczywiste i inaczej być nie mogło. Przecież co roku dochodzili nowi gracze, o różnych predyspozycjach i umiejętnościach. Moja filozofia hokeja polega na tym, że nie należy gracza urabiać do jakiejś wymyślonejjednej "słusznej" taktyki, ale najlepsze cechy hokeisty wykorzystać w jej realizacji. Do tego dobre zestawienie charakterologiczne w poszczególnych formacjach. Przecież niektórzy zawodnicy z tych przyczyn po prostu nie mogą grać razem. I co roku urozmaicony trening. Były kajaki. Będą deski na rolkach. A teraz już w lecie, chociaż na "sucho", będziemy znacznie więcej pracować z kijem.
- Jednak to nie wystarczy. Wielu z Pana graczy już nie potrafi sobie przypomnieć ile medali zdobyło w karierze. Jeden więcej, jeden mniej. O mobilizację bardzo trudno.
- Zespół musi mieć charakter. To zawsze była najważniejsza cecha drużyn przeze mnie prowadzonych. Chęć wygrywania. Zawsze i wszędzie. W każdym meczu. I pełne zaangażowanie w treningach, bez czego, chociaż to oczywiste, nie ma mowy o sukcesach. Było kilku graczy, których nader chętnie widziałem już w Cracovii, ale ostatecznie w niej nie zagrali.
- Dlaczego?
- Bo byli to zawodnicy pokroju jednego z nich, który po kilku treningach stwierdził, że lepiej skończyć z hokejem niż trenować w Cracovii.
- Przed Cracovią Liga Mistrzów. A polskim klubom jakoś ostatnio niespecjalnie udaje się pokazać w europejskich rozgrywkach.
- Do końca tygodnia chcemy załatwić większość kontraktów i utrzymać drużynę. Trzeba będzie też oczywiście pomyśleć o jej wzmocnieniu. Rozmowy trwają. Jestem optymistą i uważam, że w nowym sezonie Cracovia będzie miała najsilniejszy skład w lidze. Czy na tyle, aby powalczyć w eliminacjach LM. Zobaczymy. Warunki, dzięki profesorowi Filipiakowi, do przygotowania się do tego wyzwania będziemy mieć idealne.
Rozmawiał: Paweł Guga - Gazeta Krakowska
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
WIELKIE DZIĘKI
p.s.
18:25 / 19.03.09
Zaloguj aby komentować